2

216 32 18
                                    


Czując pulsujący ból w czaszce, nawet nie próbowała otwierać oczu. Usiadła na łóżku i po omacku sięgnęła po aspirynę i szklankę z wodą, które od jakiegoś czasu miały swoje stałe miejsce na nocnej szafce, jakby z góry zakładała, że rano obudzi ją potworny kac. Jednym duszkiem wypiła musujący napój i opadła z powrotem na miękkie poduszki, nakrywając ramieniem twarz. Nie miała ochoty wypełzać z ciepłej pościeli, a tym bardziej jechać na plan i znów czuć coś na kształt wyrzutów sumienia, za każdym razem, gdy spojrzy w jego błyszczące oczy, bijące szczęściem i spokojem, jakby zupełnie nic się nie stało,, a potem zobaczy, jak czule wita się ze swoją żoną, która jak każdego dnia, przyjedzie do niego w przerwie na lunch. Była zła na siebie, że pozwoliła na to wszystko i zła na niego, że przeszedł nad tym, co się stało do porządku dziennego, ale za nic w świecie nie chciała być powodem rozpadu jego uroczego małżeństwa, od patrzenia na które zbierało jej się na mdłości. Zbyt dobrze wiedziała jak to jest być zdradzoną i oszukaną i niezależnie od tego, co myślała o tej dziewczynie i tym małżeństwie, zwyczajnie, po ludzku chciała jej oszczędzić tego, przez co sama przeszła.

Gdy telefon, leżący na nocnej szafce, zaczął wibrować, westchnęła cicho, łudząc się, że za chwilę przestanie. Nie miała ochoty rozmawiać z nikim z pracy ani tym bardziej z żadną z sióstr, a przyjaciółek, z którymi wszystkie normalne kobiety w jej wieku rozmawiają o swoich zawodach miłosnych i łóżkowych perturbacjach, zwyczajnie nie miała. Zirytowana, wciąż uparcie zakłócającym ciszę dźwiękiem wibrującej komórki, sięgnęła po aparat i zerknęła na wyświetlacz. Prychnęła pod nosem i odrzuciła telefon na materac.

Kochała swoją najmłodszą siostrę, ale nie znosiła w niej tego, że potrafiła być do bólu upierdliwa. Wszystkie cztery były wyjątkowo uparte, ale Ellie Coleman, oprócz tego, bez wątpienia miała jakiś szósty zmysł do wyczuwania kiedy coś było nie tak, a wtedy drążyła temat uparcie, bezlitośnie wiercąc dziurę w brzuchu, dopóki nie dowiedziała się o co chodzi. I dokładnie to teraz robiła – usiłowała za wszelką cenę dowiedzieć się co ją trapiło i gdyby tylko wiedziała gdzie może ją znaleźć, z pewnością stałaby teraz pod jej drzwiami. Mimo wszystko jednak Riley często miała wrażenie, że to właśnie Noelle powinna być jej bliźniaczką, bo od małego miała z nią zdecydowanie lepszy kontakt niż z Lacey, która notorycznie pakowała się w kłopoty, buntowała się i miała gdzieś co myślą czy mówią o niej inni, chociaż, jeśli chodzi o to ostatnie, to akurat pod tym względem obie były identyczne. Poza tym i fizycznym podobieństwem Riley nie dostrzegała – a może nie chciała dostrzec – innych cech wspólnych z młodszą o siedem minut Lacey. Właściwie, to właśnie ze swoją bliźniaczą siostrą miała zawsze najsłabszy kontakt – były jak ogień i woda, noc i dzień, ciągle chodziły własnymi ścieżkami i rzadko zachowywały się względem siebie tak, jak powinny zachowywać się siostry. Nawet z Audrey miała lepsze relacje, ale zawsze kiedy patrzyła na nią, miała przed oczami matkę. Była do niej cholernie podobna i nie chodziło tylko o fizyczne podobieństwo, bo urodę wszystkie cztery dostały w genach po Barbarze Coleman, ale Audrey odziedziczyła także jej charakter, sposób patrzenia na świat, miała te same upodobania, ten sam gust i identyczne priorytety w życiu. Czasem Riley zastanawiała się czy jej starsza siostra była naprawdę tak bardzo podobna do matki, czy tylko chciała się do niej za wszelką cenę upodobnić i spróbować ją w jakimś stopniu zastąpić. I może właśnie to podobieństwo Audrey do matki sprawiło, że gdy tylko nadarzyła się okazja, Riley po prostu z niej skorzystała i najpierw opuściła rodzinny dom, a wkrótce potem wyjechała z miasta. Z drugiej strony, od zawsze przecież chciała się wyrwać i podbijać wielki świat, więc może zupełnie niepotrzebnie doszukiwała się teraz w swoich decyzjach drugiego dna.

Przeklęła pod nosem, gdy telefon znów zaczął wibrować i chwyciła go z irytacją, gotowa nazwymyślać siostrze od najgorszych. Była przecież dorosła, odpowiadała sama za siebie i nie po to wyjechała z rodzinnego domu, by teraz komukolwiek się z czegokolwiek tłumaczyć, a już na pewno nie najmłodszej siostrze. Nie patrząc nawet na wyświetlacz, odebrała połączenie i przystawiła aparat do ucha.

SiostryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz