2. Pierwszy Czerwca

121 0 0
                                    


    Rolf głaskał swoją żonę po głowie. Czuł się niesamowicie słysząc płacz swoich nowonarodzonych synów na których trzymał swoją drugą dłoń. Był zszokowany bliźniakami ale jednocześnie był przeszczęśliwy. Obaj chłopcy leżeli na klatce piersiowej matki i powoli przestawali kwilić. Mieli mokre włoski, byli lepcy ale i tak byli najpiękniejsi na świecie. Mężczyzna pochylił głowę i pocałował swoją ukochaną żonę w rozgrzany policzek, czuł jak po jego twarzy spływają łzy. Ostatni raz czuł łzy czy Luna powiedziała mu "tak". Tyle lat starań o upragnioną ciąże oraz poronienie były okrutną droga, którą Rolf i Luna przeszli razem. Było warto.


- K-kochanie - Zaczął mówić drżącym głosem śniady mężczyzna. - Dziękuję. Dziękuję, że mam ciebie. Dziękuję za nich. Ja chyba... ja chyba nigdy nie byłem tak szczęśliwy, kochanie.


     Kobieta odpowiedziała mężowi uśmiechem. Mężczyzna przystawił swoje czoło do czoła Luny i spojrzał jej głęboko w niebieskie oczy. Była wyczerpana długim porodem, bólem i stresem o to czy wszystko się dobrze skończy. Jeszcze parę lat temu nie pomyślałaby, że będzie leżeć na łóżku zaraz po porodzie ze swoim ukochanym klęczącym obok. A teraz wszystko było piękne, oboje wiedzieli, że pogodzą pracę z wychowaniem. Teraz ich życie rodzinne jest wreszcie pełne.


- Wiesz, brakuje nam tylko córeczki. - Rolf uśmiechnął się żartobliwie gdy jego ukochana szturchnęła go łokciem. - Ej! Żartuje skarbie. Ja... nigdy nie byłem taki szczęśliwy.


- Ja też. - Powiedziała cicho słabym głosem Luna zerkając na swoich synów. Jeden z nich trzymał swoją głowę na ciele matki i wydawał się spać, drugi zaś szeroko otwartymi oczami obserwował pomieszczenie. Jego oczka były takie śliczne. - Pierworodny... to będzie Lorcan.


- Lorcan? Pff dlaczego Lorcan? - Rolf uśmiechnął się spoglądając na żywego chłopca, który już jakby miał ochotę podnieść głowę i podziwiać świat. - Dobrze, niech będzie kochanie, Lorcan idealnie pasuje. Lorcan... i Lysander. Brzmi idealnie, prawda?


- Lysander brzmi tak spokojnie, oba imiona są idealne. Tak idealne jak oni. - Luna pociągnęła nosem, a Rolf wytarł jej palcem łzy.

-Tak idealni jak ty moja najdroższa. - Rolf dalej głaskał policzek swojej żony i plecki swoich synów. A ona uśmiechała się tak pogodnie. 


...

     Para siedziała tak blisko jeszcze parę godzin. Chłopcy powoli przyzwyczajali się do życia poza brzuchem matki, a sama Luna dochodziła do siebie po porodzie i po kąpieli. Rolf wraz ze swoją żoną wtulali się do siebie na łóżku trzymając pomiędzy sobą dwa zawiniątka. Lorcan Xenophillius i Lysander Newton byli cudowni. Chłopcy dalej byli dość spokojni choć starszy chłopiec wydawał się o wiele bardziej żywy i ciekawy świata. Młodszy praktycznie tylko jadł i spał. Mężczyzna dalej głaskał swoją ukochaną po głowie i uśmiechał się szeroko, nie pamiętał kiedy ostatnio był taki szczęśliwi. Starania i stres opłaciły się. Para jednocześnie powiedziała do siebie " kocham cię " co sprawiło, że oboje lekko się zaśmiali. Miłą chwilę przerwał jednak nagły płacz Lorcana. Oboje wiedzieli, że życie dopiero teraz się zaczyna. Tego samego dnia paręnaście lat temu się poznali, parę lat temu się pobrali, a teraz ich upragnione dzieci powitały świat. Rolf znów poczuł łzy na policzkach i pocałował Lunę, a potem poszedł po pieluszkę dla płaczącego synka. Pierwszy czerwca to ich szczęśliwy dzień.

One Shots - Luna & RolfWhere stories live. Discover now