20. You touch me... embrace, kiss, and I can't stand it

3.3K 249 184
                                    

Jeden z moich ulubionych rozdziałów, kochani
• • •

— Zayn — mruknął, siadając obok niego na kanapie. — Musimy poważnie pogadać.

— Ta... musimy — zgodził się od razu.

— Zrywam z tobą — szepnął, wpatrując się w swoje dłonie. Myślał o tym bardzo długo i nie mógł, naprawdę nie mógł, kurwa, pozbyć się z umysłu tej zdrady. To go bolało, rozpierdalało od środka, a sam Zayn nie umiał mu pomóc, aby zapomnieć, bo każdy jego dotyk kojarzył się z czymś złym.

— Co? — wykrztusił, marszcząc brwi.

— Nie mogę tak dłużej — westchnął, a wtedy poczuł dłoń na swoim policzku. — Próbujesz udawać, jakby nic się nie stało, ale... stało się wiele; zbyt wiele. Dotykasz mnie... obejmujesz, całujesz, a j-ja nie mogę tego znieść. Wiem, że nie jestem bez winy... całowałem się z Harry'm i-i dotykał mnie po udach czy biodrach, ale Zayn, ja nie mogę ci wybaczyć.

— Spójrz na mnie, kochanie — poprosił spokojnie, ale Lou jedynie pokręcił głową, bo wiedział, że wtedy słowa uwięzną mu w gardle. — Spójrz mi w oczy... — powtórzył, gładząc kciukiem jego delikatną skórę.

Zayn nie chciał zerwania, nie chciał widzieć swojego ukochanego z kimś innym i wiedział, że źle się zachował, a właściwie okropnie, najgorzej. Ale to wszystko przytłoczyło również jego, nawet jeśli ktoś może twierdzić, że tylko Louis cierpiał. Zayn codziennie przypominał sobie o zdradzie, ale chciał o niej nie pamiętać, chciał bliskości swojej miłości, nie kogoś innego.

— Myślisz, że najlepszym wyjściem będzie zerwanie? — spytał, odwracając twarz Tomlinsona w swoją stronę, a wtedy nie wytrzymał i zaczął płakać, kiwając głową w odpowiedzi. — Nie kochasz mnie już?

— Kocham cię, Z-Zayn... ale to nie jest o miłości; już nie — wykrztusił, zamykając oczy, aby nie musieć na niego patrzeć. — Nie wiem, co jest dobre dla ciebie, ale na chwilę obecną... dobre dla mnie jest zerwanie. Nie chcę być dotykany przez ciebie... n-nie chcę twojego dotyku, Zayn, ponieważ wtedy mam ochotę jedynie płakać i...

— Przepraszam — szepnął, odsuwając dłoń z jego twarzy. Nie sądził, że tak mocno ranił Louisa, ale skupiał się na czymś innym. Powinien wiedzieć, oczywiście, że tak, nie powinien go dotykać w ten sposób po zdradzie, gdy doskonale wiedział, że ten nie czuł się dobrze. Spierdolił i ostatnie dni dały mu po mordzie, pokazując jak mocno. — Cholernie mocno przepraszam i... oczywiście, akceptuję to, że ze mną zrywasz. Straciłem twoją miłość w momencie, w którym pozwoliłem na pocałunek z obcym kolesiem. Przepraszam, Lou.

Szatyn uchylił powieki, a po jego policzkach spłynęły następne łzy. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi, przygotowywał się raczej na kolejną kłótnię, ale... było spokojnie.

— Nie jesteś zły...? — wyszeptał niepewnie.

— Nie, nie mam prawa być zły — pokręcił głową, wstając i przeczesując włosy dłonią. — Ponieważ dlaczego? Mam być zły na ciebie, bo czujesz do mnie obrzydzenie? Ja sam czuję obrzydzenie do swojej osoby. Jestem po prostu... to boli, bo straciłem taką perfekcję przez głupotę. Wiem, że chciałeś nam pomóc, kochanie, ja... Przepraszam.

— Ja też przepraszam — mruknął Louis, przyglądając mu się. — Ale nie mogę tak dłużej... muszę odetchnąć innym powietrzem. To trudne również dla mnie, ta cała sytuacja...

— Rozumiem i nie musisz się z niczego tłumaczyć... już nie. Zdecydowałeś, więc... nie czyńmy tego jeszcze bardziej raniącego, trudniejszego — pokręcił głową. — Wiedz tylko... — westchnął, kucając i patrząc w sztormowe oczy — wciąż cię kocham i chcę walczyć o naszą miłość, mimo iż teraz przypomina pożogę. Jeśli dasz mi znak, Lou... wrócę i ponownie będę się starał, tak jak lata temu. I obiecuję być lepszym partnerem. Wystarczy jeden sms, telefon, list... cokolwiek, proszę.

— To zajmie mi chwilę, Zayn — szepnął, przygryzając na chwilę swoją dolną wargę. — Nie wiem ile... i nie wiem, czy kiedykolwiek doczekasz się listu ode mnie, bo to boli jak cholera, ale obiecuję ci, że jeśli... jeśli będę gotowy, dam ci znać.

Tyle wystarczyło Malikowi, aby kiwnąć głową i udać się do sypialni, ponieważ nie chciał płakać przy Louisie, aby go dobić. Wolał zrobić to w samotności, aby nie psuć już niczego więcej. Przesadził, wiedział to, ale teraz musiał odpuścić i pozwolić mu odejść.

Szatyn siedział na kanapie, dokładnie w takiej samej pozycji, wpatrując się w stolik. Nie szlochał, łzy po prostu spływały po jego policzkach, ale wciąż siedział cicho. Kwestionował każdą swoją decyzję, która w mniejszym lub większym stopniu wpłynęła na jego teraźniejszość.

— Myślisz, że możesz uciec? — zapytał Zayn.

— Uciekam, łap mnie! — zaśmiał się Louis, biegnąc dalej i omijając białe prześcieradła, jakie były wywieszone, aby wyschły.

To był jeden z tych ciepłych dni, w których zrobili sobie wagary, aby zrobić coś lepszego. Pokonali kilkadziesiąt kilometrów tylko po to, aby być we dwójkę gdzieś, gdzie nikt by ich nie oceniał, a oni sami spędzaliby czas w piękny sposób.

— Nie potrafię! — pokręcił głową, dzielnie biegnąc za ukochanym.

Wszystko było okay. Młodzi, zakochani i beztroscy. Nic innego nie miało znaczenia, myśleli, że nie potrzebowali niczego więcej. W końcu wystarczyła jedynie miłość, aby latać pośród chmur i wieść najlepsze życie.

— Musisz mnie dogonić, Zee! — z uśmiechem przemierzał następne metry zielonej łąki. Kochał naturę, uwielbiał podróżować, choć nieczęsto to robił. Cieszył się z najmniejszych rzeczy... na przykład z tej chwili.

Szatyn rozpłakał się jeszcze bardziej, ponieważ miał zbyt wiele dobrych wspomnień ze swoim, już byłym, chłopakiem, odejście było cholernie trudne!

— Kocham cię! — krzyknął, prawie zdzierając sobie gardło, a Zayn jedynie zaśmiał się i objął go mocno. Niedaleko jakaś grupa dziewczyn grała na gitarach i śpiewała, to był kolejny moment, który mogli zagospodarować dla siebie. Tańczyli, mimo iż znajdowali się na rynku i każdy mógł ich zauważyć, ale nie obchodziło ich to. Nie w momencie, w którym ich serca przemawiały.

Wszystkie te chwile, jakie wspólnie przeżyli, sprawiały, że jego głowa bolała jak cholera. Zbyt wiele się w niej działo. Zbyt wiele wspomnień na jedną sekundę.

Louis miał dosyć, nigdy nie sądził, że zerwanie może tak ranić. Zrobił to dla ich dobra, ale w tym momencie chciał to odkręcić, aby ponownie czuć się dobrze w ramionach Zayna... ale wiedział, że tak nie będzie. Chciał spróbować, ale nie udało się. Nie chciał tyle płakać, chciał znowu być tym beztroskim chłopcem. Mógł być?

Everything is for sale | Zouis, LarryWhere stories live. Discover now