DAR OD LOSU -15-

157 13 2
                                    

Jechałem właśnie drogą która przypominała mi tylko o jednym, o tym jak zawiniłem i straciłem miłość mojego życia. Nie mam pojęcia czemu akurat tędy postanowiłem pojechać, być może jakieś silne uczucie mnie tu zaciągnęło.

Nie chciałem brać Tae, wkońcu pokłócił się z Kookiem a nie chce niszczyć ich dziwnego związku.

Jedyne na co miałem ochotę to chęć pobycia trochę sam na sam z przemyśleniami. Było może popołudnie, około 15. Uznałem że zatrzymam się na chwilę aby zapalić. Wyciągnąłem paczkę papierosów i zapalniczke. Dym neutralizował cały stres, moje mięśnie mogły się rozluźnić, a ja mogłem tylko myśleć co będzie dalej. Jak potoczy sie moje życie, bez tej jednej osoby.

W pewnym momencie uszłyszałem bieganie i krzyki, było ich więcej niż jeden, przez co sie zmieszały. Uznałem że to jakieś dzieciaki które bawią się w berka, więc niechcąc wysłuchiwać wrzasków wsiadłem do auta i ruszyłem. Nie przejechałem nawet 20 metrów, gdyż gwałtownie zahamowalem.

Przed maską pojazdu zauważyłem średniego wzrostu mężczyzne w blond włosach. Stał odwrócony tyłem więc nie byłem w stanie stwierdzić kto to. Wysiadłem z samochodu aby zapytać się czy wszystko w porządku, co prawdą jest że zaniepokoił mnie fakt że wyglądał jak 7 nieszczęść. Zawołałem niskim głosem a owy chłopak odwrócił się gwałtownie.

Kiedy zobaczyłem jego twarz, myślałem że śnie, mój oddech zatrzymał się na parę sekund, serce zabiło znacznie szybciej a z moich oczu poleciał strumień łez niczym wodospad. Z niedowierzaniem ruszyłem w strone chłopaka, nadal nie mogąc uwierzyć w to co widze.

Przedmną stał mój Jimin, mój kochany którego myślałem że straciłem. Nie wiedziałem czy dziękować Bogu, czy to cud, czy los się do mnie uśmiechnął i postanowił dać mi jeszcze jedna szansę. Zanim zdążyłem wtulić się w ciało mojego Jimina usłyszałem cichy głos:

- Yoo-yoongi tęskniłem...-wymruczał słabo Park

Po tych słowach wiedziałem że to nie może być sen, już wiedziałem co to za uczucie mnie tu ściągnęło, była to ciągła nadzieja i miłość.

Przytuliłem go jak nigdy dotąd, on oczywiście to odwzajemnił równie mocno ściskając mnie tali. Jego małe rączki zacisneły się w piąstke na moich plecach. Płakał, nigdy go takiego nie widziałem i nie chciałem już widzieć.

- Jimin.... -wyszeptałem -myśl -myślałem że ni-nie żyjesz- to było jedyne zdanie jakie zdołało wyjść z moich ust.

Zdziwiło mnie że nie dostałem odpowiedzi. Momentalnie poczułem jak ucisk na biodrach się poluźnia, wręcz puszcza moją talie. Spanikowałem nie wiedziałem co się dzieje, dopóki nie zauważyłem osuwajacego się ciała Jimina na ziemię. W ostatniej chwili zdążyłem go złapać aby nie zaliczył bliskiego spotkania z asfaltem.
Spojrzałem w jego piękne oczy, jednak były zamkniete a oddech coraz bardziej zwalniał. Próbowałem go obudzić lecz na marne..

- Jimin obudź się. Co się dzieje!?
Jiminie...proszę...- wyszeptałem tuląc mocniej ciało

Bez zastanowienia zabrałem go do auta i ruszyłem w stronę szpitala. Nie zwracałem uwagi na to że przekroczyłem prędkość 4 krotnie, liczył się tylko on i to żeby przeżył. Wiedziałem że nieunormowany oddech to nic dobrego, uświadomiłem sobie że bez pomocy lekarskiej się nie obejdzie.

Po stresujących 15 minutach dojechałem, nawet nie zadzwoniłem do chłopaków aby przekazać im wiadomość. Byłem w za dużym amoku.

Wziąłem na ręce Jimina, nadal był nieprzytomny a jego oddech był coraz płytszy. Nie mogłem dopuścić aby teraz umarł, nie teraz. Zrobię wszystko aby przeżył skoro los tak potoczył bieg wydarzeń i pozwolił nam się ponownie spotkać.

𝓨𝓸𝓾'𝓵𝓵 𝓫𝓮 𝓶𝓲𝓷𝓮 ~ 𝓨𝓸𝓸𝓷𝓶𝓲𝓷Where stories live. Discover now