Zacznijmy od tego, że Steve Rogers i Bucky Barnes to dwaj, niedomyślni kretyni. Poważnie odkąd oboje zamieszkali w Avengers Tower, cała drużyna starła uświadomić im, co tak naprawdę do siebie czują. Bezskutecznie. Cały czas tylko gadka o tym, jak wyznanie uczuć może zniszczyć ich przyjaźń. Każdy miał tego dosyć. Tony, Natasha, nawet Fury, który był w ich bazie może raz na trzy miesiące. Ale szczerze, Nick nie był najbardziej zaskakującą osobą w tym wszystkim. No bo kto by się spodziewał, że sam Zimowy Żołnierz zacznie mieć dość takiego obrotu spraw i postanowi coś z tym zrobić? No raczej nikt, a tym bardziej jego ,,współlokator". A wszystko zaczęło się w dosyć nietypowy sposób...
Bucky wybudził się z nocnego koszmaru. Znowu był w bazie Hydry. Znowu usłyszał te dziesięć słów. Skulił się pod ścianą i zaczął cichutko płakać. Nienawidził tego, co ta przeklęta organizacja mu zrobiła. Nienawidził wszystkiego, co zrobił jako podwładny Hydry. Nienawidził tego programu, który miał wbudowany.
Wypraszam sobie, nie jestem tylko programem.
- Jakim cudem ty żyjesz... Przecież Shuri...
Sprawiła, że nie muszę reagować na komendy. Jestem jej za to wdzięczny. Ale nie o tym chcę z tobą rozmawiać.
- Czego mógłbyś ode mnie chcieć? Nic ci nie mogę dać. Nie chcę mieć z tobą nic doczynienia.
Za późno. Chcę tylko, abyśmy mogli wspólnie spędzić dwa dni. 48 godzin. Potem się od ciebie odczepię.
- Nie będę zawierał z tobą układów - warknął.
Obiecuję, że nie zrobię nic złego. Musisz się tylko zgodzić, abym częściowo przejął nad tobą kontrolę.
- Częściowo...?
Cały czas miałbyś świadomość ruchów, czynów, wypowiedzi. To tylko dwa dni.
- I nic złego nie zrobisz?
Masz moje słowo.
- Nie powinienem ci ufać, ale w porządku. Dwa dni od dziewiątej.
Zgoda. A teraz idź do Steve'a. Miałeś koszmar, musisz się uspokoić.
Barnes nic nie odpowiedział. Po prostu zrobił to, co powiedział Zimowy. Poszedł do Steve'a. Jego obecność zawsze go uspokajała. I oboje o tym wiedzieli.
Kiedy tylko przekroczył znajomy próg, spojrzał na łóżko swojego przyjaciela. Bucky nie byłby sobą, gdyby nie zapatrzył się na to idealne ciało, które piekielnie mocno kochał. I nie tylko, bo Barnes kochał też jego charakter. Wszystko.
Najciszej jak potrafił, podszedł do jego łóżka i przysiadł naprzeciwko jego twarzy. Zdrową ręką ogarnął mu kosmyki, które spadały mu na twarz. Westchnął. Chciało mu się spać, a wiedział, że bez tego człowieka mu się nie uda. Z drugiej strony nie chciał go budzić, podczas snu wydawał się taki zrelaksowany. Pamiętał, że kiedyś Steve powiedział ,,Jeśli nie będziesz mógł zasnąć, a ja będę spać, po prostu połóż się koło mnie. Będę trzymać twoje koszmary z daleka.".
Zrób to. Połóż się koło niego.
- Łatwo powiedzieć... - mruknął pod nosem.
Z lekkim wahaniem ułożył się koło Rogers'a. Oparł dłonie i głowę na jego klatce piersiowej. Przez umysł przeleciała mu myśl, że blondyn mógłby mieć mu to za złe. Odgonił ją, gdy przypomniał sobie, w jakich pozycjach budzili się kiedyś prawie codziennie. Poczuł jak Steve obejmuje go ręką w pasie. Spiął się lekko. Usłyszał szept.
- Śpij Buck...
Uśmiech pojawił się na jego twarzy. Wtulił się w niego jeszcze bardziej i po chwili spał.
CZYTASZ
Ludzie widzą wszystko, gdy jest za późno | Stucky | One Shots
FanfictionSteve Rogers Bucky Barnes Stucky One Shot Postacie należą do Marvel'a Zakończone Poprawione ✔️ Daty ✔️