Rozdział 13

11 1 0
                                    

Obudziłam się wczesnym rankiem. Przeciągnęłam się i leniwie wstałam z łóżka. Poczłapałam do łazienki i spostrzegłam, że wczoraj nie wyciągnęłam prania. Rozwiesiłam wszystko na suszarce w łazience i poszłam jeść śniadanie. A no tak, zakupy. W lodówce już dawno świeciło pustkami. Ubrałam się w szybkim tempie i wyszłam na zewnątrz. Mroźne, przenikające skórę powietrze wiało nieubłaganie we wszystkie strony. Obtuliłam się szczelniej szalikiem i przyśpieszyłam kroku. Na ulicy nie było żywego ducha. Popchnęłam drzwi i weszłam do sklepu. Nad głową zadzwonił mały dzwoneczek. Spojrzałam w kierunku kasy na sprzedawcę, który obdarzył mnie szczerym uśmiechem. Był to młody chłopak o prawie platynowych włosach. Posłałam mu szybki uśmiech i pognałam między regały. Do koszyka wsadzałam wszystko co było mi znajome lub chociaż wyglądało smacznie. Przytargałam do wszystko do lady i podałam kasjerowi.

- Poranne zakupy? - zagaił z uśmiechem kasując co chwile jakiś produkt.

- Tak - rzuciłam nie patrząc mu w oczy. Skupiłam się bardziej na pakowaniu rzeczy do reklamówek. Zawsze miałam z tym problem, nie nadążałam wkładać ich do reklamówek i gdy proszono mnie o zapłatę ciągle jeszcze siłowałam się z pakowaniem.

Chłopak zobaczył moją udrękę i postanowił mi pomóc spakować produkty. Mimo, że nikogo nie było za mną w kolejce.

- Dzięki - uśmiechnęłam się wreszcie ukradkiem spoglądając na jego twarz.

- Nie ma sprawy - podał mi reklamówkę, a ja postawiłam ją na posadzce między nogami - Należy się 148.76 dolarów.

Podałam mu gotówkę i czekałam na resztę. Wyciągnął dłoń w moim kierunku, a ja delikatnie przechwyciłam pieniądze. Miał bardzo ciepłe palce, na co się lekko wzdrygnęłam, gdy te spotkały się z moimi zimnymi.

- Czekaj, czy ty to nie przypadkiem ta dziewczyna, która dołączyła do drużyny lacrosse? - powiedział, gdy zamierzałam odejść od lady.

- Tak - bardziej zakrawało to na pytanie niż stwierdzenie - Znamy się?

- My nie, ale za to cała szkoła o Tobie mówi - zaśmiał się poprawiając koszulkę.

- Nie wiedziałam, że to będzie takie ważne wydarzenie - stanęłam w progu drzwi.

- Po raz pierwszy w historii do drużyny przyjęła się dziewczyna - spojrzał na moją zawstydzoną twarz.

- Nie zawiodę - aktorsko podniosłam pięść do góry i wyszłam ze sklepu lekko zmieszana.

Czyli powrót do szkoły będzie jeszcze bardziej ekscytujący niż myślałam. Wcześniej starej mnie nikt nie znał od tej strony. W ogóle kim był kapitan drużyny? Nawet nie miałam okazji się spytać. Gdy przechodziłam ten tor Finstock wiedział, że jestem wilkołakiem, a mimo to przyjął mnie do drużyny. Może chciał mnie upokorzyć? Z myślenia wyrwał mnie klakson samochodu. Spojrzałam w prawo i szybko odskoczyłam w tył. O mało, a bym wpadła pod koła. Przecież tu są pasy!

- Idiota! - krzyknęłam za odjeżdżającym czerwonym samochodem.

Szybko przeszłam na drugą stronę i usłyszałam czyiś śmiech. Wszystko tylko nie to. Przede mną szła Gabrielle i jej paczka.

- Może lepiej by było gdyby Cię Graper przejechało - syknęła mierząc mnie wzrokiem - Byłabyś mniej nadęta.

Wszystkie trzy dziewczyny parsknęły śmiechem. Wbiłam wzrok w ziemie i przeszłam przez nie trącając ramieniem blondynkę. 

- Blee - jedna z nich odskoczyła na bok - Uważaj bo nas czymś jeszcze zarazisz.

Stanęłam odwrócona do nich plecami i wygrzebałam z reklamówki słoik z kiszonymi ogórkami. Spojrzałam na etykietkę i lekko pogładziłam ją palcem - Muszę was poświęcić, przepraszam - odwróciłam się i już zamierzałam nim cisnąć gdyby nie czyjaś mocna, zimna dłoń, która złapała mnie od tyłu.

Czarna Krew - TOM IIIOù les histoires vivent. Découvrez maintenant