Shanks x Pirate! reader

705 43 7
                                    

Shanks to... Dupek. Pieprzony dupek. A dlaczego masz o nim takie, a nie inne zdanie? Wyobraź sobie, że byłaś kiedyś kapitanką swojej własnej załogi, która szczyciła się niesamowitymi podbojami oraz ogromnym bogactwem, jednak pewnego dnia rudowłosy Ci to wszytko zabrał. No dobrze, nie byłaś uczciwa, ani dobra, jako pirat. No raz może, dwa sama zaatakowałaś jego statek, ale żeby on sam Cię tak agresywnie osaczał i sam zabierał co mu padnie w ręce, na twoim okręcie?

Dupek.

Dla Ciebie oznaczało to wojnę.

Gdy Cię zaatakowali, zaczęli panoszyć się po twoim statku, gdy ty walczyłaś ze Shanksem na miecze. Nie ważne, jak bardzo byłaś wkurzona i skora do zabicia samego rudowłosego mężczyzny on i tak się z tobą drażnił nadal uważając, że jesteś urocza. Przez to czułaś, jak się zawstydzasz, a to zawsze się mieszało z ogromną wściekłością.

Dał Ci okropną nauczkę, bo ostatecznie rozkradł wszytko, co znajdowało się na twojej łajbie i na końcu ją... zatopił. Teraz sama stałaś na połowie statku, czekając, aż wpadniesz do wody.

- [imię]? ~ Może jednak zabrać Cię z twojego statku? Szkoda mi kogoś takiego zostawić na pastwę losu - oparł swój podbródek na swojej dłoni, gdy przyglądał się tobie z uśmiechem. Ty stałaś wyglądająca, jak obrażone dziecko, gdy twoje ręce skrzyżowały się an piersi. Odwróciłaś do niego tyłem.

- Już wolę się utopić, niż do Ciebie dołączyć! - stwierdziłaś, gdy złość malowała się na twarzy. Rzuciłaś okiem na kilku swoich ludzi, którzy próbowali gdzieś popłynąć, używając jedynie swoich kończyn. Ty nie umiałaś pływać. Przekręciłaś oczami naburmuszona, gdy wystawiona zostałaś sama, z tonącym niebieskim okrętem.

- Nie bądź taka. Choć już, zanim skończą się żarty i naprawdę będziesz się topić - westchnął, chodź nadal z nutą rozbawienia. Uwielbiał Cię już od pierwszych wspólnych walk między sobą, które raczej nie wyglądały zbyt groźnie, bardziej by sobie podokuczać nawzajem. Właśnie to, co teraz pokazujesz, kochał w Tobie najbardziej. Tą upartość, w jakiś sposób było to dla niego pociągające. I ta twoja zawstydzona lub zdenerwowana twarz, gdy zaczyna się z tobą drażnić.

- Chyba sobie żart... - wtedy pisnęłaś, gdy prawie nie wpadłaś do wody. Szybko udało Ci się złapać belki, obrócona znowu stajesz twarzą w twarz z Shanksem. Widziałaś, jak zwycięsko na Ciebie patrzył. Racja... Nie miałaś wybory, jak się zgodzić.

Na początku starałaś się, jak najbardziej odizolować się od innych, by móc pokazać swoje niezadowolenie i brak sympatii do nowej załogi. Gdy tylko ktoś przynosił Ci jedzenie, Ty jedynie spojrzałaś się na talerz z pogardą i na posłańca, jakby potrawa nie była godna twojego podniebienia. Cóż...

Po tygodniu zaczął składać Ci niezapowiedziane i irytujące spotkania, gdy próbował przekonać Cię do siebie i do załogi zaczynając wszytko od nowa, ale Ty patrzyłaś na to sceptycznie. Traktował Cię, jak przyjaciela, a Ty przez to stawałaś się dla niego coraz bardziej wroga. Nie chciałaś zmieniać waszej relacji. Szczerze to podobało Ci się wcześniejsze sprzeczki, bo np. płynięcie w tym samym kierunku, a jak sami wiecie, nie było to przypadkowe.

Ostatecznie nadszedł ten czas, że jednak czułaś, że jesteś zależna od rudowłosego i od jego ludzi. Po pierwsze jedzenie, po drugie... Jedzenie. Każdy ma swoją granicę wytrzymałości, a Ty czułaś, jak ją zaczęłaś przekraczać, gdy twój żołądek zaczął sam siebie trawić.

Nie wytrzymam już ani dnia więcej...

Byłaś uparta jak osioł. Nic na to nie mogłaś poradzić, jednak teraz jesteś zmuszona przyjąć od nich obiad, albo skończysz tutaj martwa. Jednak coś czujesz, że już się poddali i nie będąc Ci przynieść jedzenia, skoro ciągle odrzucasz.

One-Shoty z One Piece [Zakończone]Where stories live. Discover now