Rozdział XXI

331 15 0
                                    

- Nie wytrzymam! W życiu się tego nie nauczę! Przecież, co to w ogóle jest?! - wskazałam palcem na ilustracje w książce, która przedstawiała jeża i... drugiego jeża? - Czym to się niby od siebie różni?!

- W wyglądzie wyglądają w zasadzie tak samo... tu chodzi raczej o ich zachowanie... - powiedziała Cho.

- Zachowanie... ciekawe jak w teorii mam to sprawdzić.

- Ehh Lacey, prawdopodobnie nie będziesz nawet musiała ich odróżniać po wyglądzie. Pewnie trzeba będzie zrobić to na podstawie cech.

- Ta, cech. Nawet to ciężko jest mi zapamiętać!

- Musisz się skupić. Wiem, że teraz to dla ciebie ciężkie, ale postaraj się. - spojrzałam na przyjaciółkę pytającym wzrokiem, po czym ona się zaśmiała.

- Nie mam pojęcia o co ci chodzi...

- O Malfoya, a o co. Miałaś z nim szlaban. I jak było?

- Normalnie... nic nadzwyczajnego się nie działo. Czyściliśmy kociołki i w sumie dobrze nam to poszło... no i to tyle...

- Na pewno?

- Na pewno.

- To dlaczego usłyszałam informację, że się całowaliście?

- Że co?! - krzyknęłam na całą bibliotekę i każdy uczeń spojrzał na mnie z wyrzutem. Powiedziałam ciche „przepraszam" i wróciłam do rozmowy z Cho. - Gdzie ty coś takiego usłyszałaś? - szepnęłam.

- No, któraś ze ślizgonek opowiadała swoim koleżankom. Chyba była wkurzona...

- Każda ślizgonka jest wkurzona, jeśli w grę wchodzi Malfoy i dziewczyna.

- Nie tylko. - zaśmiała się. - Ty mi lepiej powiedz czy to prawda.

- Nie. Cholera, teraz cała szkoła będzie wierzyć w te bzdury. Co za idiota coś takiego wymyślił. - skrzyżowałam ręce i zastanowiłam się kto to mógł być.

- Może Blaise będzie wiedział? - spytała Cho.

- Tak, masz rację. Idziemy go poszukać! - zerwałam się z ławki i sprawnym ruchem ręki zgarnęłam książki z biurka, po czym w trakcie szybkiego chodu schowałam je do torby. Pobiegłyśmy w kierunku Wielkiej Sali, bo zazwyczaj tam przesiadywał ze swoimi kolegami. No i miałam rację.

Podeszłam do nich i oczywiście w środku siedział nie kto inny jak Malfoy. Cały uradowany. I... sam? No właśnie... gdzie jest Astoria?

- Kogo tam szukasz wzrokiem, Bennet? - odwróciłam się w stronę Dracona, który z kpiną czekał na odpowiedź.

- Zamknij się, nie przyszłam tu do ciebie tylko do Blaisa. - zwróciłam się w jego stronę – Możemy pogadać?

- Pewnie, o co chodzi? - co za idiota, myśli że będziemy rozmawiać tutaj, przy wszystkich?

- W cztery oczy kretynie.

- Nie tak ostro. - wtrącił się Malfoy – Chyba, że rozmawiamy o innych rzeczach... - puścił do mnie oczko, na co ja poczułam rumieńce na twarzy i westchnęłam.

Odwróciłam się nic nie odpowiadając i razem z Blaisem udaliśmy się gdzieś na korytarz.

- No, to o czym chciałaś pogadać?

- Kto rozpuścił plotkę o tym, że niby całowałam się z Malfoyem?!

- No wiesz...

- Gadaj.

- No... Malfoy właśnie...

- Że co?!

- No rozmawialiśmy w pokoju wspólnym o całej tej sytuacji ostatnio, tej wiesz, przed eliksirami i kiedy zeszło na temat szlabanu to powiedział mi że się pocałowaliście.

- Zgłupiał? Zwariował do reszty! Nic takiego nie robiliśmy!

- Brzmiał przekonująco. Aż sam mu uwierzyłem, ale skoro teraz mówisz, że to nieprawda...

- Ale z ciebie tępy groch. I z niego też. Po co on to zrobił?

- Też chciałbym wiedzieć... Ale ta cała akcja jest jakaś dziwna... bo wiesz, Draco i Astoria zerwali i żadne z nich nie wygląda, jakby to była katastrofa. Szczerze, to wygląda jakby cały ich związek nie był prawdziwy.

- Zerwali? Ale mi przykro. - rzuciłam z kpiną. Bardzo dobrze, że się tak stało. Tylko ciekawi mnie dlaczego właśnie akurat po naszej rozmowie?

- Widzę, jak wylewasz łzy z tego powodu. - zaczął się śmiać. - Masz teraz szansę – mrugnął do mnie.

- Weź się odczep. - skrzyżowałam ręce i prychnęłam.

- U kogo? U mnie? - usłyszałam za sobą i wiedziałam, że to nie kto inny jak Malfoy.

- A ty tu czego szukasz? - warknęłam.

- Przechadzałem się sobie i usłyszałem twój słodki głosik...

- Jakoś dziwnym trafem często go słyszysz i zawsze wtrącasz się w rozmowę.

- Dokończymy to później bo właśnie sobie przypomniałem, że zapomniałem zrobić pracę domową... - powiedział Blaise i szybkim krokiem zostawił nas samych. Ta, zapomniał pracy domowej. Specjalnie mnie tu z nim zostawił.

- Jakimś dziwnym trafem zawsze jak się wtrącam w rozmowę to twoi znajomi zostawiają nas samych. - ha, trafna uwaga.

- Widocznie nie chcą słuchać twojego durnego gadania. Ja też nie, ale z dobroci mojego serca zostaję aby posłuchać co masz ciekawego do powiedzenia.

- To bardzo dobrze Bennet, bo mam akurat dla ciebie dobre wieści. Jestem wolny. - prychnęłam.

- To dobrze. Znowu ustawia się do ciebie kolejka... - powiedziałam i wskazałam głową w stronę okien, przy których przyglądały się na nas jakieś dziewczyny, wyraźnie poddenerwowane.

- Co tam kolejka. Słuchaj Bennet, gołym okiem widać że się tobie podobam. Więc przyznaj to w końcu.

- Co ty się tak uparłeś?! Nie denerwuj mnie Malfoy. Powiedz mi lepiej skąd się wzięła ta plotka, że się rzekomo całowaliśmy?!

- No wiesz... coś tam powiedziałem w pokoju wspólnym...

- Niby po co? Co za głupcy ci, co uwierzyli w te bzdury! - krzyknęłam na co niektórzy uczniowie spojrzeli na nas lekko wystraszonym wzrokiem.

- Każda plotka z czegoś powstaje... - znowu się do mnie przybliżył, praktycznie zatrzymując mnie przy sobie tak, żebym nie mogła się ruszyć.

- Za blisko stoisz... - powiedziałam tylko, paląc buraka na twarzy. Ma rację, gołym okiem widać, że mi się podoba i nikogo nie oszukam, a zwłaszcza jego.

- No i co? Odepchnij mnie jak ci to tak przeszkadza. - nie zrobiłam tego, byłam zbyt speszona.

- Daj mi spokój Malfoy. - otrząsnęłam się z chwilowego otępienia i szybko go wyminęłam, ale nie było mi dane od niego odejść, bo pociągną mnie za rękę i obrócił w swoją stronę, po czym mnie... pocałował. Tak. Pocałował. Malfoy. Mnie. Pocałował. Cholera. Czy to się naprawdę stało, czy mam jakieś halucynacje?!

- Zawsze mówię plotki zgodne z prawdą. - szepnął. Lacey, ogarnij się. Potem będziesz fruwać myślami gdzie indziej. Teraz musisz pokazać, że cię to nie ruszyło. Przed nim i przed osobami które to widziały.

- Jesteś teraz z siebie zadowolony?

- A ty jesteś ze mnie zadowolona?

- Nie. - odpowiedziałam 

starając się wyglądać obojętnie i odeszłam stamtąd zostawiając go samego.

- I tak mnie nie oszukasz! - krzyknął za mną a ja wystawiłam mu środkowego palca i po minięciu filara przyśpieszyłam kroku, aby jak najszybciej znaleźć się w pokoju wspólnym. To co się przed chwilą stało wmurowało mnie w ziemię.

Rough | D.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz