W proch się obróciłeś, z prochu powstaniesz

127 17 34
                                    

Srebrna łyżka, pożyczona na wieczne nieoddanie z kompletu prababci Apolonii, uderzyła z głośnym brzękiem o podłogę. Odbiła się parę razy o zimne płytki, aż w końcu zatrzymała się u stóp Mieczysława. Stojący przy zlewie przystojny chłopak uniósł zaspane spojrzenie na siostrę. Felicja wpatrywała się w przestrzeń z uniesioną ręką w połowie drogi do ust. Czyżby Felicja znowu doznawała wizji? Mieczysław westchnął i schylił się po łyżkę. Tylko się cieszyć, że nie było w niej zawartości. On uniknie dodatkowego sprzątania, a Felicja nie będzie marudzić, że straciła cenne jedzenie. Opłukał dokładnie sztuciec i położył go na stolik obok miski z jogurtem i płatkami.

Dziewczyna mrugnęła parę razy, spojrzenie błękitnych oczu stało się ponownie ostre i przenikliwe. Odruchowo rozejrzała się wokoło. Jej nagłe przestoje, spowodowane profetycznym darem, często bywały przyczynami różnych małych katastrof.

- Co widziałaś? – Zapytał od razu Mieczysław siadając naprzeciw siostry. Poprawił też odruchowo duże okulary.

- W sumie nic konkretnego. Wszystko było jakieś takie rozmazane. – zamyśliła się. Jej wizje przypominały świadome surrealistyczne sny, w których żaden zdrowy na umyśle człowiek nie chce uczestniczyć. Czysty konkret, a nie jakieś rozmyte miraże czy obrazki w stylu Picasso. – Trochę jakbym patrzyła przez twoje okulary i na raz kalejdoskop. Ogólnie to wyczuwam niepokój, coś złego się stanie.

- Aha. – Odpowiedział beznamiętnie na barwny opis – czyli to co zwykle. Skoro tak, to wiesz, dzwoń w potrzebie, pod adresem wyślij SMS-em. Aby nie za często, a Mietek ruszy na ratunek.

Dziewczyna ożywiła się nieco i nawet uśmiechnęła. Ochoczo powróciła do mieszania wesołego miksu jogurtu, płatków owsianych i owoców. Mieczysław tymczasem zaczynał zbierać się do wyjścia. Dzisiaj umówił się ze znajomymi na szwędanie po Warszawie, co oznaczało tak naprawdę wyjście do kina, galerii handlowej i na jakieś fajne jedzenie. Mimo wszystko wolałby dzisiaj nie ratować siostry z opresji. Ostatnio specjalnie dla niej urwał się z lekcji jazdy, ponieważ jego bliźniaczka – wiedźma wpakowała się w niemały konflikt natury estetycznej z bucem, który zadomowił się na ich strychu. Stworzenie zostało brutalnie wyeksmitowane, a Felicja mogła w spokoju kontynuować wynoszenie starych gratów na poddasze. Pożegnał się z siostrą i wyszedł na przystanek autobusowy.

Felicja pchnięta przeczuciem ponownie przerwała jedzenie, by wyposażyć się w odpowiednią lekturę. Znowu zasiadła, lecz w towarzystwie najwyborniejszym. Opasłe tomiszcze oprawione w skórę w kolorze głębokiego brązu. Opuszkami szczupłych palców przesunęła po okładce, po okuciach w kolorze starego złota, po konstelacjach wysadzanych cyrkoniami. Rodzinny grymuar emanował wiekową dostojnością w nowoczesnej kuchni wyposażonej po skandynawsku, smakiem prosto z IKEI. Dziewczyna z lekkim sapnięciem otworzyła księgę, tym samym zagracając połowę stołu. Dzisiejszego poranka miała ochotę zajrzeć do działu mrocznej magii. Zaklęcia te były jednymi z najstarszych, więc nie było pewności, kto z grona szanownych, czcigodnych i zapewne lekko stukniętych przodków je spisał. Leniwie przerzucała kolorowe, bogato zdobione stronice. Zatrzymała się na dłuższą chwilę przy rytuale wskrzeszania. Niby nekromancja nigdy jej nie kręciła, jednak niezawodna intuicja podpowiadała jej, że informacje te mogą okazać się przydatnymi w najbliższym czasie.

***

Niedługo później, bliżej jedenastej, spokój Felicji został przerwany. Irytujący dźwięk dzwonka wwiercił się w głowę dziewczyny. Odkładając na biurko kubek z kawą doprawianą cynamonem zrezygnowała z przerwy między magicznymi ćwiczeniami. Zeszła cichutko na parter. Była sobota, a ona była sama w domu. Zarówno rodzice jak i rodzeństwo otworzyliby sobie sami. Wszyscy mieli klucze i nie tracili czasu na czekanie, by dostać się do własnego domu. Jedynym pomysłem na tożsamość niezapowiedzianych gości, jaki pojawił się w głowie Felicji, byli Światkowie Jehowy, którzy ponownie zapuścili się w rejony ich miasteczka. Ostrożnie zerknęła przez wizjer. Było znacznie gorzej, niż sądziła. Otworzyła drzwi, gdy tylko zorientowała się, kto chce zakłócić jej spokój. Nie widziała innej opcji. Prędzej czy później zaczęłyby się telefony i dobijanie do drzwi. Ewentualnie próba włamania z pomocą amatorskich zaklęć.

Nie jesteśmy wybrańcamiWhere stories live. Discover now