12. No, I can't go back to how it was.

2.1K 128 7
                                    

- Martwiłem się o ciebie wczoraj. - Odezwał się Javi, kiedy jechaliśmy na kolejny wywiad. Oderwałam się od patrzenia za okno i spojrzałam na niego. - Wszyscy się martwiliśmy.

- Chyba jednak nie do końca wszyscy. - Wytknęłam.

- Cass...

- Niepotrzebnie. - Przerwałam mu. - Max po mnie wyszedł, wiec nie szłam sama zbyt długo. Potem Adam mnie odwiózł pod sam hotel. Poza tym, napisałam SMSa, że dotarłam i że pada mi bateria.

- Lawson byli? - Zdziwił się. - Nie wiedziałem, że są w kraju.

- Ja też nie - odpowiedziałam. Hiszpan wzruszył ramionami i oparł głowę o zagłówek, przymykając oczy. - Javi? Coś się wczoraj działo po moim wyjściu? - zapytałam niepewnie. Nie do końca byłam przekonana, czy chcę usłyszeć odpowiedź.

- W zasadzie to nic ciekawego - mruknął. Już wiedziałam, że coś się stało. Kurwa!

- Javi, powiedz.

- Louis chyba podbił Harry'emu oko...

- CO?! - Wybuchłam. Kierowca spojrzał na mnie przez wsteczne lusterko z niezadowoleniem. - Jak to "chyba podbił Harry'emu oko"?!

- Jak wyjechałaś mu z plaskacza i wyszłaś, trochę byliśmy w szoku. W końcu Zayn zerwał się i pobiegł za tobą, a my powiedzieliśmy Stylesowi to i owo o jego zachowaniu. W zasadzie to głównie Louis mówił. Najpierw wyskoczył na niego z pięściami. Ledwo go z Liamem utrzymaliśmy jak się nam wyrywał. Chociaż sam miałem ochotę wyjebać mu w tę kwadratową gębę - warknął. Po moim upinającym chrząknięciu kontynuował. - W końcu jakoś uspokoiliśmy sytuację. Właściwie, to dziewczyny jakoś zapanowały nad nimi dwoma. Harry chciał wyjść, ale Jas cudem go namówiła, żeby został. Nie byłoby fajnie, gdyby łaził po mieście nachlany i jeszcze z tym okiem... Zaprowadziła go do którejś sypialni i tam został. A my dla rozluźnienia sytuacji wypiliśmy jeszcze po piwie, albo dwóch.

- Patrząc na ciebie to chyba po trzech. - Skomentowałam śmiejąc się, ale zaraz spoważniałam. - A Louis zachował się głupio. Niepotrzebnie...

- Zapewniam cię, Cass, że jeśli Lou by tego nie zrobił, Harry i tak by dostał. - Przerwał mi Hiszpan. - Nie mówię, że ma ci wybaczyć, kochać i być twoim najlepszym przyjacielem na zawsze, ale nie pozwolę, by cię tak traktował i wyzywał od puszczalskich.

- Dzięki, Javi. - Uśmiechnęłam się do niego.

- Nie ma sprawy, Kocie. - Mrugnął do mnie okiem, rozładowując atmosferę.

~

Po południu, kiedy mieliśmy pracę już za sobą, odłączyłam się od Javiego.  Wsiadłam w taksówkę i pojechałam do naszego dawnego domu. Wysiadłam z pojazdu, zapłaciłam kierowcy i ruszyłam w stronę drzwi. Sam widok budynku i jego otoczenia sprawił, że zrobiło mi się jakoś tak cieplej na sercu. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, kiedy zobaczyłam plątającego się przed drzwiami znajomego mężczyznę. Poczułam nawet, że oczy zachodzą mi łzami.

- Jimmy! - zawołałam i ruszyłam biegiem w jego stronę. Kiedy odwrócił się w moją stronę, również się uśmiechał.

- Cześć, Cassie.

Wskoczyłam na niego, zarzucają mu ręce na ramiona.

- Osz kurwa... Dziewczyno! Ja nie jestem już taki młody! - jęknął. Odsunęłam się od niego zaskoczona.

- Jim! - Skarciłam go, jednocześnie będąc mega zaskoczoną. - Pierwszy raz słyszę jak przeklinasz!

- A co, miałem przeklinać przy was? Przy nastoletnich dziewczynkach?! - prychnął. - Taa, jasne...

These Teen Hearts |2| [zakończone]Where stories live. Discover now