Robin Buckley x Reader

2.1K 38 16
                                    

Smut (taki trochę light smut) dla bombshellxbitch przepraszam za takie opóźnienie :))))))
Jak nie zdam z analizy filmu to przez preferencje.

Liceum w Hawkins słynęło z ogromnej różnorodności. Przechadzając się korytarzami, bez trudu można było rozróżnić poszczególne warstwy społeczne szkoły. Elita szkoły, dzieci najbogatszych mieszkańców miasta, spędzała większość czasu w stołówce, siedząc na stołach i ławkach, plotkując na każdy możliwy temat; romansów, rozstań czy zakupów. Cheerleaderki oraz footballiści w każdej wolnej chwili przebywali na boisku- nawet nie trenując do najbliższych zawodów. Bibliotekę w większości zajmowali stereotypowi kujoni, ucząc się na najbliższe egzaminy. Większość korytarzy zajmowali ludzie, którzy nie przynależeli do grup, lawirując między nimi albo nie przejmując się kategoryzowaniem. Było jednak coś, co łączyło wszystkich uczniów. Coś, co nie schodziło z ust stałych bywalców drogich sklepów, bibliotek czy siłowni.

Imprezy.

Jedno trzeba było przyznać, domówki we wschodniej części miasta były omawiane przynajmniej dwa tygodnie wcześniej, a przez dwa tygodnie po wydarzeniu, większość uczestników wciąż wspominała wszystko co się wydarzyło. Tak też było i tym razem. Z okazji nadchodzących Walentynek, w domu kapitana drużyny koszykarskiej pojawili się przeróżni ludzie. Nie tylko licealiści, ale również ci, którzy szkołe już skończyli- dawno lub dopiero co.

Chociaż znałaś znaczną większość gości, bez najbliższej przyjaciółki czułaś się nieco nieswojo. Nie przepadałaś za długimi, bezcelowymi rozmowami, tym bardziej gdy kogoś nie znałaś. Sięgnęłaś po plastikowy kubek, nalewając sobie trochę coli. Nie byłaś spragniona, jednak nie wiedziałaś co zrobić z rękami, które co chwilę chowałaś i wyjmowałaś z kieszeni. W końcu, po prawie dwóch godzinach od pojawienia się na imprezie, gdy zaczynałaś tracić nadzieję, ktoś przykuł twoją uwagę. Delikatny uśmiech wkradł się na twoje usta, gdy tylko ujrzałaś jasnobrązowe włosy do szyji. Od razu rozpoznałaś stojącą po drugiej stronie pomieszczenia Robin, zażarcie dyskutującą o czymś ze Steve'em.

—To była przeszłość i wracał do przyszłości. Przerabialiśmy to pół roku temu.— udało ci się usłyszeć mimo ogólnego zamieszania i muzyki

—To nadal nie ma sensu. — odparł brunet, rozkładając w ręce

Głos Buckley w jakiś dziwny sposób powodował, że czułaś w żołądku przyjemne łaskotanie, a endorfiny od razu rozprzestrzeniały się po całym twoim ciele. Chciałabyś móc rozmawiać z nią tak swobodnie jak Harrington, jednak za każdym razem gdy próbowałaś zamienić z dziewczyną chociaż jedno zdanie, twoje serce waliło jak oszalałe, a rumieńce występowały praktycznie na całej twarzy. Jednak po kilkunastu nieudanych próbach obiecałaś sobie, że do święta zakochanych musisz wyznać jej co czujesz. Choć starałaś się odsunąć myśli o tej sytuacji, już kilka tygodni wcześniej miałaś ułożone w głowie różne scenariusze rozmowy i tego jak może potoczyć się sytuacja- i jak tragicznie możesz wypaść.

—Zagrajmy w ,,Siedem minut w niebie"!— krzyknął ktoś z tłumu

Większość nastolatków szybko podchwyciła temat, przerywając tańce, by tłumnie zebrać się przy drzwiach do niewielkiej szafy. Przygryzłaś wargę, czując szansę na poważne poroznaiwanie z Buckley. Gdy wszyscy będą zajęci obmacującymi się nastolatkami, nikt nie zwróci uwagi na poważne rozmowy toczące się za ich plecami. Odkładając kubek na blat, zacisnęłaś ręce, gotowa by zrobić pierwszy krok nad którym zastanawiałaś się zdecydowanie za długo. W końcu ruszyłaś w stronę dziewczyny, przeciskając się między obserwatorami gry, dopóki ktoś nie złapał cię za rękę, wyciągając na środek zbiegowiska.

—Oto pierwsza odważna! — wykrzyknął jeden z nastolatków, unosząc twoją rękę do góry

Mimo twojej głośnej dezaprobaty, nikt nie przejmował się twoją opinią, dopóki mieli zagwarantowaną dobrą zabawę. Wiedząc, że niewiele zrobisz w obecnej sytuacji, modliłaś się tylko w duchu, żebyś wylądowała zamknięta w szafie z kimś kogo znałaś na tyle, by wiedział, że może odpuścić.

—[T/I]?— głos Robin przebił się przez gwar, a postać dziewczyny chwilę później pojawiła się raptem kilka metrów od ciebie. Najwyraźniej zauważyła, że kierujesz się w jej stronę, a nagłe zniknięcie z pola widzenia wydało się podejrzane.

—Weźcie Buckley!— zaśmiał się ktoś z tyłu

Wszyscy zebrani wymienili spojrzenia, milknąc na chwilę. W końcu jednogłośnie podjęli decyzje i uznając to za wspaniały żart- wypchnęli dziewczynę na środek, tuż obok ciebie.

—To głupie, dajcie spokój...— starałaś się wybronić, gdy uczniowie, wykrzykując różne hasła i śmiejąc się, jakby był to ich najbardziej udany żart ostatnich dni, zamykali drzwi od szafy.

Światło praktycznie nie docierało do pomieszczenia. Jedynie wąska szpara między dzwiami a podłogą przepuszczała wąską smugę światła. Miejsce był bardzo ograniczone przez kurtki, płaszcze i futra, niektóre pewnie jeszcze z lat sześćdziesiątych. Chociaż nie było tego po tobie widać, zaczynałaś panikować coraz bardziej z każdą upływającą sekundą. Najpierw chciałaś uderzać w drzwi tak długo, dopóki was nie wypuszczą, później postanowiłaś siedzieć na ziemi przez najbliższe minuty, kończąc na zamiarze płakania i próśb o litość.

—No...to, wiesz.— jąkałaś się, starając znaleźć jakieś odpowiednie słowa, które nagle umykały ci z głowy — Fajna impreza, nie?

—[T/I]...— szepnęła Robin, łapiąc cię za rękę

Nie byłaś w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa. Serce zaczęło bić ci jak szalone, a żołądek podszedł go gardła. Zanim zrobiłaś jakikolwiek ruch, Buckley złączyła wasze usta w pocałunku. Drżącymi rękami sięgnęłaś ku jej włosom, wsuwając w nie palce. Nigdy nie poznałaś kogokolwiek o tak jedwabistej fakturze włosa. Początkowo przyglądałaś się dziewczynie zszokowana, jednak z czasem przymknęłaś oczy, oddając pocałunek z tą samą energią. Oparłaś się o ścianę, w żadnym razie nie przerywając czynności, która w obecnej chwili była bardziej niż nocna mara- wręcz błogosławieństwo.

Robin, początkowo umiejscawiając swoje dłonie na twoich biodrach, sunęła nimi w górę twojego torsu, błądząc po całym twoim ciele, co powodowało nagłą gęsią skórkę i uderzenia gorąca. W końcu sięgnęła ku twojej niebieskiej bluzce, wkładając pod nią swoje ręce. Zimne opuszki palców dziewczyny, którymi przemierzała twoją klatkę piersiową spowodowały, że wstrzymałaś oddech. W końcu sięgnęła ku zapięciu stanika, odpinając go. Jej coraz pewniejszy dotyk na twoich piersiach mimowolnie zmuszał cię do stłumionego pocałunkami jęku. Nie mogłaś uwierzyć, że wszystko to działo się naprawdę, jednocześnie wiedziałaś, że to tylko gra, zabawa, nic zobowiązującego, jednak usilnie starałaś się czerpać jak najwięcej.

Gdy głosy za drzwiami zaczynały nabierać na sile, Robin odsunęła się od ciebie nieznacznie, posyłając w twoją stronę uśmiech. Najpiękniejszy jaki widziałaś.

—Posłuchaj, bo ja...— zaczęłaś

—Wiem. — przerwała ci Buckley —Domyśliłam się, gdy kupowałaś u nas lody trzy razy dziennie.— dodała, gdy drzwi otworzyły się nagle, a po pokoju rozległy się zawiedzione głosy.

Stranger Things PreferencjeWhere stories live. Discover now