Rozdział 8

425 25 27
                                    

- Dlaczego Dark Souls? - Spytał król. Cóż, była to dość dziwna nazwa. 
- Dlatego, że nasze stroje mają ciemny kolor. - Stwierdził Will. - A poza tym... Dusze tych, którzy nasz skrzywdzili są ciemne. Czarne i zimne jak noc. - Dodał. 
- Twój strój nie jest czarny. - Zauważył król. Will westchnął. 
- Chyba będę musiał go oddać... - Mruknął. - Nie mogę być i dowódcą, i zwiadowcą... Wiem, że nie dam rady pogodzić tego wszystkiego.
- Ty jesteś w stanie zrobić wszystko. - Wtrącił Smoke. Shadow uśmiechnął się do chłopca. 
- Są na tym świecie rzeczy, których nawet sam król nie jest w stanie zrobić. - Dodał.
- Naprawdę? - Smoke i Feather wbili ciekawe spojrzenia w Duncana, który uśmiechnął się szeroko. Przypomniał sobie dzieciństwo Cassandry. To, jaka była ciekawa.  
- Naprawdę. - Powiedział kiwając potwierdzająco głową. 
- Na przykład czego? - Zapytała dziewczynka, a król zauważył, że Will piorunuje ją wzrokiem.
- Dajcie spokój. - Syknął Shadow zirytowany, co Duncan skomentował głośnym śmiechem. 
- Daj im spokój, Willu. - Powiedział rozbawiony. - Ciesz się, że są ciekawi świata. Wracając do tematu, nie mogę robić mnóstwa rzeczy. Na przykład, nie mogę rozkazywać innym państwom, nie mogę przywracać ludzi do życia, i tak dalej. - Powiedział uśmiechając się szeroko. 
- Nie możesz też zostawić państwa, prawda, Panie? - Spytała Feather, a król zerknął na nią z lekkim podziwem. "Mózg godny Królewskiego Zwiadowcy", pomyślał skanując wzrokiem dziecko. Od razu uśmiechnął się lekko. 
- Nie mogę. Nie mogę, nie chcę i mi nie wypada. - Zaśmiał się król. 

Porozmawiali jeszcze chwilę, po czym Duncan wstał od stołu, przeprosił ich i wyszedł. 
- Ruszamy. - Shadow podniósł się z krzesła i postawił Feather na ziemi. 
- W końcu... - Jęknął Flame wstając i przeciągając się. - Strasznie niewygodne te krzesła. 
- Ta, bo ty wolisz leżeć. - Zaśmiała się Blue i schowała się za Raven'em. 
- Nie mogę się doczekać treningu. - Mruknął czarnowłosy chłopak wychodząc z królewskiego namiotu. 
- Ja też! - Dodał entuzjastycznie jego brat. - Zaklepuję łuk! - Krzyknął zanim ktokolwiek zdążył się odezwać. 
- Dobrze, dobrze. - Shadow zaśmiał się cicho. - Rave da ci porządną lekcję, co nie? - Czarnowłosy chłopak westchnął. 
- Miałem powiedzieć, że zaklepuję noże... - Jęknął smutno. Tak, mimo, że Raven był najlepszym strzelcem, osobiście bardziej kochał noże i walkę wręcz. Niestety dla niego, na wojnach jemu zawsze przypadały łuk i kusza. 
- Jutro dam ci taki wycisk, że na nóż już nie spojrzysz! - Obiecał Shadow i z radością zauważył szczęśliwe iskierki w czarnych oczach swojego przyjaciela. 

Gdy członkowie Dark Souls ruszyli powolnym krokiem w stronę strumienia, drogę zagrodził im wielki cień. 
- Horace? - Spytał Will. Wielkolud uśmiechnął się szeroko i zamknął przyjaciela w szczelnym, niedźwiedzim uścisku. 
- Nie zdążyłem wam pogratulować. - Wytłumaczył odstawiając chłopaka na ziemię. -  Cała armia gada tylko o was. - Zaśmiał się. Nagle spotkał pewne piękne, czerwone oczy i na chwilę zapomniał języka w gębie. Gdy w końcu oprzytomniał zdał sobie sprawę, że nie za bardzo zna imiona członków drużyny swojego przyjaciela. Will jakby czytając mu w myślach wskazał na czerwonooką dziewczynę. 
- To jest Red. - Powiedział. Potem pokazał na jej siostrę i dziewczynę stojącą obok. - To Blue i Silver. Na mnie wołają Shadow. To są Feather i Smoke. - Horace dopiero zauważył dwójkę dzieci i popatrzył na nich uśmiechając się lekko. - A to Flame i Raven. - Will wskazał głową na chłopaków stojących obok. Flame uśmiechnął się lekko do wielkoluda, a Rave skinął głową. Jego oczy błysnęły, gdy zauważył długi, oburęczny miecz w pochwie. Kochał broń białą. Naprawdę ją kochał... Ale póki Smoke nie będzie wystarczająco duży, by sam się szkolić będzie musiał mu pomagać. Tak samo z Feather. Dzieci chciał walczyć. Naprawdę chciały walczyć nożami, tak jak ich starsi koledzy i koleżanki ale były po prostu za małe. Na razie szkoliły się w walce na dystans. Łuki, kusze, atlatle... Poza tym, Will bardzo pilnował ich szybkości i zwinności. Zresztą, tak samo traktował dziewczyny i siebie. Są lekkiej budowy, więc muszą być szybcy i zwinni, żeby mieć szanse z o wiele większym i cięższym przeciwnikiem. Ale armia nie musi o tym wiedzieć... Przynajmniej na razie.

Horace jeszcze przez chwilę wpatrywał się w piękne, czerwone jak krew, oczy, po czym zwrócił się znów do Willa.  
- Starsi żołnierze uważają was za najbardziej śmiercionośną broń na świecie. - Zaśmiał się. 
- A co z Genowejczykami? - Zapytał Smoke krzyżując ramiona na piersi. - Są podobno najlepszymi zabójcami na świecie. - Horace z trudem powstrzymał się przed śmiechem. Zabawnie było obserwować takie malutkie dziecko sprzeczające się z ogromnym rycerzem.
- Will podszedł do chłopca i poczochrał mu włosy. 
- Genowejczycy są bardzo niebezpieczni, maluchu. - Stwierdził poważnie. 
- Bardziej niebezpieczni od natury? - Zapytał malec. Szczerze mówiąc, Will nie przygotował się na takie pytanie. Horace też nie. Nawet Halt, który właśnie do nich podszedł wydawał się być zaskoczony.
- Czemu tak cię to ciekawi? - Spytał Will. 
- Wszyscy uważają, że Genowejczycy są najlepszymi zabójcami. - Zaczął, A Shadow kiwnął lekko głową. - Ale z naturą nie mają szans. - Stwierdził chłopiec i popatrzył mu w oczy. 
- Nie zapominaj, że czasami człowiek jest w stanie oszukać naturę. - Powiedział chłopak uśmiechając się, po czym spoważniał. - Możemy pogadać? - Zapytał się Halta, który automatycznie skinął głową. - Zbierajcie się już. - Dodał w stronę swojej drużyny, gdy usłyszał pierwsze polecenia wydawane przez króla. 

- Mam nadzieję, że zrozumiesz... - Wyszeptał chłopak wciskając swoją zwiadowczą pelerynę i medalik z miedzianym znaczkiem w dłonie starszego mężczyzny. Ten poparzył na niego smutno, aż w końcu przysunął go do siebie i zamknął w niedźwiedzim uścisku. 
- Rozumiem... - Szepnął. - Nie jestem zły... - Pogłaskał włosy chłopaka, po czym uśmiechnął się lekko i odsunął go od siebie. - Chodźmy już... - I ruszyli ramię w ramię, jak za dawnych lat.

Całą drogę Will zastanawiał się, czy słusznie postąpił. Mimo tego, że znał Halta dość krótko już traktował go jak ojca, którego nigdy nie miał. Co jeśli Duncan nie pozwoli stworzyć im drużyny? Chociaż... Przecież obiecał... Will nawet nie zauważył, gdy dotarli na dużą polanę, która miała posłużyć im za nocleg. 

***

W następnym rozdziale będzie opis treningu naszych bohaterów :D Radzę przygotować popcorn i colę. Obiecuję, że akcja będzie lepsza niż w drugim rozdziale! 😁 (06.04.2020)

Do przeczytania, 
- HareHeart.
 

Zwiadowcy - NiezwyciężeniWhere stories live. Discover now