*3* Steve Rogers *3*

314 21 27
                                    

Świat przestał się ruszać. Jeden oddech zajmował miliony lat. Wiedział, że to zimno, które czuł, niedługo go pochłonie. Całe życie przeleciało mu przed oczami. Te wszystkie spędzone razem chwilę. Jego mama, jego Bucky, Peggy. Szczęście, które odczuwał. Te kilkadziesiąt lat, kiedy naprawdę mógł poczuć się szczęśliwy. Wiedział, że teraz umrze. Że zaraz spotka swoich rodziców, swojego Bucky'ego. Nie chciał tylko zostawiać Peggy. Przyjaźń z nią była dla niego ważna. Ale wiedział, że musi ją zostawić. Inaczej zginą miliony ludzi, a on wróci do budynku, który niegdyś był jego domem. Tylko, że osoby, które Steve Rogers kochał, umarły, a bez nich nie ma szans na stworzenie nowego domu. Dom to ludzie, nie tylko budynek.

Pamiętał swoją matkę. Wesoła, zawsze uśmiechnięta kobieta. Zawsze, gdy wracał po ciężkim dniu w szkole, a Sarah była w domu, a nie w szpitalu, zarabiając na życie, witała go z życzliwym uśmiechem na ustach. Jak ci minął dzień kochanie? pytała. Nie chcąc jej martwić, odpowiadał, że dobrze. Pytała, czy znalazł przyjaciół. Mówił, że ma ich wielu. Dlaczego w takim razie nigdy ich nie widziałam? myślała. Pamiętał dzień, kiedy po raz pierwszy przyprowadził do domu przyjaciela. Radowała się. Wiedziała, że jej syn już nie będzie samotny. Koniec jest bliższy, niż się wydaje i nic nie możemy na to poradzić.

Jedno z pierwszych wspomnień z Bucky'm było w jego pokoju. Powiedział, że kiedy będzie starszy, chce dostać się do wojska. Bucky odpowiedział Pójdę tam za tobą, aby chronić twój tyłek, palancie. Rogers uśmiechnął się. Sądził, że tamten go wyśmieje. Ktoś jego postury miałby iść na front? Niedorzeczne. Ale Barnes nie wątpił w przyjaciela. Wiedział, że jego serce spowoduje, że dokona on wielkich czynów. Lata mijały i idąc przez ulicę Brooklynu, uśmiechał się, ponieważ obok szedł jego przyjaciel. Oboje wiedzieli, że będą ze sobą do końca. Do końca życia i jeszcze dłużej. Byli przyjaciółmi, którzy zostają ze sobą na całe życie.

Peggy jako jedna z pierwszych zwróciła uwagę na tego z pozoru nic nie wartego blondyna. Pamiętała dzień, kiedy zdjął flagę i podał ją w ręce przełożonego. Wsiadł do jej samochodu i uśmiechnął się. Ale nie był to uśmiech zalotny. Normalny uśmiech, w jego oczach widziała szczerość. Pomyślała, że mogą zostać przyjaciółmi. I stało się. Myśli Margaret zostały niezamierzenie spełnione.

Pamiętała przerażenie w jego oczach, gdy usłyszał o jednostce sto siódmej

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Pamiętała przerażenie w jego oczach, gdy usłyszał o jednostce sto siódmej. Ona wiedziała, że ten strach był spowodowany tylko jedną osobą, tym jednym żołnierzem. Pod tym strachem, zobaczyła coś jeszcze. Ta głęboko skrywana miłość do sierżanta Barnesa. To właśnie przez to dziwne uczucie w jego oczach postanowiła mu pomóc. Jak widać opłaciło się. Radość zapanowała w oczach Kapitana, a tą miłość można było wyczuć na kilometr. Jego przyjaciółka mogła się tylko martwić, aby to nigdy nie zniknęło. Bo przyjaciele są po to, aby się o nas troszczyć w najtrudniejszych chwilach.

A potem była ciemność. Rogers zamarzł z uśmiechem na ustach. Jego ostatnią myślą było, że znowu spotka dwie bliskie jego sercu osoby. Nie mógł przewidzieć, że prawie siedemdziesiąt lat później zostanie przywrócony do życia? Tylko, że teraz został sam. Bez przyjaciół, rodziny. Bez żadnego punktu zaczepienia, czegoś co mogłoby pomóc utrzymać tą cząstkę życiowej normalności. Tylko, że samotności nie można pokonać. Ciągnęła go na samo dno i nie mógł nic na to poradzić. Z każdym dniem staczał się coraz bardziej. Do czasu.

Pewnego dnia, kiedy biegał w parku, zobaczył mężczyznę. Chciał znaleźć znajomych, przyjaciół. Nie wiele myśląc przebiegł koło niego mówiąc Po twojej lewej!. I mimo, że się bał, to nie chciał już dłużej ubolewać nad przeszłością. Ponieważ przeszłości nie da się zmienić, ale można się z niej wiele nauczyć.

Nie chciał rozpamiętywać przeszłości. Myśląc o tym, jaki był szczęśliwy mając u boku rodzinę, ukochanego i przyjaciół wyciągnął rękę do nieznajomego:

- Steve Rogers.

- Wiem.

Ale wiecie. Pewien brunet nie daje o sobie tak łatwo zapomnieć. A Steven przekonał się o tym na własnej skórze. Bo Bucky'ego Barnesa nie można zapomnieć. Nawet jeśli on sam nie wie kim jest.






648 słów

Po pierwsze
Nie jestem pewna jaki dialog występuje między bohaterami w filmie, więc napisałam tyle ile pamiętam. O ile moja wyobraźnia nie płata figli.

Po drugie
Nie podoba mi się końcówka. Jest taka nijaka. Taka trochę bezmyślnie napisana. Końcówka mam na myśli od ,,A potem była ciemność."

2/3

[13.08.2020r.]

Ludzie widzą wszystko, gdy jest za późno | Stucky | One ShotsWhere stories live. Discover now