Eleven Hopper x Reader

1.5K 23 7
                                    

Angst (tu też w sumie taki raczej light angst) dla opsesjakropkakom
Enjoy

Deszcz, pomimo październikowego ciepła padał od kilku godzin. Smugi kropli wody płynęły po szybie okna, prześcigając się jedna przez drugą, łącząc i rozdzielając. Gdy byłaś mała, często siadałaś przed oknem, licząc krople deszczu ześlizgujące się na parapet. Uspokajało cię to i pozwalało skupić myśli na czymś innym. Tym razem deszcz nie pomagał ci w żadnym razie, wręcz pogarszał całą sytuację.

To było jak wczoraj. Brunetka panicznie bała się głośnych grzmotów, siedząc z tobą w rogu pokoju i czekając, aż burza wreszcie się skończy. Złapałaś ją wtedy za rękę, powolnym krokiem prowadząc bliżej szyby. Wzięliście ze sobą koc i poduszki, przyglądając się tańcom błyskawic na niebie, wciąż nie puszczając swoich dłoni.

Na samo wspomnienie, zacisnęłaś oczy hamując przypływ łez. Położyłaś się na łóżku, przyciągając kolana pod brodę. Różowa kołdrą przypomniała ci sytuacje sprzed kilku miesięcy, gdy Eleven nocowała u ciebie po raz pierwszy. Spała pod tą samą kołdrą, podczas gdy ty, na niewygodnym materacu dla gości tuż obok. Gdy w końcu zdecydowałyście się iść spać, dziewczyna podniosła się, zabierając kołdrę z łóżka i kładąc się koło ciebie.

Nawet nie zwróciłaś uwagi, kiedy łzy zaczęły spływać po twojej twarzy, spadając na pościel i zostawiając na niej mokre ślady. Tak niewiele brakowało, by wszystko było jak dawniej. Mogłybyście siedzieć teraz razem i jeść gofry albo grać z resztą grupy w Dungeons and Dragons. I napewno by tak było, gdyby nie ten jeden feralny dzień, który obrócił wasze życie o sto osiemdziesiąt stopni. Czwarty lipca. Święto niepodległości, zabawa, szczęście i beztroska. Jedynie z perspektywy niezamieszanych w taką tragedię ludzi. Niestety, obie byłyście w to zamieszane bardziej niż ktokolwiek by tego chciał.

Pamiętasz niektóre momenty jak przez mgłę, natomiast inne jakby właśnie się działy na twoich oczach. Dokładnie potrafisz odwzorować chwile ostatecznej bitwy w Starcourt. Pamiętasz, jak podpalałaś lont fajerwerków, którymi rzucałaś w Łupieżce Umysłów. Pamiętasz, jak głośno krzyczałaś, ledwo powstrzymując się od łez, gdy zbliżał się do El, która nie była w stanie nic z tym zrobić. Bałaś się. Cholernie się bałaś. Jednak zupełnie nie o siebie, równie dobrze, mogliby cię tam zaatakować- to bezpieczeństwo dziewczyny było dla ciebie najważniejsze. Raptem kilkanaście minut później siedziałyście w karetce przed galerią handlową, czekając na rozwiązanie sytuacji. Oczekiwanie wydawało się ciągnąć w nieskończoność, a z każdą minutą niepokój Eleven wzrastał. Doskonale pamiętasz, jak gładziłaś jej rękę, zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Gdy tylko pojawiła się Joyce oraz Murray, gwar kręcących się ludzi, dźwięk syren strażackich i helikopterów nagle jakby przycichł. Do was obu dotarło, co właśnie się wydarzyło. Dziewczyna jeszcze przez chwilę stała w bezruchu,  wpatrując się w Byers i starając się opanować, jednak im bardziej rozumiała, że jej ojciec już nie wróci, tym bardzije osuwała się na ziemię. W końcu upadła na kolana, zanosząc się głośnym płaczem, bo to jedyna rzecz, jaką była w stanie jeszcze zrobić. Usiadłaś wtedy tuż obok, mocno ją obejmując. Nie ruszyłyście się z miejsca przez dobrą godzinę. Ludzi was mijali, mówili coś, jednak nie miało to żadnego znaczenia. Dramat, jaki odbywał się w umyśle Jedenstki był wręcz nie do opisania.

Właśnie wtedy zaczęło się między wami psuć. Dziewczyna nie chciała rozmawiać o swoich emocjach, problemach, przemyśleniach. Zaczynałaś mieć jej za złe, że wolała siedzieć zamknięta w pokoju niż wyjść z tobą do salonu gier. To już nie była ta sama El, a ty nie byłaś tą samą sobą. Przepłakałaś równie dużo nocy, tęskniąc za wszystkim co was łączyło. Nie byłaś w stanie normalnie z nią rozmawiać, każda próba kończyła się jakąś kłótnią, a obie wracałyście do domów jeszcze bardziej zirytowane. Wszyscy tłumaczyli, że niedługo przejdzie, że trzeba dać jej czas. Jednak plany pokrzyżowała wam informacja o przeprowadzce, o której dowiedzieliście się tydzień przed wyjazdem Byers'ów i Eleven. Miałaś do niej ogromny żal albo przynajmniej tak to sobie tylko tłumaczyłaś, cierpiąc bardziej niż to okazywałaś. Początkowo planowałaś nie pojawić się na pożegnaniu całej czwórki, jednak rodzina przekonała cię do tego. Wiedziałaś, że nie wybaczysz sobie, gdy nie wyjaśnicie sobie waszych emocji i przemyśleń, jednak do tego nie doszło. Bałaś się z nią o tym rozmawiać, zatem ani razu nie poruszyłaś tego tematu. Wasze pożegnanie było równie ciche. Przytuliłyście się. To tyle. Pozwoliłaś jej odjechać i zwyzywałaś od najgorszych podczas samotnego powrotu do domu. A prawda była taka, że chciałaś ją z powrotem- tylko tyle.

Schowałaś twarz w dłoniach, biorąc kilka głębokich oddechów. Gdybyś powiedziała coś więcej czy mniej, może wszytsko potoczyłoby soe inaczej. Co wieczór wyobrażałaś sobie różne scenariusze, na wszelki wypadek. Słysząc dźwięk  telefonu, niechętnie podniosłaś się na łokciach, by sięgnąć po słuchawkę.

—Halo? — odezwałaś się, słysząc tylko szum po drugiej stronie

—[T/I]— dało się słyszeć niepewny głos El— To ja.— oznajmiła, po krótkiej chwili ciszy — Dzwonię, żeby powiedzieć, że jesteśmy już na miejscu.

Zacisnęłaś zęby, powstrzymującą się od płaczu na dźwięk głosu dziewczyny. . Pociągnęłaś nosem, starając się uspokoić serce, które zaczęło bić jak szalone.

—Hej...— odparłaś w końcu — Posłuchaj, muszę ci coś powiedzieć. Przepraszam. — ostatanei słowom wypowiedziałaś, szlochając jak dziecko —Tak bardzo cię przepraszam. Za wszystko...

—Ja ciebie też. — głos dziewczyny również łamał się, gdy mówiła — Kocham cię.

—Ja też cię kocham. — wyszeptałaś, już zupełnie nie powstrzymując się od płaczu — I cieszę się. Naprawdę. Muszę cię odwiedzić. — wydukałaś

—Będzie dobrze.

Głos nastolatki w pewien sposób ukoił twoją duszę, znów czułaś nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro. Nie wiedziałaś czy naprawdę tak będzie, to było tylko przeczucie.

Ale przeczucia były najlepsze...

Stranger Things PreferencjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz