Rozdział 37

12K 369 23
                                    

              Ktoś mocno chwycił mnie w talii a drugą ręką zasłonił mi oczy. Próbowałam się wyszarpać z jego objęć jednak mi na to nie pozwolił. Krzyczałam ale nie słuchał tylko ciągnął mnie ze sobą. Słyszałam świst kul i krzyki mężczyzn. Wszystko ucichło wraz z trzaśnięciem drzwi. Puścił mnie a ja nie wierzyłam własnym oczom.

- Tomek a co Ty tutaj robisz? Gdzie są moje dzieci?

- Natalia posłuchaj mnie uważnie. Wyprowadzę was stąd żywe a Ty wrócisz do Polski i zapomnisz o tym co się tutaj stało a przede wszystkim o Salvatore.

- Gdzie są dziewczynki? – nie liczyło się dla mnie nic innego tylko bezpieczeństwo moich córek.

- Są z Oliwią w moim mieszkaniu. Musimy stąd jak najszybciej wyjechać.

- A co z Salvatore? – zapytałam niepewnie.

- Musisz o nim zapomnieć. Dopilnuję żeby wam niczego nie brakowało .

- Nic z tego nie rozumiem. Co tu się dzieje?

- Dla Twojego bezpieczeństwa lepiej żebyś nie wiedziała. Muszę na chwilę wyjść. Tu jesteś bezpieczna. Przekręć klucz od środka i czekaj aż wrócę. Nie waż się grać bohaterki i nie wychodź stąd dopóki nie przyjdę po ciebie. Kiedy Tomek wyszedł przekręciłam szybko kluczyk w drzwiach. Usiadłam na krześle i zaczęłam płakać. Wszystkie emocje, które się we mnie zbierały w końcu znalazły ujście. Nie wiem ile czasu minęło ale zdążyłam się uspokoić i wziąć w garść. Nagle głuchą ciszę przerwało pukanie. To był Tomek. Kiedy wychodziliśmy nie widziałam nikogo. Na zewnątrz stał czarny SUV a przed nim czekało dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn. Jeden z nich otworzył drzwi.

- Marco zawiezie Cię do mojego mieszkania i będzie twoim ochroniarzem w Polsce. Nie będzie Ci przeszkadzał ale przynajmniej przez jakiś czas stanie się Twoim cieniem. Nie chce słyszeć sprzeciwu. Teraz wsiadaj i jedź do dzieci.

- To Ty nie wracasz ze mną? Co z Salvatore? Musisz mi to powiedzieć!!! – krzyknęłam.

- Salvatore jest w ciężkim stanie, nie wiem czy z tego wyjdzie. Wracaj do domu staraj się żyć normalnie. Wiem, że Gabi Cię zawiodła ale daj jej drugą szansę. Będzie czekała na Was na lotnisku.

- Co z Oliwią przecież ona współpracowała z Aleksem?

- Nie Nati. To była zaplanowana akcja. Tylko tyle mogę Ci powiedzieć. A i jeszcze jedno, Oliwia leci z Wami. Będzie Ci pomagała przy dziewczynkach.

- A Aleks przecież on mi nie odpuści a tym bardziej Salvatore.

- Nie martw się o to. Aleks już nikomu nie będzie zagrażał.

- Co masz na myśli?

- Natalia jedź już. Muszę iść.

Nie pytałam już o nic. Chciałam jak najszybciej przytulić moje córeczki. Wsiadłam do auta i ostatni raz spojrzałam w stronę domu, gdzie przeżyłam koszmar. Cieszyłam się, że za chwilę zobaczę moje skarby jednak czułam ból bo wiedziałam, że być może nigdy więcej nie zobaczę Salvatore. Wiele przez niego wycierpiałam ale dzięki niemu mam dwie wspaniałe córki, to dla nich muszę być silna, muszę walczyć.

- Daleko jeszcze? – zapytałam zniecierpliwiona.

- Już prawie jesteśmy na miejscu – mężczyzna odpowiedział głębokim głosem.

Na skrzyżowaniu skręciliśmy w prawo i ukazało się strzeżone osiedle jednorodzinnych domków. Podjechaliśmy pod jeden z nich. Szybko wysiadłam z auta. Cieszyłam się, że nikt mnie nie zatrzymuje. Wpadłam do środka i kiedy usłyszałam śmiech Nikoli i Marysi do moich oczu napłynęły łzy. Siedziały w salonie i bawiły się lalkami. Podeszłam do nich a one zaczęły piszczeć z radości i od razu wpadły w moje ramiona. Ściskałam je i całowałam. Dopiero po dłuższej chwili oderwałyśmy się od siebie i spojrzałam na Oliwię, która wycierała łzy ze swojego policzka.

- Przepraszam ale nie mogłam Ci nic powiedzieć – powiedziała i zaszlochała.

Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Pomimo wszystko wiedziałam, że zrobiła wszystko alby chronić moje córki. Była oddana Salvatore i broniła go jak własne dziecko narażając się na ogromne niebezpieczeństwo.

Nagle, ktoś przerwał nam tą chwile.

- Przepraszam Panie ale za godzinę musimy być na lotnisku. Tutaj są Pani dokumenty, karty i bilety – powiedział chłodno Marco.

Oliwia już wcześniej spakowała podręczny bagaż i ruszyłyśmy za Marco do auta. Obok naszego samochodu stały jeszcze dwa takie same a nich kilku ochroniarzy. Nie komentowałam tego bo wiedziałam, że to wszystko dla naszego bezpieczeństwa. Droga na lotnisko minęła szybko a moim diablicom buzie się nie zamykały.

Wchodząc na pokład samolotu ostatni raz obejrzałam się za siebie i poczułam straszną pustkę i ból w sercu.

Przeznaczenie [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz