rozdział 4

993 27 2
                                    

Carmen

- Daj mi spisać to zadanie, proszę. - Robię duże oczy do Adriena i wyginam usta w podkówkę.

- Carmen... znowu? - chłopak przewrócił oczami, starając się ukryć uśmiech. - Nie możesz wiecznie nie robić zadań domowych. Wiesz, że na koniec twojej edukacji czekają cię egzaminy? - zapytał, podając mi zeszyt.

- Dzięki, jesteś cudowny. - Biorę od niego brulion i zaczynam przepisywać zadania z matmy.

- Oczywiście i do tego jestem niewiarygodnie przystojny.

- Nie zaprzeczę. Teraz przytaknę ci na wszystko i ty dobrze o tym wiesz.

- Obiecaj mi coś.

- Co takiego? - spojrzałam na niego. Wyglądał poważnie. - Zamieniam się w słuch.

- Założysz w końcu zeszyt do matmy.

- Zastanowię się. - Przewróciłam oczami.

- Jeżeli tego nie zrobisz, nie dam ci już nigdy przepisać, a dobrze wiemy, jak wygląda twoja sytuacja z ocenami z matematyki. - Westchnęłam ciężko na te słowa.

Nienawidziłam tego przedmiotu. Byłam totalną humanistką. Nie moja wina, że w żyłach płynie mi jedynie pasja do literatury i wpadania w kłopoty. I jestem pewna, że ta ostatnia umiejętność raczej nigdy nie przyda mi się w szkole.

- Masz mnie - powiedziałam, podnosząc ręce do góry w geście obronnym. - Zaraz jak wrócę do domu, założę ten cholerny zeszyt. Zadowolony?

- Tak się cieszę, że moja mała dziewczynka, zrozumiała, gdzie popełnia błąd - uśmiechnął się i zmierzwił mi włosy, i przysunął się bliżej mnie, przypadkowo uderzając ramieniem o kogoś.

- Oj, przepraszam.

- Hej, ty! Chudzielcu! Co to miało być?! - Adrien zamarł z ręką ciągle w moich włosach.

Przed nami stał Axel i reszta jego żałosnych koleżków.

Axel chodził do najstarszej klasy i był kapitanem drużyny footballowej. Znany był z ciągot do dręczenia zarówno młodszych chłopców jak i dziewczyn. Większość uczniów nie reagowała na jego zachowanie, bo za bardzo się go bała. Zresztą też i nauczyciele, bo miał wpływowych rodziców. Nawet nie zliczę, ile razy chciałam mu przywalić, a chodziłam do tej szkoły od niedawna.

- Tak, do ciebie mówię, kościotrupie. Uważaj, gdzie ładujesz twoje chude łapy.

- Przepraszam, to było niechcący - powtórzył blady na twarzy Adrien.

- A co, może chcesz pochwalić swoimi bicepsami przed całą szkołą? Pokaż te mięśnie! - Ludzie zaczęli spoglądać z zaciekawieniem na tę scenę.

- Nie, dzięki - powiedział Adrien, starając się zachować spokój. Lecz na pierwszy rzut oka było widać, że był wkurzony.

- Nie wstydź się, chudzielcu! Pokaż, pokaż! - zaczął skandować, a z nim jego debilni koledzy. - Uczniowie zaczęli gromadzić się wokół nas. Oczywiście, nikt nie zareagował. Stałam tam koło niego i szukałam w tłumie wsparcia nauczycieli. Lecz nikogo takiego nie dojrzałam. Poczułam, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce.

- Masz jakiś problem?! - zapytałam, stając wprost przed Axelem.

Nie bałam się go, choć górował nade mną co najmniej o głowę.

- Spadaj, lala. Nie wpierdalaj się w nie swoje sprawy - powiedział, spoglądając na mnie pogardliwie.

- Jeszcze raz się odezwiesz w taki sposób do mojego przyjaciela, obiecuję, że wybiję ci wszystkie zęby z twojej parszywej mordy. - Uczniowie zaczęli między sobą szeptać, usłyszałam też kilka gwizdów. Nie powiem, dodało mi to pewnej odwagi.

Always in troubleWhere stories live. Discover now