[ UA ]Trafalgar D. Law x Dead! Fem! Reader

368 20 4
                                    


Zamówienie od : nanate_hatake
Zamowienia są nadal otwarte!

Właśnie maszyna zaczęła wydawać jeden, jednostajny dźwięk, który oznaczył koniec kolejnego życia. Law był przy takich sytuacjach wiele razy, jednak właśnie ta śmierć sprawiła, że poczuł się najgorzej na świecie. Dlaczego? Właśnie umarła jedna z tych pacjentek... Którą skrycie pokochał. Pomimo ciężkiego wypadku, jakiego doznała nadal potrafiła się uśmiechać i żartować razem z nim na codziennych badaniach. Nie wydawała się, jakby miała za kilka tygodni umrzeć. I właśnie to go dziwiło, że miała całkowicie inne podejście, niż większość jego pacjentów. Nie użalała się nad sobą, działała, a nie leżała i z góry zakładała, że umrze. Było to dla niego praktycznie coś innego. Właśnie może dzięki temu zwróciła jego uwagę. Dlatego zależało mu najbardziej, by wyzdrowiała, mimo że przez chwilę zwątpił. Leczył ją, tak bardzo chciał, by jej się udało z tego wyjść. Chciałby by ten wypadek, był tylko złym wspomnieniem, po którym nie ma ani najmniejszego zadrapania.

Niestety tak się nie stało...

( Retrospekcja )

- Proszę zrobić miejsce w sali, właśnie jedzie do nas poszkodowana osoba z wypadku. Stan jest naprawdę krytyczny - Lew usłyszał ze słuchawki i jedynie kiwnął głową.

- Dobrze.

Po kilku minutach usłyszał niedaleko syreny karetki, więc wziął ze sobą stos kartek oraz długopis, by dobrze opisać pacjenta oraz jego rany. Właśnie gdy już przywieźli (imię) na ostry dyżur zaczął szybko przystępować do badań i zabiegów. Na szczęście wszystko przebiegło pomyślnie, więc czekał do następnego dnia, by móc z nią porozmawiać.

Kobieta otworzyła swoje oczy, gdy zamglonym wzrokiem spojrzała się w sufit. Czy byłam na krawędzi śmierci? Czuła okropny ból, który rozchodził się po całym ciele. Tak bardzo chciała, chociaż ruszyć ręką, ale była tak wyczerpana i słaba, że nie była wstanie tego zrobić. Ten okropny wypadek... Czy chociaż moja przyjaciółka wyszła z tego bez szwanku? (Kolor) włosa resztkami sił odwróciła swoją głowę w prawą stronę, ale zamiast widzieć przyjaciółkę, zobaczyła tam tylko mężczyznę z dość dla niej odstraszającym wyrazem twarzy. Cóż to był twój lekarz, ale zamiast współczującego uśmiechu, pokazał kamienną twarz. Gdyby tylko mogła, zaczęłaby krzyczeć, ten jego wzrok był naprawdę nieprzyjemny. Tak bardzo chciała już wrócić do domu...

- Dzień dobry Panno ( Imię ) ( nazwisko ) - zerknął na kartkę, by ponownie przenieść swój śmiertelnie poważny wzrok na jej leżącą postać. Wyglądał, jakby miał zamiar powiedzieć, że nie ma już dla niej ratunku. Przeraziła się na tę myśl - Obrażenia były naprawdę poważne i głębokie na szczęście operacje przeszły pomyślnie. Jest szansa, że pani z tego wyjdzie, potrzebny jest tylko czas i codzienna kontrola - poinformował swoim monotonnym głosem, gdy schował jedną rękę do białego fartucha, który nosił. Nadal stał nad nią, gdy ona nieco onieśmielona jego spojrzeniem po prostu zamknęła oczy, próbując udawać, że powoli zasypia. Bo cóż... Szczerze była trochę zmęczona, ale jednak szczęśliwa faktem, że się udało. Będę żyć!

- dziękuję - szepnęła, ale jednak nie potrafiła otworzyć oczu, nie chciała ponownie spotykać jego poważnego spojrzenia.

- To tylko moja praca - odpowiedział. Rzadko kiedy ktoś to powiedział, większość jego pacjentów raczej miała mu wiele do zarzucenia ( chociaż nic nie było jego winą ), a robił wszystko, by każdy z tego wyszedł. Jednak ona, jako jedna z niewielu po prostu mu podziękowała to dla niego miła chwila, chociaż tego nie pokazywał. Może to była jedna z tych chwil, która utwierdzała go w fakcie, że jednak dobrze wybrał. Może i lubi swój zawód.

Już nic nie odpowiedziała, a on zakładając, że jest tak wyczerpana, że zasnęła, wyszedł z sali. Ona za to westchnęła tylko.

( Dalsza retrospekcja )

I z każdym dniem zdawało jej się, że zaczyna lubić swojego lekarza Trafalgar D. Law. Coś w nim ją przyciąga i powoduje, że jej brzuch boli w przyjemny sposób. Cóż czyżby to motyle? Dawno ich nie miała...
Właśnie po trzech tygodniach pobytu w szpitalu mogła już wstawać, ale musiała często używać wózku inwalidzkiego. To już sukces! Gdy Trafalgar przestał być jej lekarzem to robiła wszystko, by spotkać go na korytarzu. Często też przychodziła do jego gabinetu, by móc pochwalić się mu, jak poszło jej na rehabilitacji, spytać się jak się dziś miewa. I tak było i tym razem. Nawet już nie pukała do jego drzwi, po prostu wesoło wbiegła do gabinetu. Mężczyzna nie był zaskoczony, po prostu siedział, wypełniając papiery, czekając aż zacznie mówić. Jednak, gdy spojrzał się na nią, wtedy otworzył nieco szerzej swoje oczy. Nawet nie zauważył, że teraz stała na nogach, ale był z tego powodu szczęśliwy. Nie mógł się doczekać, aż ponownie pochwali się sukcesami.

- Lew! Mogę biegać i nie czuje już takiego bólu! - obrociła się szczęśliwa. Wtedy na jego ustach zagościł mały uśmiech. Cieszył się razem z nią. Był nią w jakiś sposób oczarowany, ale widząc, jak się jej stan zdrowia poprawia... Chciałby załatwić jej jeszcze lepszych specjalistów. Nawet ( Imię) o tym nie wie, ale to on opłacał jej rehabilitacje i popyt w szpitalu.

( Koniec retrospekcji )

Dzięki ich rozmową czuł większą satysfakcję z pracy. Nawet lepiej znosił tych niewdzięcznych pacjentów. Tak właśnie działały na niego jej słowa, były motywacją w codziennej pracy. Więc właśnie podłamał się, gdy usłyszał z ust pielęgniarki, że....

Zmarłaś.

One-Shoty z One Piece [Zakończone]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant