Rozdział 14

72 11 0
                                    

Mieszkanie nad morzem jest naprawdę praktyczne. Spędzam na plaży dużo czasu bo tam jestem w stanie się odstresować i zapomnieć o tym wszystkim co mnie otacza. A to naprawdę się przydaję biorąc pod uwagę to wszystko co się wokoło mnie dzieje. Kiedy tam stoję na plaży z stopami zanurzonymi w ciepłym piasku i wsłuchując się w szum fal podchodzi do mnie James.

- Wiesz tak się zastanawiałem – zaczyna – ile razy miałaś te wizje? No wiesz te które są twoją umiejętnością.

Zastanawiam się przez chwilę i dochodzę do wniosku, że tylko raz.

- Tylko ten jedyny raz, zaraz przedtem jak się do mnie teleportowałeś.
To zastanawiające, jeśli rzeczywiście to by było twoją magiczną zdolnością to zdarzało by się o częściej, dużo częściej, a nie tylko raz. Jesteś pewna, że to na pewno była wizja? Wiesz tak dla pewności pytam, czasem nie łatwo jest określić umiejętności.

- Tak naprawdę to nie jestem pewna... - przyznaje cicho. Kiedy się nad tym zastanawiam to muszę przyznać, że ta „wizja” wtedy była mocno niewyraźna, rozmyta, a ja sama byłam przytłumiona i otumaniona. Może to tylko moja wyobraźnia? - Dużo tego dnia się działo, byłam zestresowana, mało jadłam i było wtedy bardzo gorąco, a ja nie miałam nic na głowie, więc może tak naprawdę mi się to wszystko wydawało....? - trochę mi wstyd, że prawdopodobnie to wszystko tylko sobie wymyśliłam, że mój mózg zwariował. To żenujące, że tak się pomyliłam co do tego, że to jest moja magiczna umiejętność.

- Całkiem możliwe, że dostałaś udaru słonecznego, a to wszystko było tylko halucynacją. Nie martw się, takie rzeczy się zdarzają, ale powinnaś więcej o siebie dbać – mówi spoglądając na mnie czule. - To niedobrze, że dostałaś udaru, musisz dbać o swoje zdrowie, każda twoja słaba strona daje przewagę naszemu wrogowi. Dlatego uważam, ze powinnaś nauczyć się walczyć.

- Walczyć? - pytam szokowana, a jednocześnie jestem wzruszona, że tak się troszczy o moje zdrowie.

- Tak, bronić się jakby zaszła taka potrzeba. Oni chcą dopaść ludzi którzy pochodzą z księżyca i wiedzą, że ty jesteś na ziemi, musisz umieć walczyć. Nie chcę by doszło do tego byś musiała złapać za broń, wolę sam cię bronić i pokonywać przeciwników, ale wiem, że to nieuniknione, że sama też będziesz musiała umieć o siebie zadbać.

Wolał sam mnie ochraniać niż pozwolić mi się narażać podczas walki? To naprawdę szlachetne i dużo tym zyskał w moich oczach. Prawdziwy z niego mężczyzna. Poczułam ciepło na sercu które znowu nie słuchało się rozsądku i zaczęło bić szybciej.

- Dlatego – kontynuuje – wolę cię przygotować na to co ma nadejść. Byś chociaż umiała się obronić.

Łapię go za rękę która i tak była już blisko mojej i ściskam ją. Chcę choć trochę podnieść go na duchu i pokazać, że nie wszystko jest takie straszne, że mamy jeszcze płomyk nadziei,

- Dobrze, w takim razie nauczę się walczyć – mówię spoglądając na niego.

- Zatem bierzmy się od razu do pracy.

I zanim zdążę w jaki kol wiek sposób zareagować lub choćby coś pomyśleć leże na piasku po twardym upadku totalnie oszołomiona tym co się stało.

- Nie żyjesz – mówi James pochylając się nade mną i szczerząc się od ucha do ucha zadowolony, że udało mu się mnie zaskoczyć i obezwładnić, na tyle, że odjęło mi na chwilę mowę.

Podnoszę się z piasku i otrzepuję.

- To było nie fair – mówię.

- Myślisz, że podczas prawdziwej bitwy ktokolwiek będzie się trzymał zasad fair play?

Uświadamiam sobie prawdziwość jego słów i dąsam się na niego chwile, za to że zawsze musi mieć rację.

- No to zacznijmy od podstaw - mówi i staje również boso na przeciwko mnie.

Kiwam posłusznie głową i  biorę głęboki wdech. Jeśli będę się dąsać niczego się nie nauczę, a to mogę przypłacić życiem, dlatego staje wyprostowana naprzeciw niego.

Dziewczyna z księżycaWhere stories live. Discover now