rozdział 1

2.6K 57 5
                                    

Nicolas

Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze z płuc.

- To co, ja zaparkuję kilka ulic dalej, a ty bierz się za to auto - powiedział Evan, wskazując głową na stojące niedaleko nas, obrzydliwie drogie auto.

- Już - nałożyłem kaptur na głowę, poprawiłem bandanę zasłaniającą mi twarz i włożyłem cienkie rękawiczki . Otworzyłem drzwi samochodu i wyszedłem. Nie stresowałem i nie przejmowałem się niczym, nie był to mój pierwszy raz.

- Tylko się pospiesz, nie mamy całej nocy! - krzyknął za mną Evan, lekko mnie już denerwując. Nienawidziłem, kiedy ktoś mi rozkazywał.

- No nie wiem, postaraj się nie umrzeć z nudów - odpowiedziałem i zatrzasnąłem za sobą drzwi.

Przeszedłem chyłkiem na drugą stronę ulicy i zacząłem kierować się w stronę samochodu. W świetle słabo oświetlonej ulicy, musiałem się schylić, by sprawdzić numer rejestracyjny, żeby przypadkiem, nie buchnąć niewłaściwej fury. Numery się zgadzały. Rozejrzałem się, czy aby na pewno na ulicy nikogo nie było.

Od razu przystąpiłem do roboty. Najpierw musiałem zmienić obie tablice. Wyjąłem z torby śrubokręt i zacząłem działać. Z każdym kolejnym samochodem szło mi coraz szybciej. Nabierałem wprawy. Schowałem właściwą tablice do torby, podmieniając z moją. To samo zrobiłem z przednią. Teraz kolej na najbardziej ekscytującą część mojej roboty.

Podszedłem do przedniej szyby samochodu. Sprawdziłem jeszcze ostatni raz, czy teren był czysty.

Musiałem być szybki. Zaraz ktoś mógł się tu zjawić. Pociągnąłem za klamkę, na szczęście alarm nie był włączył, więc wszystko szło zgodnie z planem. Wsunąłem wytrych przez okno, i poczułem, jak puls mi przyspiesza, a moich żyłach nie płynie już krew, lecz czysta adrenalina. W pewien sposób to uwielbiałem, ale też nienawidziłem. Również z wielu powodów, chociażby takich jak członkostwo gangu i nieciekawa reputacja. Ale robota to robota, a pieniądze muszą się zgadzać,

Kiedy już odblokowałem mechanizm, wsiadłem do samochodu, uśmiechając się pod nosem. Sprawnie unieszkodliwiłem immobilizer i blokadę kierowcy. przy pomocy szczypców przeciąłem przewody we właściwym miejscu, połączyłem je i auto ożyło, jakbym zwyczajnie włożył kluczyki do stacyjki. A wszystko to trwało nie więcej niż pięć minut. Pięć cudownych, a zarazem cholernie niebezpiecznych minut.

Wcisnąłem pedał gazu i odjechałem łupem równie szybko, jak się tam pojawiłem.
Wziąłem głęboki wdech, napawając się zapachem drogiej skóry na fotelach i obiciach i wsłuchałem się odgłosy auta. Kochałem warkot silnika, dawało mi to ogromną przyjemność. Przerzuciłem biegi, naciskając sprzęgło, następnie naparem jeszcze mocniej na gaz. Samochód był bardzo szybki. Nikt nie mógł mnie powstrzymać. Nikt.

Obok mnie zaraz pojawił się Evan, uśmiechając się dziko. Prowadził służbową furę, trzymając się blisko mnie. Musieliśmy jechać ostrożnie do momentu opuszczenia miasta. Zaraz potem mocno przyspieszyliśmy. Licznik pokazywał ponad 200 kilometrów na godzinę. Cieszyłem się jazdą, wiedziałem, że nigdy nie będę miał takiej fury na własność. Ale wcale mi to nie przeszkadzało. Po prostu cieszyłem się chwilą, bo samochód był obłędny

Kiedy zbliżaliśmy się do jednej z siedzib gangu, przyspieszyłem jeszcze bardziej. To może ostatni raz, kiedy jadę w takim modelu. Musiałem zaprowadzić to auto na koniec wytrzymałości, inaczej nie byłbym sobą.

Wjechałem przez bramę wjazdową, która była już otwarta, jakby wszyscy z niecierpliwością czekali na naszą zdobycz. Najwidoczniej Evan dał cynk, że się zbliżamy, i że akcja się udała. Wjechałem do podziemnego parkingu, gdzie parkowaliśmy większość skradzionych pojazdów, których jeszcze nie zdążyliśmy opchnąć na czarnym rynku.

Always in troubleWhere stories live. Discover now