38. NIE POWINNO CIĘ TUTAJ BYĆ

2.6K 179 66
                                    

Severus kroczył korytarzami Św. Munga szukając jednego szczególnego wydziału do którego, mimo swojego stażu sługi Czarnego Pana, zawsze obawiał się wchodzić.

Zza ścian dochodziły różne niepokojące odgłosy. Krzyki, płacze, szlochanie, ale też... śmiechy. Zadrżał słysząc to ostatnie. Ten śmiech za bardzo przypominał mu jedną osobę z którą kiedyś miał styczność, jednak dla osób takich, jak Bellatrix Leastrange nie było tutaj miejsca. Nikt nigdy nie zdiagnozował, że kobieta potrzebuje specjalnej opieki, a lepszym i bezpieczniejszym wyjściem było zamknięcie ją w Azkabanie.

W końcu dotarł do wielkich stalowych drzwi, przy których stało dwóch pracowników Munga. Obok nich czekała na Severusa rudowłosa kobieta, która jak zawsze prezentowała się elegancko i poważnie, ale była ubrana w ciemnogranatową sukienkę, która nadawała jej smutnego wyglądu. Snape na prawdę podziwiał ją za to, że po minionych wydarzeniach była silna i nie pogrążyła się w rozpaczy.

— Mimo, że pozwoliłam ci tutaj przyjść, to wciąż uważam, że nie powinno cię tu być, Snape — powiedziała zimnym głosem, który mówił mu o tym jak bardzo gardziła jego osobą. Rozumiał to. W końcu miała powód.

— Chcę ją tylko zobaczyć, Lady Hopens — odpowiedział jej spokojnie, ale przez jego głos przedarły się emocje. Przy Czarnym Panie potrafił kłamać nawet pod groźbą śmierci, ale przy tej kobiecie nikt nie potrafił kłamać. — Tylko tyle.

— To jest pierwszy i ostatni raz — oznajmiła, nie patrząc na niego. — Masz szczęście, że wciąż jesteś dla niej ważny, bo inaczej złamałabym ci kark, a potem przytrzymując przy życiu, wlała w ciebie wszystkie twoje trucizny, jakie kiedykolwiek naważyłeś w swoim nędznym życiu — wycedziła, wciąż z obojętną twarzą, a on przełknął ślinę.

Skinęła głową w stronę dwóch mężczyzn przy drzwiach, którzy za pomocą swoich różdżek odblokowali drzwi i przepuścili ich. Kobieta ruszyła szybkim krokiem, a Snape starał się zrównać z nią, gdy szli przez długi korytarz.

— Czy jej stan się poprawił? — zapytał, przyglądając się mijanym po drodze drzwiom. Każde z nich było pilnowane przez jednego pracownika Munga, który stał z założonymi rękami, a jego twarz nie wyrażała emocji.

— Nie pozwoliłabym ci tutaj przyjść, gdyby tak nie było — rzuciła cicho Katharina. 

Czarnowłosy skinął głową i nie odezwał się już, nie chcąc jej bardziej drażnić. W jego głowie panował mętlik. Nie był pewien, czy robił dobrze idąc tutaj. Bał się zobaczyć w jakim stanie ona była. Czy cokolwiek w jej zachowaniu się poprawiło? Nie chciał ponownie ujrzeć jej oczu, które zawsze odzwierciedlały jej emocje, bo wtedy to, co by w nich zobaczył naprawdę by go przeraziło.

W końcu dotarli do ostatnich drzwi, oddzielonych od reszty zakrętem. Na jednym z dwóch foteli siedział młody mężczyzna o czarnych krótkich włosach. Ubrany był w czarny golf i skórzaną kurtkę. Słysząc czyjeś kroki, spojrzał na Snape'a i Lady swoimi zimnymi niebieskimi oczami.

Wstał z fotela i podszedł do Kathariny, która lekko uścisnął, jakby chcąc pocieszyć. Kobieta obojętnie oddała jego uścisk. Jego wzrok spoczął na Mistrzu Eliksirów, a jego twarz spoważniała.

— Nie powinno pana tutaj być, profesorze Snape. — Pokręcił głową, ale nic nie zrobił. Tylko wyminął go, przechodząc obok. — Przyniosę coś do picia — oznajmił po napotkaniu wzroku Lady, nie odwracając się już.

— Jak on sobie z tym radzi? — Spojrzał z powrotem na kobietę, która westchnęła zmęczona.

— Jared jest silnym, młodym mężczyzną. Cieszę się, że mimo tego, co nas spotkało wciąż chce tutaj być — odpowiedziała mu. — Musisz mi obiecać, Snape, że kiedy wejdziesz do niej, nie będziesz mówił o jej chorobie. Evelyn i tak dobrze znosi Schizofrenię, ale nie lubi, gdy ktoś wspomina o tym, że jest chora. Lekarz powiedział, że czuje się, jak wyrzutek przez to co ją spotkało.

Serpent Actress • S. SnapeWhere stories live. Discover now