four: those few words.

1.2K 91 209
                                    

rozdział IV ➳
❝te słowa chodziły mu po głowie od dawna, jednak dopiero teraz usłyszał je świat.❞

❞

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


◄◄⠀▐▐ ⠀►►

Jackson Wang — "Oxygen"
The Vamps — "Somebody To You"

Biegł. Uciekał.

Oddechy z trudnością przedzierały się przez jego usta, ale nie czuł się jak po wysiłku fizycznym. To nie adrenalina zawiązywała supeł wokół jego gardła, a strach.

Strach, panika, przerażenie — to wszystko zdawało się zjadać go od środka, jeszcze bardziej pogłębiając duszności.

Wokół było ciemno i nie widział nic, poza skrawkiem zielonej nawierzchni boiska, po którym biegł. Nie wiedział, w jakim zmierzał kierunku i dlaczego biegł, jednak czuł, że musiał to zrobić, jakby zatrzymanie się równało się z wielką karą. Otaczała go przerażająca czerń, ale zewsząd słyszał głosy. Nie rozumiał wypowiadanych przez nie słów, bowiem były one wszystkie zbyt głośne oraz każdy powtarzał coś całkiem innego.

Obok niego po trawie toczyła się piłka, która była przywiązana do jego kostki niczym kula do nogi więźnia. Była ciężka i mimo że jej nie kopał, ba, chciał się jej pozbyć, to ona poruszała się razem z nim, jakby była uzależniona od jego ruchów.

Brakowało mu tlenu i desperacko potrzebował zaczerpnąć go więcej, jednak ciągły bieg mu to uniemożliwiał. Każdy oddech wykonywał z trudem, lecz czuł się gorzej, niż po zwykłym treningu — jakby panika przesiąkała całe jego ciało, doprowadzając go do rozsypki.

Chciał się zatrzymać, ale nie potrafił. Chciał krzyczeć, zakryć uszy, by zagłuszyć inne głosy, ale nie potrafił. Chciał przejrzeć na oczy i pozbyć się tej piłki, ale nie potrafił. Chciał odetchnąć, uspokoić się, ale nie potrafił. Chciał tylko mieć spokój, żyć tak jak chciał, ale nie potrafił.

I wtem nagle wszystkie głosy ucichły, a jego ogarnęła wręcz przerażająca cisza. Udało mu się nawet zatrzymać, dzięki czemu zgiął się wpół, zaczynając głęboko oddychać. Łapał kolejne łyki powietrza niemalże desperacko, w końcu mogąc oddychać pełną piersią. I gdy już myślał, że nareszcie strach zaczyna ustępować, do jego uszu dotarł kolejny, jeszcze głośniejszy krzyk.

— Strzelaj! — i chociaż nie widział właściciela tego głosu, to doskonale wiedział, że był nim jego ojciec. Krzyk ten był przeraźliwie głośny, chłodny i ostry niczym nóż. Znowu poczuł się niczym przymuszony do zrobienia tego, co mu nakazywano, jednak tym razem nie był w stanie wykonać tego rozkazu. Stał jak osłupiały, nie potrafiąc ruszyć nogą i znowu przestając w ogóle oddychać. — Strzelaj, nieudaczniku! Strzelaj, do cholery jasnej!

lovers league || hyunsung & minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz