Rozdział 4

17 2 0
                                    

- Może powinniśmy to sprawdzić? - podeszłam do niego pod drzwi.

- Nie, to nie nasza sprawa - trzasnął drzwiami i naburmuszony poszedł odłożyć kubek do zlewu.

- A co jeśli tej osobie się coś stało? Przecież w zasięgu kilometrów nie ma żywej duszy! - podeszłam znowu widząc, że chce unikać tej konfrontacji.

- W porównaniu dla tego co tam jest, Ty Graper jesteś przystawką - wysyczał rozzłoszczony, po czym usłyszałam trzask szkła w zlewie.

- Szlak by to! - ryknął nagle.

Podbiegłam, spostrzegłam roztłuczony kubek w zlewie i kawałki szkła w ręce Finstock'a. Zaczął je szybko wyjmować, tak żeby rana mogła się zregenerować.

- Nic Ci nie jest?! - spanikowałam.

- Uspokój się Graper - starał się panować nad swoim głosem.

- To niech pan się uspokoi! - krzyknęłam na co on spojrzał na mnie zdziwiony - Ktoś jest w tej okolicy, ktoś kogo pan nie chce spotkać lub się go boi.

- Po pierwsze o pół tonu ciszej, Graper - starał się trzymać nerwy na wodzy - A po drugie, to nie jest twoja sprawa.

- A ja nawet nie mam przy sobie mojej broni - zaczęłam nerwowo chodzić w kółko.

- Nie będziemy z nikim walczyć idiotko - zostawił kawałki kubka w zlewie i wściekły skierował się na piętro.

Od razu pobiegłam za nim i dysząc weszłam do pokoju. Siedział na krześle balkonowym i czytał książkę.

Byłam coraz bardziej zirytowana jego zachowaniem. Zeszłam na dół i spostrzegłam, że pod schodami są jakieś drzwi, których wcześniej nie zauważyłam. Otworzyłam je i zaświeciłam światło. To musiała być piwnica. Zeszłam powoli w dół i spostrzegłam mnóstwo różnych rzeczy, od drewna układanego w stosy, po siekiery i... Wiatrówka?! Chwyciłam ją do rąk i zaczęłam szukać śrutów. W zakurzonej szufladzie znalazłam całe pudełko. Jeszcze tylko jakaś tarcza by się przydała. Jest! Zdmuchnęłam kurz ze stosu i wzięłam jedną sztuke. To wszystko co mi było potrzebne do szczęścia. Wyszłam z pomieszczenia, zgasiłam światło i pognałam na dwór. Niestety musiałam iść pod balkon, bo tam było najwięcej miejsca. Finstock wgłębiony w książkę lekko wychylił nos spoza stron. Zauważyłam to ale postanowiłam to ignorować. Przymocowałam kartkę do drzewa, następnie odeszłam około 15 metrów w tył. Naładowałam wiatrówkę i zaczęłam mierzyć. Na początku szło mi to z trudem.

- Odłóż to zanim zrobisz sobie tym krzywdę, Graper - syknął z góry.

- Żeby za chwile muszka nie zjechała mi przypadkiem na balkon - prychnęłam ze sztucznym uśmiechem.

Padł pierwszy strzał. Zobaczyłam, że Finstock na balkonie się wzdrygnął i lekko pochylił w dół. Chyba nie spodziewał się, że naprawdę wystrzelę z tego cacka. Pudło. Padł drugi, również pudło. Nawet próbowałam klęczeć na jednym kolanie, lecz to nic nie dało. Westchnęłam.

- Źle to robisz -  poślinił palec i odwrócił kartkę.

- W takim razie niech pan pokaże te swoje profesjonalne strzały - prychnęłam z pogardą. Nie oczekiwałam, że to zrobi, raczej były małe szanse, że ruszy swój tyłek z krzesła.

Wtem odłożył książę na stolik, wstał, przeskoczył przez balustradę i wylądował na kuckach w śniegu.

- Zamknij buzie, Graper - powiedział rozbawiony. Podszedł do mnie i bezwiednie wziął naładowaną broń.

Wymierzył i oddał strzał. Poszłam sprawdzić. Linia 8 była przebita śrutem. Gdyby trafił w sam środek to bym już chyba zrezygnowała z dalszej edukacji.

Czarna Krew - TOM IIIWhere stories live. Discover now