Zadanie

84 12 18
                                    


Obudziłem się w lesie.  Pamiętam, że odłączyłem się na chwilę od Nulla by dokładniej zobaczyć jeden z korytarzy a potem coś uderzyło mnie mocno w głowę i zemdlałem. Nie miałem pojęcia kto i po co. Miałem tylko podejrzenia. Które okazały się słuszne ale o tym później. Ku mojemu zdziwieniu nie byłem związany czy coś. Siedziałem oparty o drzewo przed jakimś zgaszonym ogniskiem. Szybko zorientowałem się, że nie mam przy sobie broni. Pośpiesznie sprawdziłem czy mam nadal dostęp do konsoli. Na szczęście tak. Nie byłem aż tak bezbronny jakbym mógł. Pojawił się przy sąsiednim drzewie Ben. Jak wspominałem, moje podejrzenia się spełniły. Ostrzegałem tych głąbów by mu nie ufać! Byłem tak strasznie wściekły. Zapytałem się mimowolnie białego endermana czego ode mnie chce. Ku mojemu zdziwieniu odpowiedział mi obcy głos. Powiedział, że chciał mnie spotkać. Obróciłem głowę szybko w stronę dźwięku. O drzewo opierał się mężczyzna w białej masce z żółtym swetrem. Przedstawił się jako "Lick". Wstałem.

-Może i zabrałeś mi broń ale dalej mogę używać komend. -powiedziałem bez większego namysłu. On w odpowiedzi wyrzucił mi mój miecz i kilof. 

-Proszę. Weź ją sobie. Mi nie jest potrzebna. - na początku się zawahałem ale ostatecznie szybkim ruchem zabrałem broń z ziemi. -Nie chcę ci nic zrobić. Chciałem cię jedynie spotkać. - nie zwlekając zapytałem po co. -Mój twórca dał mi za zadanie znaleźć specjalny pod pewnym względem skrypt i to ty nim jesteś.

-Co jest niby we mnie aż takiego specjalnego? 

Nie ufałem mu za grosz. Miałem ciągle z tyłu głowy, że jakieś skrypty zostały wysłane by mnie zniszczyć. Obecność Bena mu nie pomagała. Na moje kolejne, zadane pytanie Lick milczał dłuższy czas, jakby się zastanawiał czy mam wiedzieć lub nad odpowiedzią. Ostatecznie okrążając mnie zapytał się, czy naprawdę chcę wiedzieć. Potwierdziłem. Nie mogłem się spodziewać tego co nastąpiło. Szybkim ruchem wyjął miecz i zranił się w rękę a ja poczułem ucisk. Nie byłem w stanie uwierzyć w to co zobaczyłem. Tego nie da się logicznie wytłumaczyć... Wyciągnął do mnie rękę.

-Witaj, kodzi bracie. - rzecz którą zaobserwowaliśmy wszyscy teraz to udowodnienie połączenia. Kiedy dwa skrypty mają identyczną jedną linię kodu, wiedzą kiedy któremuś coś się stało. Kiedy Lick będzie ranny, będę to czuć i na odwrót. Jeb kiedyś mi powiedział, że jeśli jeden z "kodzich braci" zginie drugi z bólu również może. Sytuacja taka jak ta zdarza się raz na milion. Tym dziwniejszy jest fakt, że mamy zupełnie obcych sobie twórców. Bynajmniej tak zakładałem, gdyby doszło do takiej sytuacji raczej Notch by mnie powiadomił. Będąc dalej w szoku zapytałem się Licka jak to możliwe. -Pewnie nigdy się tego nie dowiemy. - milczałem. Nie byłem pewien co to znaczyło dla niego. -Mojego twórcę... spotkał czarny los. - pokiwałem jedynie głową na tak. -Mój aktualny właściciel dał mi kryształ kontroli nad Białym endermanem.

-Jak ma na imię twój właściciel? - nie zawahałem się zapytać.

-Nie mogę tego zdradzić ale pewnie poznałeś już jedno jego dzieło. - zaciekawił mnie tą odpowiedzią.

-Entity303?

-Tak, co u niego? Zgaduję, że go zabiłeś?

-Nie. Zabrałem go do Jeba. Jakieś sterowniki wykasowały mu pamięć o swojej przeszłości czy coś takiego. Jest ze mną i Nullem w drużynie, idziemy właśnie do jego twórcy.

-Może przyłączę się do wyprawy? I tak z Benem idę w tą stronę.

-Pewnie, powinniśmy się trzymać razem jako spokrewnieni kodem. Mógłbyś coś powiedzieć o swoim przeszłym właścicielu? - zmienił temat pytaniem jak czuje się Entity po stracie pamięci. Zapytałem od razu o zmianę tematu. Milczał dłuższą chwilę.

-Nie lubię o tym rozmawiać... - znowu zaczął milczeć, patrząc się przy tym to w niebo to w ziemię. Kontynuował zciszonym głosem. -Nie żyje od 7 lat. Zadanie ze znalezieniem osoby z którą dziele linie kodu było ostatnim jakie zdąrzył mi dać. Dlatego zależało mi na nim. Skoro już je spełniłem, jestem gotowy sam zginąć. - zamurował mnie tym co powiedział. Z trudem wydusiłem z siebie pytanie.

-Nie jesteś nieśmiertelny? 

-Nikt nie jest. Wystarczy jedna komenda bym ja, czy ty zginął. - zapytałem się czy odbiera usunięcie za śmierć. -Przecież to to samo. Skrypty jak ludzie mają emocje, uczucia, tworzy się z nimi wspomnienia. Z tą różnicą że skrypty robi się by zrobiły konkretne zadanie a potem są usuwane jak śmieci. Usunięcie to zabieranie ich ze świata. Nasze cmentarzysko jest wielkie ale nikt poza nami się tym nie przejmuje bo w końcu jesteśmy tylko jakimś zbiorem kodów. - byłem zadziwiony jego każdym kolejnym słowem.

-Z miejsca którego pochodzę tak nie jest. Skrypty to przyjaciele ludzi. Mój przyjaciel skrypt, Null miał za zadanie nauczyć mnie empatii. Spełnił je, twórca uznał, że za bardzo się polubiliśmy by go zabierał i żyje do dziś. W naszych stronach o skrypty się dba, opiekuje i pomaga.

-Podziwiam, naprawdę. Zazdroszczę wręcz tak ludzkiego zachowania. Mój aktualny właściciel traktuje mnie dosłownie jak lalkę. Jak jakiś skrypt nie działa jak miał to od razu trafia do kosza albo co gorsza zmienia go w bota. - bardzo chciałbym w tym momencie zobaczyć jego twarz. Byłem niemal przekonany, że chował w tej chwili za maską łzy. Jego głos kruszył się z każdym kolejnym zdaniem. Wybrałem bardzo ciężki dla niego temat. Zdecydowałem się go zmienić.

-Ben nic mi nie zrobi? - zapytałem przez śmiech.

-Nie, nie masz co się przejmować. - odpowiedział nieco radośniej. Mimowolnie się uśmiechnąłem. -Może pójdźmy po twoje zguby, kto wie co zaczną wymyślać.

Kiedy już miałem się zgadzać za mną pojawili się zdyszani Entity i Null.

Kodowe Zagrywki | Część 2 Serii Minecraft |Where stories live. Discover now