Rozdział 80: Pierścionki 2

47 4 0
                                    

Uwaga Wings na sterydach (aka po wyczerpującym pogrzebie babci)

Killer

Migdalac sie z moja kochana dupeczka Marusia poszlismy do swojego pokoju a tam zdjelismy swoje ciuchy i poszlisny spac wtuleni w siebie. Rano szybko sie ogarnalem i poszlem wybrac te pierscionki w odpowiednim rozmiarze na nasze palce, aby idealnie na nas pasowały.

Zapierdalalem przez ulice do domu tak szybko jak soe kutwa dalo nawet spotlkalem sci co mówil ze siema elo mam juz lek dla tw chorobę a ja mu no siema ziomek boj sie oddalwm jej przytulnie i dzieki trzymaj sztame i sie rozeszlismy.

Wracam i prosze jom zeby sie ubrala ladnie i wygodnie bo gdzies idzmiwmy a ona ok i nasza kima zostala sama w somu ofc zosyawilismy jej tam papu i wode i wszyztkie drzwi otwarte zalezg gdzie by chxiala pojsc. Nastepnie ja sie pezebralem i wgl i poszlismy najpierw do parku gdzie sa nieskonczenie kwitnance drzewa piekne ladne i wgl jest tam ladny zachod slonca. Zrobiliśmy tam piknik nikogo nie bylo bo specjalnie wybtalem taka porę ze ich nie ma i byl zachod slonca, podczas posilku ukleknalem nadzwyczajnym sposobem, bo normalnie oswiadczajaxy sie mezczyzni na jenso kolano to cieniasy

K: gej najmi wyjdziesz za mie?

N: ok *idzie za niego* i co dslej

K: wyjdz zz maz za mnie

N: omg czy ty chcesz slub

K: tak

N: img omg omg kocham cje

K zaklDa pierdzionek i caluje n

________a tak na serio________

Killer

Całując czule w usta moją ukochaną Nighty, w pewnym momencie się zatraciliśmy. Było strasznie zimno, dwa otwarte okna nie wróżą nic dobrego, wręcz same przykrości. Zwłaszcza, kiedy wieje silny, zimny wiatr. Przerwałem wszystkie akcje zatroskany o zdrowie mojej ukochanej. Przytulając ją, gdyż drżała z zimna, przeteleportowałem nas do sypialni prosto na łóżko.

—Witaj, często tu leżysz? —puściłem jej oczko, a na mojej twarzy widniał głupi uśmieszek.

—Nie. —obraziła się na mnie, a następnie wystawiła mi język i schowała się pod kołdrą i kocem. Delikatnie westchnąłem, a następnie zmieniłem ubrania w piżamę. Gdy tylko wszedłem pod posłanie, Night od razu przebrała się z piżam i przytuliła do mnie. Nie ukrywam, dzisiejszej nocy było zadziwiająco chłodno, co dziwne, gdyż najwyższa temperatura pokazana na internecie wynosiła około dwudziestu stopni Celsjusza. Zasnęliśmy całkiem zrelaksowani do muzyki, którą włączyłem, bo nudno jest zasypiać w przerażającej ciszy.

Obudzony nagłą zmianą muzyki z kojącej, na heavy metal, a to wszystko przez rekomendacje YouTube oraz głupiej opcji przełączania na kolejny filmik, a w tym przypadku utwór muzyczny. Strasznie śpiący wyłączyłem telefon, a raczej wyrzuciłem go w którymś kierunku, ale ogarniając, że nie jestem tu sam, telekinezą złapałem owy sprzęt elektroniczny i delikatnie odłożyłem go na podłogę. Nie bacząc, która jest godzina, wstałem i przebrałem się w typowy czarny sweter, białe spodnie oraz wyblakło błękitną bluzę. Zorganizowałem składniki potrzebne do zrobienia posiłku bogów, czyli TOSTÓW Z SEREM. Już na samą ich myśl cieknie mi ślinka z buzi. Zjadłem, a następnie nie czekając na to, aż Marusia wstanie, zostawiłem jej karteczkę.

Dzień dobry księżniczko,
Z racji tego, że dzisiaj mam dużo do załatwienia, muszę wyjść wcześnie rano. Nie martw się, przygotowałem śniadanie również dla ciebie. Całusy

Xoxo, twój Killer.

Karteczkę położyłem przy talerzu, który został wcześniej przygotowany, gdyż dla dziewczyny mam zamiar sporządzić przyprawioną jajecznicę ze szczypiorkiem, smażonym bekonem oraz dla ubarwienia pomidorki koktajlowe. Natomiast do picia zaparzyłem herbatę o smaku hibiskusa i mango. Wszystko ułożyłem ładnie na talerzu. Zostawiłem tam również niezapominajkę zerwaną z naszego ogródka. Ubrałem buty i wyszedłem z domu w ważnym dla mnie celu. Dzisiaj mam odebrać pierścionki zaręczynowe w odpowiednim rozmiarze na nasze palce. Mają mieć wygrawerowane piękne napisy z naszymi imionami, oczywiście ja będę nosił z jej imieniem, a ona z moim. Po odebraniu osobiście pakunku, udałem się z powrotem w stronę domu. Na drodzę spotkałem przez przypadek mojego lekarza, który oglądał wystawę sklepu papierniczego. Nie robiąc z siebie pajaca, stwierdziłem, że podejdę i zagadam, albo przynajmniej się przywitam.

—Cześć! —ręką pomachałem do niego, a on odwrócił się w moją stronę i jakby odetchnął z ulgą, że to tylko ja— Coś się stało? Słabo wyglądasz. —zapytałem się zatroskany, w końcu to jemu zawdzięczam to, że będę mógł dalej żyć normalnie.

—Nie, nic. Nie przejmuj się. Tak w ogóle, to mam już lekarstwo dla ciebie... —podał mi biały papierowy worek wraz z lekiem— To proszek, który najlepiej, żebyś sobie dodawał do herbaty, albo innego ciepłego napoju. Tak poza tym, widziałeś może Red? —zapytał się trochę skołowany, rozejrzał się w prawo, to w lewo, jakby chciał się upewnić, że nikogo za nim nie ma.

—Nie? —nawet nie znam tej osoby.

—No dobra, życzę ci powodzenia. —zauważył czarne, zamszowe, małe pudełeczko, w których trzymałem pierścionki. Uśmiechnąłem się, podziękowałem, a następnie znowu udałem się w kierunku domu. Przy okazji napisałem do Nighty SMS'a, aby się przebrała, gdyż pójdziemy na randkę.

Killmare || Nasza Droga Ku ZagładzieWhere stories live. Discover now