Rozdział 11

10 2 1
                                    

Spojrzałam na papiery, które leżały przed Finstock'iem. Gdy wtargnęłam do jego domu faktycznie był zajęty ocenianiem klasówek sprzed świąt. Następnie mój wzrok zatrzymał się na jego twarzy. Czy on zasypiał na tym krześle!?

- Niech pan się podniesie - podeszłam do niego i próbowałam go postawić do pozycji pionowej.

- Do cholery jasnej Graper! - wstał szybko jak piorun gdy odkrył moje zamiary w stosunku do jego osoby - Jeszcze nie mam problemów z koordynacją ruchów. 

Patrzyłam jak chwiejnym krokiem idzie w kierunku drzwi. Dobrze, że podbiegłam do niego bo potknął się na futrynie i prawie stracił równowagę. Zgasiłam światło i jakimś cudem doprowadziłam go do salonu. Nie śniło mi się o jego sypialni, te schody to byłby niezły wyczyn w tym momencie. Położył się, a ja przykryłam go kołdrą, gdy nagle chwycił mój nadgarstek.

- Nie idź - popatrzył się na mnie pół nieprzytomnie - Proszę.

Przypomniało mi się jak kilka razy byłam w podobnej sytuacji. Wtargnęłam do niego w nocy, cała zapłakana. No dobra, Finstock nigdy nie płakał, ale to nie zmienia faktu, że jego psychika w tym momencie była słaba i uległa na różne emocje. Lekko uśmiechnęłam się do niego i usiadłam w fotelu, w którym on niegdyś siedział i pilnował mnie podczas pełni. Wspomnienia wróciły. Wyjęłam komórkę i zobaczyłam, że mam kilka nieodczytanych wiadomości od Ithan'a. Przeczytałam każdy sms uważnie i dla pewności jeszcze kilka razy. Czy oczy mnie myliły? Siostra Derek'a została zaatakowana i musieli do niej jechać razem ze Scott'em. Całą noc zapewne ich nie będzie. Może to szczęście w nieszczęściu, żebym mogła tu dziś zostać. Dziwnym trafem nawet nie byłam senna. Tyle informacji jednej nocy potężnie wstrząsnęło moją głową. Zgasiłam główne światło i zapaliłam małą lampkę, którą znalazłam koło kominka. Podeszłam po cichu do jego półki z książkami w salonie i chłonęłam oczami każdy tytuł. Póki spał mogłam na spokojnie wszystko przejrzeć, zdjęcia na kominku, obrazy na ścianach, lodówkę... Tak, mój żołądek poważnie domagał się pożywienia, nawet jeśli to miałoby jutro oznaczać natychmiastowy zgon z ręki tego uroczo śpiącego dziecka. Prychnęłam cicho śmiechem do samej siebie, patrząc na niecodzienny obraz śpiącego, pijanego Finstock'a na sofie. Przeszłam niczym cień do kuchni i rzuciłam się do lodówki. Prześledziłam wszystko wzrokiem i ofiarą padło mi dziwne zawiniątko przypominające naleśnik. Wyjęłam to z lodówki, położyłam na talerzyk, który znalazłam na suszarce po czym podeszłam do fotela i zaczęłam się zajadać. Zimne nie smakowało najlepiej, ale nie zamierzałam teraz uruchamiać piekarnika. Jeszcze bym mu spaliła dom, nie do końca wiedziałam jak się go obsługuje. Każdy był inny! To nie moja wina. W środku poczułam smaczny sos, warzywa i grillowanego kurczaka. Ten naleśnik spadł mi chyba z nieba. Z pełnym brzuchem mogłam wrócić do eksploracji. Spostrzegłam książkę, która leżała na parapecie w holu. Podniosłam ją i w myślach przeczytałam tytuł "Sztuka umierania". Zafascynowała mnie już po samym tytule, byłam nastawiona na psychologiczną książkę, ale odwróciwszy ją całkowicie się zawiodłam. 

"Niezwykły poradnik dla przyszłych kulturystów. Mordercze treningi, restrykcyjne diety, wzloty i upadki zapisane w każdym wyrzeźbionym mięśniu. Zakwasy, ból, pot, wyrzeczenia, doprowadzanie swojego organizmu do granic możliwości."

Widzę, że jednak z nim mogło być gorzej aniżeli lepiej. Usiadłam w fotelu i otworzyłam początkową stronę. Na pierwszy rzut oka zaczynało się dosyć sadystycznie, ale potem zrozumiałam głębszy sens tych wykańczających treningów. Ja po kilku pierwszych dniach bym chyba zwariowała. Można wiele zrozumieć, że uczy wychowania fizycznego, ale żeby aż w takie metody się zapędzać? Podziwiałam go w każdym calu, który teraz spał na sofie. Przeczytałam kilka kolejnych stron i zasnęłam z książką na kolanach. 

Czarna Krew - TOM IIIWhere stories live. Discover now