Leżała na swojej pryczy, z dłońmi wsuniętymi pod głowę, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w odrapany sufit. Usiłowała przypomnieć sobie przebieg tamtego feralnego dnia, a raczej wieczoru, ale wciąż miała w głowie jedynie strzępy mglistych obrazów, które w żaden sposób nie chciały się ułożyć w logiczną całość. Przewróciła się na bok i skuliła, podciągając kolana pod brodę. Z dnia na dzień coraz bardziej doskwierały jej samotność i odosobnienie. Kiedy podczas swojej poprzedniej wizyty Logan bez słowa przygarnął ją do siebie, a potem przez nieskończenie długą chwilę tulił i kołysał uspokajająco, pierwszy raz od dawna poczuła, że komuś naprawdę na niej zależy. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że zrobił to tylko po to, by wzięła się w garść. I osiągnął cel. W jego ramionach czuła się bezbronna i obnażona ze wszystkiego, a jednocześnie wreszcie bezpieczna. Miarowe bicie jego serca i równy oddech, wypełniły ją spokojem, dodały sił i wiary, że jakimś cudem, z jego pomocą, wykaraska się z tego szamba, w jakim się znalazła.
Wsunęła dłoń pod coś, co miało pełnić rolę poduszki i przymknęła ciężkie powieki, oddychając głęboko. Chciała poczuć znów ciepło drugiego ciała obok siebie, choć na chwilę ponownie schronić się w silnych ramionach, wsłuchać w równe, mocne bicie serca i poczuć ten prowokujący, męski zapach. Zamiast tego jednak owionął ją chłód, a w nozdrza wdarł się nieprzyjemny zapach wilgoci.
Kiedy jej uszu dobiegł dochodzący z korytarza odgłos kroków, podniosła się i usiadła, opierając plecami o zimną ścianę. Odruchowo zerknęła w stronę krat, akurat w momencie, gdy funkcjonariuszka Molly Becket prowadziła do sąsiedniej celi jakąś wyfiołkowaną paniusię. Polubiła ją, bo chyba jako jedyna oprócz Logana, nie wydała jeszcze na nią wyroku i nie traktowała jej jak śmiecia.
– To ty zaszlachtowałaś Vixie? – zaskrzeczała kobieta z burzą wiśniowych loków na głowie, wpatrując się w nią jak jakieś bóstwo. – Dziwka w końcu się doigrała.
– Właź do celi – ponagliła Becket, niezbyt grzecznie wpychając ją do środka. – Później po ciebie przyjdę – zwróciła się do Lacey, zamykając celę jej nowej sąsiadki. – Twój adwokat chce się z tobą widzieć – wyjaśniła. – Masz szczęście, że to on cię broni.
Lacey wysiliła się na uśmiech, a potem odchyliła głowę do tyłu, opierając ją o zimną ścianę. Logan z czystym sumieniem mógł nie zajmować się jej sprawą. Nie był już nowy w palestrze, miał wyrobioną markę, nazwisko i z całą pewnością nie musiał brać na swoje barki spraw urzędowych. Ale może właśnie to różniło go od innych prawników – chęć pomocy innym stawiał ponad chęć zarobienia obrzydliwie dużych pieniędzy za reprezentowanie interesów jakichś wysoko postawionych i dobrze sytuowanych ważniaków, którzy niekoniecznie działali w granicach prawa, by powiększać ilość zer na swoich kontach. Wiedziała, że jakikolwiek inny adwokat przydzielony z urzędu nawet w połowie nie przejąłby się jej sprawą tak, jak zrobił to mecenas MacBride. Nie była jednak wcale pewna czy tym razem Logan zdoła znaleźć jakiś sposób, by ją z tego wyciągnąć.
– Znałaś Vixie? – spytała cicho, zerkając w stronę przeciwległej celi.
– Wszyscy ją znali. Wszyscy wiedzieli jak zarabia kasę i wszystkich wkurzało, jak zaczęła się panoszyć. Kiedyś nawet się przyjaźniłyśmy, ale potem zrobiła się nie do wytrzymania, a teraz trafi w końcu tam, gdzie jej miejsce, do piachu.
Lacey pokręciła głową z niedowierzaniem na te słowa, a kiedy powieki zapiekły ją od wzbierających łez, przymknęła oczy i odetchnęła głęboko. Vixie rzeczywiście nie była ideałem i sporo miała na sumieniu, ale kiedy zdarzało się jej być trzeźwą, przytomną i czystą, była naprawdę sympatyczną dziewczyną. Dziewczyną, która wiele w życiu przeszła, ale była cholernie zamknięta w sobie i w ogóle nie mówiła o tym, co ją trapiło, nieustannie kryjąc się za wystudiowaną pozą kogoś, komu na niczym nie zależy.
![](https://img.wattpad.com/cover/141522117-288-k738838.jpg)
YOU ARE READING
Siostry
RandomRodzina Colemanów wiodła spokojne życie na obrzeżach Cleveland. James Coleman prowadził własne wydawnictwo, które całkiem nieźle prosperowało, zaś jego żona Barbara przez całe życie zajmowała się domem i wychowaniem ich czterech córek. Szczęście i p...