Rozdział 6

16 1 0
                                    

*Oczami Sandry*

- Kuba, chodź na ten pierdolony obiad, bo od pół godziny nie możesz się oderwać od tego projektu. - syknęłam w stronę swojego chłopaka, który siedział w pokoju obok, nie robiąc sobie nic z tego, że jedzenie czeka

- Idę już, idę. - odpowiedział i zamknął laptopa, po chwili był już w kuchni.

- Co się dzieje? W pracy coś nie tak? Ciągle tylko siedzisz nad projektami, a jakoś nie chwalisz się tym, aby Ci się udawało znowu zbierać pochwały od szefa.

- Bo ich nie dostaję. Czuję, jakbym się wypalił, chyba potrzebuję resetu. Może polecimy do Polski na jakiś czas? Od roku nie widziałaś się z przyjaciółką, a ja z bratem... Co Ty na to? Wezmę wolne na jakiś czas i powinno mi to pomóc.

- Masz chyba rację, mnie też zaczyna to męczyć. Tęsknię za Kornelią, poza tym, wypada im chyba powiedzieć o tym, że planujemy ślub i dać im zaproszenia? Zaproszenie? Jak myślisz, są już razem?

- Po nich można spodziewać się różnych rzeczy, sama o tym wiesz. Lepiej zrobimy im niespodziankę, czy powiadomimy, że będziemy?

- Zdecydowanie niespodzianka. 

- Jak sobie życzysz.

Po naszej krótkiej rozmowie, Kuba poszedł szukać biletów. Po kilkunastu minutach, znalazł jakieś w korzystnej cenie i dwa zamówił. Następnie zadzwonił do szefa i wziął urlop. Jak dobrze, że jego szef był bardzo uprzejmym człowiekiem i go lubił. Postanowiłam wyjść na krótkie zakupy, aby kupić coś przyjaciółce i Kamilowi. Najgorsze było to, że nie wiedziałam, czy są oficjalnie razem, ale po to jechaliśmy do nich, aby się tego dowiedzieć na sto procent. Po chwili już byłam w windzie i zjechałam na sam dół budynku. Mieszkałam z Kubą w Chicago. Dlaczego akurat tam? Początkowo umieliśmy tylko typowo książkowy język i wydawało nam się, że to będzie najlepsza i najłatwiejsza opcja dla nas obojga. Po wyjściu z bloku, udałam się do najbliższej galerii handlowej. "Jubiler" pomyślałam. Chciałam kupić Kornelii jakiś ładny naszyjnik i sobie taki sam, albo jakieś dwa łączące się, żeby pamiętała, że mimo odległości, jaka nas dzieli i tak może na mnie liczyć, że zawsze będę przy niej, a nasza przyjaźń nie skończyła się wraz z moim wyjazdem. Poszłam do wybranego przez siebie sklepu i zaczęłam oglądać biżuterię. Znalazłam dwa śliczne srebrne naszyjniki. Oba miały wisiorki w kształcie nieskończoności. Od razu je wzięłam. Wiedziałam, że spodoba się Kornelii. Teraz czekało mnie trudniejsze wyzwanie, czyli kupić coś dla Kamila. Nie miałam zielonego pojęcia, co mogę dla niego wybrać. Chodziłam po sklepach, jakby coś mnie opętało, w końcu, nie mając innego pomysłu, poszłam do sklepu z grami. Pamiętałam, że Kamil ma w mieszkaniu konsolę, której uwielbia używać, kiedy nie ma nic innego do roboty. Wzięłam mu dwie strzelanki, kiedyś to był ulubiony typ gry obydwu chłopaków, jedna była dla jednej osoby, a drugi multiplayer, aby mógł czasami zagrać z kimś innym oraz jedną grę wyścigową. Obydwa prezenty miały mniej-więcej tę samą wartość, więc nie będę miała wyrzutów sumienia, że jedno ma droższe, a drugie tańsze. Po udanych zakupach, wróciłam do mieszkania, w którym czekał już spakowany Kuba. Tylko po co on się spakował, skoro był jeszcze tydzień do lotu? Nieważne, zaśmiałam się i go przytuliłam.

- Tęsknisz za nimi? - zapytałam

- Tak, a Ty? - odpowiedział

- Mhmm... Myślisz, że są już razem?

- Powinni być, bardziej mnie zastawia, od kiedy.

- Stawiam, że albo w ogóle, albo krótko. Kornelia boi się związków po ostatnim.

- Może i masz rację. - Kuba westchnął i usiadł, ciągnąc mnie ze sobą, bo nadal byłam do niego przytulona. Trafiłam na jego kolana, patrząc mu w oczy. Uśmiechnęłam się do niego i wstałam.

Poszłam do kuchni, aby coś przekąsić. Od obiadu minęło trochę czasu, a zakupy jakoś sprawiły, że zgłodniałam. Miewałam tak wcześniej, ale nie aż tak. Poza tym, miesiączka mi się spóźniała, nie wiedziałam, czy to stres, który ostatnio spotykam w pracy, czy coś innego. Chyba powinnam wykonać test ciążowy. Nieważne, zrobię to w Polsce, na spokojnie. Uznałam, że zjem jajecznicę, bo dość dawno nie jadłam, a miałam ochotę. Zajrzałam do lodówki, miałam odpowiednie produkty. Krzyknęłam do Kuby, pytając, czy też zje, ale nie chciał. Po paru chwilach jajecznica była gotowa, uśmiechnęłam się na moje jakże cudowne zdolności kulinarne i usiadłam do stołu. Wzięłam telefon i postanowiłam sobie włączyć jakąś muzykę. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Po chwili w mieszkaniu, rozbrzmiewały dźwięki mojej ulubionej piosenki, którą nuciłam w myślach, jedząc. Ta piosenka zawsze kojarzyła mi się z Kornelią. Słuchałyśmy tej piosenki zawsze razem, ja któraś miała zły humor, to druga jej ją śpiewała, w ten sposób się wspierałyśmy. Po wypadku Wiktora, codziennie przy niej byłam. Bywało ciężko, ale dawało radę z tą piosenką. Skończyłam jeść i odłożyłam naczynia do zlewu. Zostawiłam je tam i poszłam posiedzieć z Kubą. Oparłam się o ramię chłopaka i przez następne dwie godziny oglądaliśmy razem telewizję. Po tym czasie zaczął nużyć mnie sen. Poszłam wziąć szybki prysznic i położyłam się do łóżka, nie czekając na narzeczonego. Po chwili usnęłam.

Skradnę Twe SerceWhere stories live. Discover now