*3* Stucky *3*

712 45 332
                                    

Zacznijmy od tego, że Steve Rogers i Bucky Barnes to dwaj, niedomyślni kretyni. Poważnie odkąd oboje zamieszkali w Avengers Tower, cała drużyna starła uświadomić im, co tak naprawdę do siebie czują. Bezskutecznie. Cały czas tylko gadka o tym, jak wyznanie uczuć może zniszczyć ich przyjaźń. Każdy miał tego dosyć. Tony, Natasha, nawet Fury, który był w ich bazie może raz na trzy miesiące. Ale szczerze, Nick nie był najbardziej zaskakującą osobą w tym wszystkim. No bo kto by się spodziewał, że sam Zimowy Żołnierz zacznie mieć dość takiego obrotu spraw i postanowi coś z tym zrobić? No raczej nikt, a tym bardziej jego ,,współlokator". A wszystko zaczęło się w dosyć nietypowy sposób...

Bucky wybudził się z nocnego koszmaru. Znowu był w bazie Hydry. Znowu usłyszał te dziesięć słów. Skulił się pod ścianą i zaczął cichutko płakać. Nienawidził tego, co ta przeklęta organizacja mu zrobiła. Nienawidził wszystkiego, co zrobił jako podwładny Hydry. Nienawidził tego programu, który miał wbudowany.

Wypraszam sobie, nie jestem tylko programem.

- Jakim cudem ty żyjesz... Przecież Shuri...

Sprawiła, że nie muszę reagować na komendy. Jestem jej za to wdzięczny. Ale nie o tym chcę z tobą rozmawiać.

- Czego mógłbyś ode mnie chcieć? Nic ci nie mogę dać. Nie chcę mieć z tobą nic doczynienia.

Za późno. Chcę tylko, abyśmy mogli wspólnie spędzić dwa dni. 48 godzin. Potem się od ciebie odczepię.

- Nie będę zawierał z tobą układów - warknął.

Obiecuję, że nie zrobię nic złego. Musisz się tylko zgodzić, abym częściowo przejął nad tobą kontrolę.

- Częściowo...?

Cały czas miałbyś świadomość ruchów, czynów, wypowiedzi. To tylko dwa dni.

- I nic złego nie zrobisz?

Masz moje słowo.

- Nie powinienem ci ufać, ale w porządku. Dwa dni od dziewiątej.

Zgoda. A teraz idź do Steve'a. Miałeś koszmar, musisz się uspokoić.

Barnes nic nie odpowiedział. Po prostu zrobił to, co powiedział Zimowy. Poszedł do Steve'a. Jego obecność zawsze go uspokajała. I oboje o tym wiedzieli.

Kiedy tylko przekroczył znajomy próg, spojrzał na łóżko swojego przyjaciela. Bucky nie byłby sobą, gdyby nie zapatrzył się na to idealne ciało, które piekielnie mocno kochał. I nie tylko, bo Barnes kochał też jego charakter. Wszystko.

Najciszej jak potrafił, podszedł do jego łóżka i przysiadł naprzeciwko jego twarzy. Zdrową ręką ogarnął mu kosmyki, które spadały mu na twarz. Westchnął. Chciało mu się spać, a wiedział, że bez tego człowieka mu się nie uda. Z drugiej strony nie chciał go budzić, podczas snu wydawał się taki zrelaksowany. Pamiętał, że kiedyś Steve powiedział ,,Jeśli nie będziesz mógł zasnąć, a ja będę spać, po prostu połóż się koło mnie. Będę trzymać twoje koszmary z daleka.".

Zrób to. Połóż się koło niego.

- Łatwo powiedzieć... - mruknął pod nosem.

Z lekkim wahaniem ułożył się koło Rogers'a. Oparł dłonie i głowę na jego klatce piersiowej. Przez umysł przeleciała mu myśl, że blondyn mógłby mieć mu to za złe. Odgonił ją, gdy przypomniał sobie, w jakich pozycjach budzili się kiedyś prawie codziennie. Poczuł jak Steve obejmuje go ręką w pasie. Spiął się lekko. Usłyszał szept.

- Śpij Buck...

Uśmiech pojawił się na jego twarzy. Wtulił się w niego jeszcze bardziej i po chwili spał.

Ludzie widzą wszystko, gdy jest za późno | Stucky | One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz