Rozdział 12

7 1 1
                                    

Rozdział 12

Adam zrezygnował z pójścia dzisiaj na uczelnię. Był całkowicie niewyspany, w dodatku nie ma w czwartki ważnych wykładów.

Około 7:30 obudziło go walenie w drzwi. W jego drzwi. Nie, nie pukanie, walenie.

- Już, już idę! Co tam, pali się czy co...

- Panie, zupełnie inaczej! Powódź! – odezwał się głos po drugiej stronie.

Adam przetarł oczy i z zaskoczeniem zauważył, że stoi w kałuży wody. Rozejrzał się i zdał sobie sprawę, że owa kałuża tak naprawdę jest jeziorem. Woda stoi praktycznie w całym mieszkaniu i do tego wciąż sączy się z łazienki.

- Panie! Otwórz pan, do cholery!

Adam szybko ubrał szlafrok i otworzył drzwi.

- Dzień dobry, jak pan już zauważył, awarię mamy!

- Mamy?

- No tak, panie, we wszystkich mieszkaniach w tym pionie tak wywaliło... To z kranów, nie bój się pan, nie z wucetu... Przyszedłem awarię tymczasowo zatrzymać, zostało mi jeszcze pięć mieszkań, więc jakby pan mógł się przesunąć, to ja bym weszedł i to zaklajstrował.

Adam wpuścił mężczyznę do mieszkania i poszedł za nim do łazienki.

- Zaraz, skoro wszystkie mieszkania w pionie są zalane... to znaczy... - na nos Adama spadła kropla.

- Tak, panie, widzę, że powoli pan łapiesz! Lepiej się pan pakuj, bo najpierw musimy porządnie awarię naprawić, a to potrwa parę dni. Potem osuszanie... nie wiem, jak będzie z prądem, na razie w całym bloku odpięty. – Mężczyzna wyszedł spod umywalki i podszedł do prysznica.

- Cholera... gdzie ja teraz będę mieszkał... - jęknął Adam.

- Nie masz pan rodziców? Albo jakiejś dziołchy?

Wyszedł z łazienki, zostawiając hydraulika na chwilę samego. Podszedł do szafy, wyjął walizkę i klikając w telefon zaczął wrzucać do niej jakieś ubrania. Świetnie... jakby mało było problemów, teraz nie ma nawet gdzie mieszkać. Pół biedy, gdyby mieszkanie było wynajmowane. Ale to mieszkanie jest jego! I co teraz? Panele spuchnięte, meble zalane, elektryka najpewniej do wymiany... kto to wszystko naprawi? Kto za to zapłaci?!

***

Pola, tak samo jak Adam, postanowiła zrobić sobie dzień wolnego. Mimo to wstała z łóżka o siódmej rano. Chce wykorzystać dzień w domu na pisanie i nadrobienie drobnych zaległości. Właśnie wyciągała blender z szafki, gdy zadzwonił telefon.

- Halo?

- Cześć, nie przeszkadzam ci? Jesteś jeszcze w domu?

- Cały dzień będę, nie poszłam dzisiaj na uczelnię.

- O, to tak jak ja... Wiesz, mam do ciebie prośbę, bo zalało mi mieszkanie i... czy mógłbym zatrzymać się u ciebie? Zanim się skontaktuję z rodzicami... - Adam wypowiedział ostatnie słowa ze słyszalną niechęcią.

- Rany! A to pech. Jasne, przyjeżdżaj! Jeśli chcesz, możesz zamieszkać u nas na parę dni, nie ma problemu. Moja mama na pewno się zgodzi, poza tym wyjeżdża w ten weekend na ślub przyjaciółki.

- Kochana jesteś! Bardzo ci dziękuję. Będę za jakieś dwie godziny, muszę wszystko spakować i jeszcze podjechać do biura spółdzielni, o 9 jest tam zebranie, wyjaśnią nam, co zaszło i jak to naprawią...

- To zalało cały blok?

- Nie, ale wszystkie mieszkania w moim pionie. Jakaś usterka. Przez najbliższy tydzień będą to naprawiać, ciekaw jestem tylko, kto zapłaci za szkody...

Kręte ścieżkiWhere stories live. Discover now