Przystań sumienia

51 11 7
                                    


Mijał kolejny dzień wędrówki. Co jakiś czas widzieliśmy znaki świadczące, że Lick tam był. Spełniał bardzo dobrze samodzielnie wybrane sobie zadanie. Mijaliśmy trupy zombie, rozrzucone kości szkieletów, dziury po wybuchach. Zeszły ze mnie emocje i nie martwiłem się już. Dał nam wszystkim dowód, że radzi sobie bez przeszkód. On nie chce byśmy przez obawy zawalili misje. To prawdziwy sojusznik. Green zgodnie z obietnicą nie poprzestał robić sabotaży. Tak naprawdę gdyby nie on, mielibyśmy bardzo spokojną drogę. Problemy zaczną się kiedy Herobrine w końcu zdecyduje się coś z tym zrobić. W końcu skończą mu się nerwy. Został też powiadomiony by uważać na niego. W duchu trzymam kciuki by jeśli do tego dojdzie, Green nie pociągnął mnie za sobą do odpowiedzialności. A jest to bardziej niż pewne. Mimo to warto mieć nadzieję. Gdyby nie ona, nie mielibyśmy tej wyprawy. Patrząc, że nadal mam kod, stałbym się pułapką dla przyjaciół. Zguba byłaby pewna oraz Figun dorwałby Notcha. Dzięki temu, że poszliśmy jest bezpieczny. Bynajmniej tak myślę...

Po długiej i w końcu uciążliwej pustce, co jakiś czas przerywanej byłymi miejscami walk, znaleźliśmy coś. Wioska. Nic wyjątkowego ale zawsze coś. Weszliśmy do niej rodem każdego gracza i przeszukaliśmy domy. Zamiast ich ograbiać jednak za propozycją Nulla donieśliśmy im materiałów i pomagaliśmy zbudować nowe domy. Zawsze to jakieś pożyteczne zużycie nazbieranej energii która wręcz kipiała z Herobrine.

-Co wy wyrabiacie. - w końcu zapytał Green Steve. Jako jedyny przyglądał się nam nic nie robiąc.

-Pomagamy wieśniaką, nie widać? - odpowiedział spokojnie choć ironicznie Hero.

-Wioski się plądruje! Spala i niszczy a nie pomaga! Wieśniaki powinni być albo niewolnikami, albo trupami.

-Mają prawo żyć jak każde moby, poza tym. Nudzi nam się, nie zaszkodzi raz im pomóc.

-Ale z ciebie debil. 303, choć mam zapalniczkę.

-Nie obraź się ale wolę też im pomagać. - odpowiedziałem spokojnie.

-A jakoś kiedyś wymordowałeś pięć wiosek dla zabawy.

-To było kiedyś. - postawiłem ostatni blok nowiutkiego domu. -Gotowe! - wieśniak stojący obok radośnie chrumknął i uśmiechnął się. Na moich oczach Green Steve go zabił. -Co ty robisz?!

-To co my wszyscy powinniśmy robić. Nie mamy czasu na handel więc nie będą niewolnikami. Zostaje im śmierć. - nasza trójka spojrzała na niego niezrozumiale -Nie wierzę z jakimi debilami mam pracować. 303, ostatnia szansa. Pomagasz mi czy nie?

-Nie.

Green w momencie zaczął stawiać wszędzie tnt. To był koniec wioski. Herobrine chciał z nim walczyć ale Null go powstrzymał mówiąc, że to sojusznik. Z płomieniem w oczach obserwował co robi. Nie oszczędzał ani jednego wieśniaka.

-Nie mogę się doczekać by się z nim zmierzyć. - rzucił przerywając ciszę Hero.

-Herobrine. Doskonale wiesz, że nie możesz teraz. Jego pomoc może okazać się później kluczowa. Poza tym, nie masz pewności, że damy radę. Jak przegrasz będzie po nas, ma te głupie kryształy. - próbował go uspokoić Null.

-Teraz nie mogę. Ale jak straci intuicję przy dotarciu do celu nasza trójka go wykończy. Jesteście ze mną drużyno? - serce skoczyło mi do gardła.

-Pewnie! - odparł radośnie Null. Ja bałem się cokolwiek powiedzieć. Kiedy dojdziemy do celu obiecałem Green zabić Hero... Znowu zaczęło mi się wszystko plątać.

-Możesz na mnie liczyć. - musiałem dać mu zadawalającą odpowiedź.

Nie długo po szybkich ustaleniach byliśmy zmuszeni ewakułować się. Po kilku sekundach od naszego odlotu cała wioska została wysadzona w powietrze. Z dymów i płomieni wyszedł śmiejący się w niebo głosy Green Steve.

-Ale zabawa! Żałujcie, że się nie przyłączyliście!

Dostał jedynie spojrzenie w odpowiedź. Szliśmy dalej ze zgaszoną już energią. W pozytywnym sensie zgaszoną oczywiście. Tą która z nadmiarem zmienia się w destrukcyjną. Może i Green zachował się okropnie ale zdecydowanie spał najlepiej z nas. Zasnął jak dziecko i wyglądał na bardzo zadowolonego. Mój sen nie był najdłuższy ani idealny. Tak naprawdę Hero i Nulla również. Ale nie przez problemy z zaśnięciem, udało nam się bez problemu. Nie chodziło też o niewygodne podłoże, przyzwyczailiśmy się do spania na ziemii bez poduszki czy koca. Nie przeszkadzały nam potwory czy ogólnie chodzące moby, odgłosy palenia. W środku nocy obudziliśmy się. Green Steve nagle zaczął głośno krzyczeć a kiedy się rozejrzeliśmy nigdzie go nie było.

Kodowe Zagrywki | Część 2 Serii Minecraft |Where stories live. Discover now