27. BUKIET ŻÓŁTYCH NARCYZÓW

2.8K 224 93
                                    

Wszystkie osoby, które znały Evelyn dobrze, wiedziały, że jej charakter był niezwykle buntowniczy. Uwielbiała robić wszystkim na przekór. Jednak ten, kto znał Evelyn najlepiej wiedział, że istniała jedna osoba na świecie, której za każdym razem byłaby posłuszna.

Tą osobą była Lady Katharina Hopens, jej matka, która choć może była dla niej zimna i obojętna, to jednak w głębi serca, chciała, jak najlepiej dla swojej córki. Wiedział o tym tylko jej mąż, ale sama Evelyn również to podejrzewała.

Katharina należała do osób bardzo zamkniętych w sobie. W swoim życiu otworzyła się tylko kilka razy, jedną z tych osób był właśnie Feliks, który miał swoje sposoby na podejście ludzi, w tym swojej ukochanej żony. Jej córka, cicho wierzyła, że ona również zaliczy się do tych osób, ale tak na razie się nie stało. Być może, musiała jeszcze poczekać, albo jakoś podejść swoją matkę by w końcu była z nią szczera.

— Miałam się nie spieszyć, to nie będę się spieszyć — powiedziała do siebie dziewczyna, gdy spokojnie jadła śniadanie przyniesione przez skrzata. Kazała też sobie przynieść coś do pisania. Chciała się spotkać ze swoimi przyjaciółmi, którzy znając ich, to podobnie jak jej matka również się martwili.

Jutrzejszy dzień powinien im wszystkim odpowiadać. Zresztą, co ona się zastanawia, czy im będzie opowiadać, czy nie? Wiedziała, że nic się nie stanie, gdy nawet bez wcześniejszego poinformowania, odwiedzi ich. Byli już przyzwyczajeni do jej zachowania, więc nie będzie to im sprawiać problemu.

Kiedy zakończyła śniadanie i napisała dwa listy, wstała i chwiejnym krokiem skierowała się do swojej garderoby. Postanowiła, że dzisiaj ubierze się trochę inaczej niż zawsze. Wiedziała, że jej matka mówiąc: "nie spiesz się" miała na myśli: " ktoś dzisiaj nas odwiedzi, masz wyglądać dobrze".

Westchnęła ciężko i przesunęła kolejny wieszak ze spódnicą. Wszystkie były piękne, ale w żadnym stopniu nie nadawały się na dzisiejszą okazje. Przeklnęła pod nosem, patrząc na niebieską, długą do kolan spódnicę, ale to wciąż nie było to co szukała. Podeszła do drugiego końca garderoby gdzie znajdowały się sukienki. Musiała coś znaleźć na letnią pogodę, ale skromnego. Znalezienie czegoś skromnego dla Evelyn było dosyć trudnym wyzwaniem.

W końcu wybrała niedawno zakupioną podczas ostatnich wakacji sukienkę. Była to biała hiszpanka, haftowana z ażurowej koronki z dużą falbaną w okolicach klatki piersiowej. Idealnie nadawała się na upalne dni więc nie powinno być jej za gorąco i nie będzie zbyt mocno opinać jej pleców.

Ubrana i odświeżona po dosyć długiej kąpieli, zawołała Cecylię, ulubioną skrzatkę jej matki, a ta zaplotła jej włosy w luźnego francuza, który zakończony był fiołkową wstążką. Zrobiła sobie lekki makijaż i założyła okulary przeciw słoneczne. Jej oczy musiały się stopniowo przyzwyczaić do jasności panującej na dworze.

Wyszła ze swojego pokoju spokojnym krokiem. Nie chciała się spieszyć, bo wciąż co chwilę kręciło jej się w głowie. Przeszła przez duży salon, który prowadził do wyjścia na ogród. Jego ściany były w kolorze czerni, a przez wielkie okna, zasłonięte szarymi zasłonami, próbowało się przedrzeć słońce. Evelyn przystanęła tutaj na chwilę i rozejrzała się.

Kiedy była młodsza to zazwyczaj ciągle przesiadywała tutaj wraz z ojcem na dwóch granatowych kanapach. Oczami wyobraźni widziała już młodszą siebie otuloną kocem i trzymającą gorącą czekoladę. Zazwyczaj był wtedy wieczór, a w dużym kominku palił się ogień ogrzewając całe pomieszczenie. Jej ojciec opowiadał zazwyczaj o smokach, które tak bardzo ją interesowały, jednak już po minionych wydarzeniach jej to przeszło.

Westchnęła ciężko i przeszła przez salon. Podeszła do jednego z wielkich zasłoniętych okien. Odsunęła szarą zasłonę wpuszczając promienie słońca. Założyła okulary na twarz, chwyciła za klamkę, wychodząc na zewnątrz.

Serpent Actress • S. SnapeWhere stories live. Discover now