Rozdział 20

537 30 4
                                    

Nie żyje.

Osoba, którą już raz straciłam nie żyje.

Muszę znaleźć Lenning'a i zemścić się za to co zrobił mojemu tacie. Jednak nie jestem pewna gdzie powinnam zacząć poszukiwania i jak w ogóle je zacząć. Jack nie zostawi mnie samej, wiem o tym, cały czas trzyma mnie za trzęsącą się dłoń i ciągnie przed siebie.

W końcu znajdujemy Lillian i Ethan'a, znajdują się po prawej stronie placu schowani za wielką skrzynią, podbiegamy do nich cicho.

-Gwen, gdzie twój tata? - spoglądam na Ethan'a na dosłownie sekundę lecz po chwili przenoszę swój wzrok na ziemię. - O cholera, Gwen...

-Tak mi przykro - Lillian kładzie mi dłoń na wierzch mojej, jednak od razu wyrywam ją z jej uścisku.

-To twoja wina, gdybyś wcześniej nas nie wystawiła, mój tata by żył i wszyscy bylibyśmy już dawno na zewnątrz.

-Gwen, daj jej spokój, zjebała sprawę ale czasu już nie cofniesz, musimy się skupić na tym co się dzieje teraz - Jack całuję mnie delikatnie w czoło żebym się uspokoiła co ku mojemu zdziwieniu faktycznie trochę pomaga.

Ma rację, muszę się skupić na tym co się dzieje teraz, na tym że chcemy stąd uciec, jednak nie mam zamiaru odpuścić Lillian.

Z jednej strony ją rozumiem, my nie wiemy jak wygląda eksperyment, który zdążyli tylko zrobić na Lillian, rozumiem że chciała, żeby ten koszmar się skończył i przestali, ale naraziła nas wszystkich, mogliśmy wszyscy zginąć, Lenning nie należy do osób, które potrafią się zlitować.

-Dobra, nasz wcześniejszy plan diabli wzięli, mamy jakiś plan B?

-Raczej będziemy improwizować, Ethan. - Jack wychyla się odrobinę zza skrzyni - Napewno nie poszli od razu po naszym złapaniu otworzyć drzwi, co powiecie na zrobienie podkopu?

-Podkopu? Jack, to trwa a my nie mamy na to czasu, znajdą nas - odburkuje i również zerkam zza skrzyni, na placu jak wcześniej znajduje się mnóstwo żołnierzy, którzy są gotowi rozstrzelać nas jedno po drugim. Im bardziej przyglądam się tej scenerii tym mam większe przekonanie do pomysłu Jack'a.

-To zrobimy tak by nas nie znaleźli, musimy znaleźć łopaty lub chociaż coś, co pomoże nam sprawnie kopać bez zwracania na siebie uwagi.

-Wydaje mi się że mamy to już z głowy i ktoś o nas pomyślał - wskazuję na dwie łopaty oparte o budynek, na twarzy Jack'a wkrada się szeroki uśmiech, podchodzi cicho do łopat i przynosi je nam.

-Ponieważ to jest męska robota, wy drogie panie staniecie na straży i będziecie nas informować o nadchodzącym zagrożeniu, okej? - ja i Lillian kiwiemy zgodnie głową, Jack przekazuje jedną łopatę Ethan'owi i bez zastanowienia zaczynają kopać od razu przy skrzyni by nie zwracać na siebie uwagi.

Wyglądam zza skrzyni sprawdzając czy żaden żołnierz nie zbliża się do nas, obok mnie staje Lillian.

-Przykro mi z powodu twojego taty. - nic nie odpowiadam, nie mam ochoty z nią rozmawiać, tym bardziej o śmierci mojego taty, jednak ona tego nie zauważa i kontynuuje - Wiem, że uważasz mnie za winną jego śmierci, ale ja chciałam tylko ratować swoje życie.

-Narażając nas wszystkich. - odburkuje pod nosem lecz dziewczyna bez problemu słyszy moje słowa - Lillian, nie mam ochoty na żadną rozmowę. - odpowiadam stanowczo i praktycznie w tej samej chwili zauważam Lenning'a kierującego się z powrotem do budynku.

Na jego widok od razu moja złość wraca, mam ochotę rozerwać go na strzępy, zauważam tylne drzwi przez które wyszliśmy ostatnim razem.

Bez zastanowienia kieruje się w ich stronę, słyszę za swoimi plecami szepty żebym wracała jednak ja nie zatrzymuje się i idę przed siebie.

Upewniam się czy za drzwiami nie ma kogoś kto pokrzyżowałby mi wszystkie plany, jednak nikogo tam nie ma.

Wchodzę cicho do budynku i kieruje się w stronę gabinetu Lenning'a, w pewnym momencie na mojej drodze staje jeden z żołnierzy, chowam się za ścianą, cholera i co teraz? Rozglądam się w poszukiwaniu czegoś pożytecznego i natrafiam wzrokiem na metalową rurkę, nie mam zielonego pojęcia skąd tak ni stąd ni z owąd na podłodze leży metalowa rurka i po co ale może się okazać bardzo przydatna.

Podnosze przedmiot z podłogi i czekam cierpliwie aż żołnierz podejdzie bliżej, gdy znajduje się już obok mnie uderzam go z całej siły w tył głowy, mężczyzna ląduje na podłodze.

Mam gdzieś to czy żyje czy nie, nawet nie mam zamiaru tego sprawdzać, łapie go za nogi przenoszę go do małego pomieszczenia które przypomina mały magazyn, gdy już znajduje się w środku zabieram jego broń i wychodzę z pomieszczenia zamykając drzwi.

Kieruje się dalej w stronę gabinetu, w końcu docieram na miejsce, jednak nie wchodzę od razu do środka. Mam pewne wątpliwości.

Co jeśli tam wejdę i stchórze?

Co jeśli zrezygnuje i wrócę do Jack'a i reszty?

Mam mętlik w głowie, tak bardzo chce się zemścić za to, że ten skurwiel odebrał mi ostatnią osobę z mojej rodziny, z drugiej strony, żaden z nich nie chciałby żebym stała się jak Lenning.

Jednak chęć zemsty wygrywa i wchodzę do gabinetu od razu celując w mężczyznę. Lenning unosi ręce i uśmiecha się szeroko na mój widok.

-Witaj Gwendolyn, widzę że udało Ci się wydostać ponownie z celi.

-Powinniście pomyśleć nad lepszymi zabezpieczeniami albo chociaż nad wyszkoleniem tych głąbów. - Lenning wybucha śmiechem na moje słowa.

-Masz rację, pilnowanie waszej czwórki jest dla nich ciężkim orzechem do zgryzienia. - zauważam że mężczyzna zaczyna powoli się do mnie zbliżać, od razu moje mięśnie napinają się.

-Nie radzę Lenning, jeszcze jeden krok a  nafaszeruje cię kulami.

-Daj spokój dziewczyno, czy wy naprawdę myślicie że uda wam się stąd uciec?

-Owszem i zdziwisz się kiedy nam się to uda.

-Raczej nie bo nic takiego nie będzie miało miejsca, kochana.

-Zobaczymy - pociągam za spust.
_______________________________________
Dzisiaj trochę krótszy rozdział, ale mam nadzieję że wam się spodoba.
Jeśli macie jakieś pomysły co do opowiadania chętnie się z nimi zapoznam 😊

The Zombie World Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz