Rozdział 10

5 1 0
                                    

Rozdział 10

Środa. Trzy wypracowania do oddania, jedna poprawa... Ciekawe, czy Adam zdoła cokolwiek zjeść, bo zamiast przygotowywać jedyny możliwy posiłek na dziś – śniadanie – stoi przed lodówką i czyta notatki. Jak dobrze, że po zajęciach spotka się z Polą! Będzie mógł na chwilę zapomnieć o studiach i całej tej gonitwie. Może na jutro też się umówią, Poli tak spodobał się teatr. Ciekawe, czy zdecyduje się na nagranie tych piosenek do przedstawienia. Jej głos pasuje idealnie, dzięki niej to przedstawienie będzie o wiele lepsze!

Adam spojrzał na wiszący na ścianie marynarski zegar z kotwicą – 7:20! Zaraz spóźni się na autobus! No, dzień zapowiada się ciekawe...

***

Pola siedziała na ławce przed wejściem do uczelni i dopijała resztki domowego smoothie. Adam się spóźnia, pewnie profesor przedłuża wykład. Zegar ratusza wybija godzinę szesnastą, a Apolonia czuje, że koktajl owocowy jej nie wystarczy i że przydałoby się zjeść coś na mieście. Może sushi? Albo jakieś pierogi...

- Hejka! – przywitał się Adam zbiegając po schodach. – Profesor przedłużył nam wykład, on nigdy się nie wyrabia, taka gaduła z niego...

- Spoko, nic się nie dzieje. Możemy iść coś zjeść? Jestem taka głodna...

- Ja też! Na co masz ochotę? Może pierogi ruskie w Maleńkiej?

- Czytasz mi w myślach! – zaśmiała się Pola.

Wyszli z dziedzińca i skierowali się w stronę centrum. Pogoda ostatnio bardzo dopisywała, zupełnie jakby zgrała się z humorem Poli.

Zamówili dwie porcje i usiedli w barowym ogrodzie.

- Jak tam nauka? Kiedy zaczynasz porady prawne? – zapytała Pola z nutą sarkazmu.

- Daj spokój, dzisiaj musiałem oddać trzy dziesięciostronicowe wypracowania, które poprawiałem jeszcze w autobusie... Biegałem po całej uczelni, żeby to gdzieś wydrukować. Szukałem kogoś kto pożyczyłby mi papier, na szczęście mój kumpel ma zawsze całą ryzę w szatni, skitraną za szafkami, żeby nikt mu nie zwinął.

- No tak, papier to u nas cenna waluta.

- Na szczęście odpowiedź ustna dobrze mi poszła. Wyuczyłem się na blaszkę, do tego mało osób dzisiaj przyszło i mniej się stresowałem.

- To super. – Apolonia pokiwała głową. Słuchała Adama jednym uchem, wciąż zastanawiając się, jak mu powiedzieć. Kiedy będzie dobry moment? W barze jest za dużo ludzi. Może pójdą do parku?

- ... i wtedy wybrnąłem, ale jaką bym gafę popełnił! A jak tobie idzie na studiach z socjologii i kreatywnego pisania?

Pytanie Adama wyrwało ją z rozmyślań.

- Co? A, tak... no, dobrze, dzisiaj była mowa o synonimach i jak je znajdywać we własnym zakresie bez grzebania w Internecie. A z socjo była analiza danych na podstawie wieku, płci i pochodzenia.

Adam pokiwał głową.

Czuł, że mógł wybrać lepsze studia. Pola uczyła się tego, co ją interesowało i widać było, że nawet jak ma dużo nauki to nie jest tak wykończona jak on. Ale teraz już za późno, za daleko zaszedł żeby cokolwiek zmieniać. Mówi się trudno...

Gdy zjedli, postanowili przejść się wolnym krokiem do parku nad Jeziorko Kochanowskiego. Pola nie mogła się skupić, wciąż zastanawiała się, jak sprowadzić rozmowę na poważniejsze tory.

- Wszystko ok? – zapytał Adam.

Czyli zauważył jej rozkojarzenie.

- Tak... wiesz, mój przyjaciel wrócił wczoraj z długiego wyjazdu, – wybrnęła Pola. Nie wie, jak zacząć tamten temat. - wczoraj się dowiedziałam i wciąż jestem trochę zszokowana... zrobił mi niezłą niespodziankę, nie widzieliśmy się pół roku!

Kręte ścieżkiWhere stories live. Discover now