Rozdział 46.

1.9K 115 95
                                    

Następnego ranka, Draco obudził się niezwykle wypoczęty oraz odprężony. Czuł ciepło bijące od wtulonego w jego tors Harry'ego, co było tak przyjemne, że objął jego ramię, przyciągając go jeszcze bliżej. Z przymkniętymi powiekami przypomniał sobie wczorajszy wieczór. A później noc. Merlinie, w całym swoim życiu nie był bardziej szczęśliwy i teraz mógł przyznać to przed sobą.
Zupełnie nieświadomie, zatracony w swoich myślach, zaczął głaskać włosy Pottera naprzemian z bawieniem się jego kosmykami. Harry uśmiechnął się, podnosząc brodę na tyle, żeby spojrzeć Draconowi w oczy.

- Dzień dobry - powiedział Harry, zaspanym głosem.

- Dzień dobry - odpowiedział Ślizgon, odwzajemniając uśmiech. Pochylił się nad brunetem, muskając delikatnie jego wargi. - Dobrze się spało? - zapytał.

- Jak nigdy - westchnął z zadowoleniem. - Która godzina?

Draco odchylił się lekko, by spojrzeć na zegar naścienny.

- Wpół do dziewiątej. Czas się zbierać, mój drogi.

Harry zrobił sceptyczną minę.

- Nie możemy tu zostać? Najlepiej cały dzień? - zapytał z nadzieją.

Draco roześmiał się.

- U mnie w dworze jest o niebo lepiej - wymruczał mu do ucha, przejeżdżając opuszkami palców po ramieniu Harry'ego, który ciasno oplatał jego klatkę piersiową. Niespodziewany dotyk wywołał przyjemne dreszcze u Pottera.

- Ugh, obyś miał rację - powiedział, powoli się podnosząc. Skrzywił się kiedy poczuł ból w dolnej partii ciała.

- Coś się stało? - zapytał Draco z troską w głosie.

- Nie, jestem trochę... obolały - odpowiedział Harry z lekkim rumieńcem, na co Malfoy wybuchł śmiechem. Potter zgromił go wzrokiem, ale nie potrafił powstrzymać lekkiego uśmiechu, wpełzającego zdradziecko na jego usta.

*****

Równo o jedenastej w przedpołudnie, wszyscy uczniowie, którzy mieli jechać do domów na święta, czekali przed bramą Hogwartu na wyczytanie swojego nazwiska, by móc opuścić teren szkoły. Harry i Draco pożegnali się przyjaźnie z Pansy, Hermioną, Blaise'em oraz Finnem, zapewniając, że wymienią parę sów.
Kiedy dyrektorka w końcu odczytała imiona chłopców, uśmiechnęli się do siebie, po czym przeszli przez bramę, czując wibracje opuszczenia bariery ochronnej. Przeszli kawałek, by po chwili Draco mógł złapać Harry'ego za ramię i przenieść ich wraz z uczuciem szarpnięcia w okolicy pępka.

*****

Gdy obaj poczuli grunt pod nogami, Harry zachwiał się lekko, mając wrażenie, że zaraz zwróci zawartość żołądka. Draco podtrzymał go, czekając, aż skutki uboczne aportacji ustaną.

- Już w porządku? - zapytał.

- Tak. Myślę, że tak - odpowiedział słabo.

Odczekali jeszcze chwilkę, po czym ruszyli przed siebie. Zatrzymali się przed ogromną bramą, która otworzyła się przed nimi sama, wprawiając Harry'ego w zaskoczenie. Ślizgon rozejrzał się kiedy tylko weszli na ścieżkę z ozdobnych kamieni. Dookoła znajdowały się równo przycięte krzaczki w różnorodnych wzorach oraz niesamowicie ładne, kolorowe kwiaty rozesłane po całym ogrodzie.

- Piękne - powiedział z podziwem w głosie. Draco uśmiechnął się, prowadząc go coraz bliżej w stronę wejścia do willi.

Kiedy zbliżyli się do wrót (które znowu same się otworzyły) a oni wkroczyli do posiadłości, Harry zamarł z wrażenia. Hol pogrążony był w bieli oraz srebrze, a marmurowe schody po jego jednej i drugiej stronie robiły jeszcze większe wrażenie.
Nagle przed nimi pojawił się mały zielony stworek ubrany w bladoróżową sukienkę, którego Harry nigdy jeszcze nie widział. Albo przynajmniej nie przypominał sobie.

Potion of oblivion | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz