Epilog

710 35 40
                                    

SHAWN

Tak szybko jak drzwi jego mieszkania się otworzyły tak szybko wszedłem tam łapiąc go za koszulkę i przyciskając do ściany.
- Co ty sobie myślałeś?!
- Co ty...
- Zamknij się! Chciałeś ją zabić?! A może dziecko, co?! Zresztą po co ja pytam. Jasne, że chciałeś zabić dziecko, w końcu gdybyś nie chciał to nie podał byś jej tej pieprzonej tabletki!
- Więc o to chodzi... No co, chciałem się pozbyć...
- Nie pierdol tylko mów czy naprawdę ją wtedy zgwałciłeś.
- Miałem przepuścić taką okazję? - uśmiechnął się głupkowato.
- Jakim cudem mówisz o tym tak spokojnie?! Wiesz, że prawie przez ciebie zginęła?!
- I dobrze, może zobaczył byś co znaczy kogoś stracić.
- Nie pierdol bo to ty chyba nie do końca to wiesz!
Uderzyłem nim o ścianę po czym puściłem przez co z powodu lekkiego szoku osunął się na ziemię, ale szybko wstał, a ja odszedłem kawałek od niego idąc w głąb mieszkania.
- Kojarzysz Skylar? - zapytał nagle.
- Co? - odwróciłem się do niego.
- Wiesz o kogo chodzi.
Nie odezwałem się, poprostu patrzyłem na niego.
- Była ze mną, potem zostawiła mnie dla innego. Wiesz dla kogo? Dla ciebie! I co z tego miała?! Gówno! Bo wybrałeś inną.
- Nie wierzę, że to cię tak obchodzi.
- Może by nie obchodziło, gdyby nie to, że nawet po tym jak się ożeniłeś ona dalej o tobie gadała. Dalej wierzyła, że to coś da. Zabroniła mi nawet widywać się z córką, a teraz co? Nawet moja córka się w tobie zakochała.
- Chwila... Kate to...
- Kate to moja córka.
- To wszystko jest popierdolone.
- Jak cholera, prawda? A to wszystko przez ciebie.
- Nie, to przez urojenia Skylar.
- Nie waż się tak o niej mówić.
- Mówię jak jest. To ona zepsuła moją rodzinę i zabiła dziecko narażając na śmierć May prawie 20 lat temu.
- Nie...
- Tak.
- Sky nikogo nie zabiła! - rzucił się na mnie z pięściami, co prawda dostałem kilka razy w klatkę piersiową i raz czy dwa w twarz ale zdążyłem zareagować zanim zrobił mi coś poważniejszego i przycisnąłem go do ściany.
- Mam ci pokazać pieprzone papiery sprzed dwudziestu lat?!
- Ona nie...
- Ona jest chora. Nawet jej własna córka nie chce o niej mówić.
- Dlaczego mam ci wierzyć.
- Nie musisz, ale lepiej żebyś uwierzył w to, że w przeciągu kilku godzin będzie tu policja.
Nawet się na niego nie obejrzałem, tylko wyszedłem z mieszkania trzaskając drzwiami.
Wsiadłem do zaparkowanego na parkingu Range Rovera i siedziałem w nim przez kilka minut, zanim ruszę z powrotem do szpitala postanowiłem zrobić jeszcze jedną rzecz.
Wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem odpowiedni numer.
- Christian? Jest u siebie. Zajmijcie się nim zanim ucieknie.
Czułem się dziwnie pusty, jakby cała złość i smutek ze mnie wyparowały. Jadąc tu chciałem tylko pobić go do nieprzytomności i wygarnąć wszystko co zrobił, a dowiedziałem się tylko, że jest powiązany z kimś z kim męczyłem się kilkanaście lat temu i nie zrobiłem mu żadnej krzywdy.
Droga do szpitala dłużyła się w nieskończoność, a ja dalej miałem wrażenie, że o czymś zapomniałem.

ALLAIN

Otworzyłem drzwi mieszkania i całą trójką weszliśmy do środka.
Mel wyglądała na smutną, ale w sumie się jej nie dziwię, o tak wielu rzeczach nie wiedziała, a teraz to wszystko na nią spadło.
- All... Mogę się przespać? - zapytała.
- Em, jasne. Leć na górę. Możesz iść do naszej sypialni.
Posłała mi tylko niemrawy uśmiech i ruszyła schodami w górę.
To wszystko naprawdę ją wymęczyło.
Kilka dni temu martwiłem się o życie swojej dziewczyny, a teraz, kiedy znowu mam ją przy sobie i powinienem się tym cieszyć, myślę jak pomóc siostrze, co powiedzieć tacie i jak patrzeć na to co stało się mamie.
- All... - wyrwała mnie z zamyśleń Meg.
- Hm? - zapytałem siadając na kanapie.
- Wszystko będzie dobrze.
- Chciałbym w to wierzyć, serio.
- Spójrz na to inaczej. Chciałeś mnie odzyskać i się udało, po wielu próbach ale jednak, tak samo będzie z Maycy, obiecuję. Wszystko będzie dobrze.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem, ja ciebie też.
Oparła o mnie głowę, a ja poczułem, że naprawdę mam kogoś kto będzie ze mną w trudnych chwilach.
- Kocham cię tak jak nigdy wcześniej nie kochałem nikogo. Kiedy zniknęłaś...
- Nie myśl o tym. Ważne, że już jestem.
- Wszyscy się o ciebie martwiliśmy.
- Wiem. Dużo słyszałam od Chrisa. - uśmiechnęła się, a następnie poczułem delikatny pocałunek na policzku.

These years| Shawn Mendes Where stories live. Discover now