Rozdział 5: jesteś u siebie

4.7K 313 109
                                    

Znowu czułem się niepewnie w domu Łukasza. Chyba jeszcze bardziej niż na początku. Oczywiście tylko wtedy, gdy go nie było. Wtedy bałem się, że Ochroniarz może znowu czegoś wobec mnie spróbować. A nawet wiedziałem, że by to zrobił. Dlatego bardzo cieszyłem się, że Łukasz tak dużo jest w domu.

Ale na razie był spokój. O ile spokojem można było nazwać to, że Kuba na każdym kroku nazywał mnie dziwką, czy szmatą. Oczywiście tylko kiedy byłem sam. Przy Wawrzyniaku by się na to nie odważył. Bał się go.

Nie mówiłem Łukaszowi o tych wyzwiskach, bo było mi głupio tak "skarżyć". Jak w podstawówce. "Proszę pana! On mnie przezywa!". Nie jesteśmy już dziećmi, ale takie zachowanie ze strony Ochroniarza wprawiało mnie w panikę.

Wiedziałem, że Łukasz by to potraktował poważnie, ale... Sam nie wiedziałem czemu nie chciałem z nim o tym rozmawiać.

Dziś, gdy Łukasz był cały dzień w domu, wiedziałem, że jestem tu całkowicie bezpieczny. Szatyn prawie cały dzień spędził w swoim gabinecie, wychodząc tylko po coś do picia, ale tu był. Kręciłem się cały dzień po domu. Nudziłem się, jak nigdy. I chciałem trochę towarzystwa Łukasza, ale też nie chciałem mu przeszkadzać. Trochę się bałem, że jak pójdę do jego gabinetu, mężczyzna się wkurzy. Dlatego teraz siedziałem na kanapie z kotem na kolanach i nie wiedziałem, co ze sobą zrobić.

A może zaryzykować? Tak jak z tym SMSem?

Wziąłem głęboki oddech i zdjąłem kota ze swoich ud. I wstałem z kanapy. Powoli skierowałem się do gabinetu, gdzie był Łukasz chyba z Ochroniarzem. Zatrzymałem się przed drzwiami z ciemnego drewna i zapukałem lekko, a gdy usłyszałem pozwolenie wejścia, uchyliłwm drzwi.

— Mogę? — szepnąłem.

— Przyjdę do ciebie za chwilę — Łukasz posłał mi uśmiech. Pokiwałem głową i całkowicie ignorując spojrzenie Kuby, cofnąłem się. Zabrałem kota z salonu i poszedłem do siebie. Kotka ułożyła się na moim łóżku, a ja położyłem się na boku i głaskałem ją, co wywołało głośne mruczenie małego futrzaka.

Kilka minut później do pokoju wszedł Łukasz, który bez słowa położył się po drugiej stronie łóżka, twarzą do mnie. Pomiział kotkę po głowie.

— Nudziłeś się, co? — uśmiechnął się szatyn.

— Trochę tak — przyznałem nieśmiało.

— W piwnicy jest siłownia. Jakbyś się kiedyś aż tak bardzo nudził — zaśmiał się Łukasz.

— Masz własną siłownię? — ucieszyłem się. Bo zawsze jakoś się wstydziłem chodzić na siłownię, gdzie było dużo ludzi, a tutaj byłby sam. A chciałem zacząć ćwiczyć.

— Tak. Możesz z niej korzystać, kiedy masz ochotę. Mówiłem ci... Jesteś u siebie.

— Dziękuję — szepnąłem, patrząc w błękitne oczy Łukasza. Hipnotyzowały.

Dopiero teraz zrozumiałem, co miał na myśli Krystian, mówiąc, że widzi moje maślane oczy. Po prostu zakochiwałem się w Łukaszu i kompletnie nad tym nie panowałem. Nie wiem, czy chcę nad tym zapanować.

— Łukasz? — szepnąłem, nie odrywając wzroku od oczu Wawrzyniaka.

— Tak? — rzucił równie cicho.

— Wyjdziemy? — poprosiłem. Miałem już dość siedzenia w domu. Chciałem trochę wyjść do ludzi.

Mężczyzna patrzył na mnie przez chwilę, po czym uśmiechnął się i wstał.

— Chodź — wyciągnął do mnie rękę. Chętnie ją złapałem i wyszedłem z nim z pokoju. Zeszliśmy na dół, gdzie założyliśmy buty, a Łukasz zabrał z szuflady komody jakieś kluczyki. Weszliśmy do ogromnego garażu, gdzie stały samochody należące do Diablo. Było ich naprawdę dużo, a ten garaż bardziej pasował na parking.

Dance for me | KxKOnde histórias criam vida. Descubra agora