Rozdział IV

91 7 5
                                    

-Chcesz pomóc mi go odprowadzić do stajni?- spytała Annie patrząc na dzewczynkę

Annie zdecydowanie skinęła głową i uśmiechnęła się.
Po szybkim poluźnieniu popręgu i podciągnięciu strzemion, Shiara poprowadziła oboje do stajni. Anyclos szedł za nią krok w krok, dotykając lekko chrapami jej ramienia. Rudowłosa puściła, więc wodze, ale kasztanek nadal za nią podążał. Minęli większość boksów wraz z zaciekawionymi końskimi łbami wyglądająymi ponad drzwiczkami i Shiara wprowadziła Anyclos'a do jego boksu. Pomogła Annie rozsiodłać kasztanka i dała jej garść ulubionych przysmaków konika. Dziewczynka zadowolona podała je Anyclos'owie, chichocząc kiedy włoski na końskich wargac łaskotały ją w dłoń.

-Ooo... już wróciłyście- Amelia przechylila sie nad drzwiczkami do boksu- myślałam, że jeszcze pojeździcie. Nieważnie, Annie twoja mama już po ciebie jest.

Rudowłosa dziewczynka wyślizgnęła się z boksu Anyclos'a i pobiegła do wysokiej pani na końcu stajni.
Tymczasem Amelia ponownie zwróciła się do Shiary, spoglądając na nią błyszczącymi oczyma.

-Przyjechała jakaś nowa- niemal wykrzyknęła, a jej głos drżał z ekscytacji- wygladą na niezłą amazonkę!

Shiara nie odezwał się, ale minąwszy Amelię, pobiegła ku wyjściu ze stajni. Na żwirowany parking przed budynkiem, właśnie wjechał czarny, sportowy samochód. Jego lakier pobłyskiwał w słońcu, sugerując, że samochód niedawno został czyszczony.
Po chwili otworzyły się przednie drzwi i ze środka wysiadła sredniego wzrostu blondynka. Miała na sobie białe bryczesy i zieloną marynarkę, zupełnie jakby przyjechała na zawody, a nie na zwykłą jazdę.
Wymieniła kilka słów z mężczyzną, siedzącym za kierownicą i zatrzasneła drzwi, odwracając sie w stronę Shiary. Rudowłosa dziewczyna w szoku rozpoznała twarz nowej. Melania. Co ona robiła w stajni? Shiara dotąd nie wiedziała, że blindynka jeździ konno.
Błyskawicznie odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę stajni. Byle tylko Melania jej nie rozpoznała. Niemal automatycznie skierowała się w stronę boksu Anyclos'a. Wślizgnęła się do środka i usiadła na słomie obok kasztanka. Ogier popatrzył na nią zdziwiony i lekko trącił ją łbem. Zaraz jednak zastdzygł uszami i parsknął cicho wyglądając nad drzwiczkami. Tymczasem miedzy kratami ukazała się znajoma twarz. Shiara zerwała się na równe nogi, wyrzucając w górę źdźbła słomy.

-Shiara?- przez chwilę Melania była zdezorientowana, ale zaraz odzyskała wyrwę- nie masz nic lepszego, zamiast sterczeć na słomie w boksie? Boisz się ludzi na zewnątrz?- zadrwiła, uśmiechając się złośliwie.

Dziewczyna zacisnęła zęby, zmuszając się do spokoju. Kiedy nabrała pewności siebie odezwała się  drżąc ze złości na całym ciele.

-A ty nie boisz się, że ubrudzisz się w stajni?- spytała, sztucznie przesłodzonym głosem

Melania wbiła w nią wściekłe spojrzenie blękitnych oczu i już miała się odgryźć, kiedy obok niej pojawiła się pani Ryens.

-Och... tu jesteś- starsza kobieta przybrała swoją zwyczajową grobiwą minę- Shiara jest tu wolontariuszka- wytłumaczyła robiąc niedbały ruch ręką w stronę młodszej dziewczyny- a teraz, chciałabym ci pokazać konie, na których prawdopodobnie będziesz jeździć.

-Och... a czy nie mogłabym jeździć na tym kasztanku- zapytała niepewnie Melania, udając nieśmiałą dziewczynkę- wydaje się być bardzo przyjazny.

To mówiąc wyciągnęła rękę i poklepała Anyclos'a po szyi. Kasztanek cofnął potrząsając łbem i rżąc nerwowo. Shiara wiedziała, że ogier z natury nie przepada za obcymi. Melania jednak nie zmieszała się ani trochę, tylko wbiła w panią Ryens błagalne spojrzenie.
Starsza kobieta zawahała się, ale w końcu rzekła.

-W porządku.

Na końcu tuneluWhere stories live. Discover now