▪︎ 2 - 𝑵𝒊𝒆𝒛𝒏𝒂𝒋𝒐𝒎𝒚

261 12 29
                                    

Dzisiejszy rozdział jest specjalnie dla Desserina UwU
Masz kolejną część Imperium Candy'ego XD ❤

Wstałam z łóżka, po ostatnim morderstwie które widziałam po prostu zwinęłam się pod kocem i poszłam spać, potrzebowałam odpoczynku. Jak co dnia zjadałam szybkie śniadanie, założyłam mój płaszcz i wyszłam na dwór by sprawdzić czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Skierowałam się na północną część miasta gdyż to tam zazwyczaj spotykałam potrzebujących . Zdarzały się różne osoby, od dzieci po starszych. Lubiłam pomagać, czasami czułam że to jedyne w czym mogę się przydać. W głowie słyszałam krzyki ofiar, za każdym razem wracało to do mnie jak bumerang. Nie mogłam pozbyć się tych myśli. Tak bardzo mnie pochłonęły, że nie zauważyłam osoby na którą chwilę potem wpadłam. Gdyby nie to że owa osoba złapała mnie w tali najprawdopodobniej zaliczyłabym bolesny upadek.

- Przepraszam, nie zauważyłam ciebie - zaczęłam się tłumaczyć.

- Nic nie szkodzi, ale następnym razem bardziej uważaj, nie wiadomo kogo można spotkać. - nieznajomy zdjął kaptur. Był to chłopak o ciemno brązowych włosach posiadający heterochromię. Jedno jego oko było w kolorze niebieskim, a drugie w brązowe. Uśmiechnął się ciepło i wyciągnął do mnie rękę. - Noen Ayers miło mi poznać. - podałam mu rękę.

- Kaitlyn, mi również bardzo miło. - odwzajemniłam uśmiech

- Nie posiadasz nazwiska? - spojrzał na mnie podejrzliwie

- Posiadam, ale czy to rozważnie przedstawiać się pełnymi inicjałami?

Chłopak wzruszył ramionami

- Praktycznie każdy w tej dzielnicy zna każdego, a ciebie jakoś nie kojarzę. Chciałbym się upewnić że nie trafiłem na szpiega, albo inną niemile tu widzianą osobę.

- Skoro tak, to dlaczego ty się przedstawiłeś? Gdybym była szpiegiem mogłabym na ciebie donieść, prawda?

- Ja akurat nie mam nic do stracenia, ale inni ludzie tutaj, już tak. W razie czego chciałabym ich ostrzec.

- Kaitlyn Hope  - nie zamierzałam podać prawdziwego, ale nazwisko panieńskie mojej matki powinno się nadać.

- Nie kojarzę, ale zapamiętam na przyszłość. Gdybyś okazała się nie być po naszej stronie. Mniejsza z tym, przychodzę tutaj by w razie czego udzielić komuś pomocy, a ty?

- To tak samo jak ja! Chcesz się do mnie dołączyć?

- Dołączyć do ciebie? Raczej ty do mnie.

Nie skomentowałam tego, jedynie ruszyłam za nim. Przechadzaliśmy się razem szukając kogoś, aż usłyszeliśmy płacz jakiejś kobiety. Poszliśmy w stronę źródła dźwięku. Przy jednym z domów stała grupka gapiów. Przy wejściu kobieta szarpała się z paroma osobami.

- Przepraszam co się tu stało? - zapytałam losową osobę.

- Jej syn został zaatakowany przez tego klowna parę dni temu. Lekarze próbowali ratować chłopca ale rany są zbyt poważne dlatego zadecydowali podać chłopcu truciznę by przyśpieszyć mu śmierć i oszczędzić cierpienia. Jego matka się z tym nie zgadza i nie chce wpuścić ich do mieszkania. - pokiwałam ze zrozumieniem głową i podeszłam do kobiety.

- Przepraszam, mogę zobaczyć pani syna? Może mogłabym pomóc.

- Już nie ma jak go ratować dziecko - powiedział jeden z lekarzy.

- Proszę, może dam radę.

- Zgadzam się, wierzę że jest dla niego jeszcze jakaś nadzieja. -  matka chłopca otworzyła drzwi i szybkim ruchem ręki wskazała żebym weszła do środka

Wild Road ♧ Candy PopWhere stories live. Discover now