Rozdział 7

5 1 0
                                    

Rozdział 7

Siedzieli, podziwiając gwiazdę, aż całkiem zatonęła w jeziorku Kochanowskiego. Istnieje legenda, która tłumaczy, dlaczego zalew otrzymał tak poetyckie nazwisko. Tyle, ile kropli jest w tym jeziorze, tyle łez wypłakał Jan Kochanowski nad swoją Urszulką. Bóg postanowił pokazać mu, jak bardzo cierpienie niszczy jego duszę i stworzył to jezioro. Gdy Kochanowski je ujrzał, opamiętał się i postanowił, że napisze „Treny", które pomogą mu zamknąć ten rozdział w życiu i rozpocząć nowy. Tylko skąd czarnoleski poeta w tych stronach? Cóż, twórca legendy ewidentne pominął jedną z trzech zasad jedności...

Zaczęło się ściemniać.

- To co, wracamy do domu? – zapytała Pola.

- Widok znikł, więc chyba już można.

Podnieśli się z ławki i zaczęli iść w kierunku parkingu.

- Ale życie jest rozgałęzione. – westchnęła – Chodzi mi o życie ogólnie. – Adam spojrzał na nią, znów nie do końca rozumiejąc, do czego Apolonia zmierza. – No, rodzi się człowiek, zaczyna się nowe życie i tak naprawdę nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak ono będzie wyglądało. Istnieje niezliczona ilość czynników, jakie wpływają na ścieżkę życia. Nie ma dwóch takich samych ścieżek, mimo że wzór jest ten sam: po prostu droga. Ale może być najpierw prosta lub zaczynać się od skrętu. Może być żwirowa, szutrowa, wylana asfaltem. A przecież nawierzchnię można też zmieniać!

- Wiesz co, tobie chyba przygrzało... - jęknął Adam.

- Nie rozumiesz? – Pola wczuła się w swoją filozofię i nie zauważyła jego rozbawionych oczu. Adam zaśmiał się.

- Rozumiem, wiem do czego zmierzasz. Ty straciłaś ojca zanim w ogóle zdążyłaś go całkowicie poznać, ja mam swojego od zawsze i traktuję go jak powietrze. Ty dążysz do spełnienia w przyszłym zawodzie, ja siedzę na studiach, które wybrali moi rodzice dla zrealizowania swoich zardzewiałych ambicji, zamiast chodzić na wymarzoną uczelnię do której zdałem. Moja mamusia udaje, że wszystko jest w porządku. Jest w tym świetna i to chyba po niej mam talent aktorski. – uśmiechnął się krzywo – Twoje słowa to sama prawda. Jak widzisz, nie zawsze można wybrać „nawierzchnię". Większość ustanawiana jest losowo, a szczęśliwe trafy są niebywale rzadkie... i zazwyczaj radość trwa tylko krótką chwilę. Kręte ścieżki, Apolonio. Życie to kręte, zawiłe, pogmatwane, strome, kamieniste, mgliste, niewyraźne, niebezpieczne ścieżki, które od czasu do czasu stają się łagodnymi, zielonymi pagórkami. Ale to tylko mgnienie, potem znów, od nowa...

- Kręte ścieżki... - zamyśliła się Pola. – Racja. Dobrze, że krocząc przez ścieżkę życia nie mam tak słabej koordynacji ruchowej jak w rzeczywistości, bo już dawno bym się gdzieś po drodze wywróciła!

***

Adam odwiózł Polę na Leśne Osiedle i pojechał do domu. Przez całą drogę rozmyślał o dzisiejszych wydarzeniach. Apolonia nie jest taką zwykłą dziewczyną, której problemy ograniczają się do braku pieniędzy na studiach i odległości, jaka dzieli ją od chłopaka studiującego na drugim końcu Polski. Nie umniejszając niczyich problemów, oczywiście. Pola straciła ojca w pożarze, zapewne on wyszedł tego dnia do pracy kiedy ona jeszcze spała. Walczył o życie, kiedy ona układała klocki. Nie była też pewnie zbyt świadoma zagrożenia, jakie niesie za sobą praca strażaka. Opowiadał jej o magii tego zawodu, co zresztą nie dziwi, bo kto tłumaczy czteroletniemu dziecku tematy związane ze śmiercią. Możliwe, że nie zdawała sobie też do końca sprawy z tego, że tata nigdy już nie wróci. Pamięta wszystkie piękne chwile z nim spędzone, choć ma ich w pamięci tak niewiele. Jedyne, co zostało jej po tym wydarzeniu, to lęk przed ogniem i dławiąca tęsknota za ojcem.

Kręte ścieżkiWhere stories live. Discover now