Rozdział 26

4 1 0
                                    

Gdy Invicta otworzyła oczy, stałam przed nią. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Od razu rzuciła się mi w ramiona:
- Ocaliłaś mnie!
- Wcale nie - ZABIŁAM CIĘ!
- Mylisz się. Ocaliłaś mnie od bycia pół-śmiertelną
- Tak bardzo Cię przepraszam...
*Łzy Invicty zaczęły spływać na moje ramię*
- Nie rozumiesz. To moje wybawienie, lecz... Jest coś jeszcze
- Co takiego?
- Posłuchaj... W momencie mojej, chwilowej śmierci, złapałaś mnie za rękę
- Czułaś to?! Myślałam, że już nie żyjesz! Ale... poczekaj. Jak to CHWILOWEJ śmierci???
- Nie byłam jeszcze martwa. Ocknęłam się we własnym pochówku, lecz było już za późno na ratunek i tak - czułam to
*Invicta słysząc te słowa, zalała się łzami*
- Zabierz mnie ze sobą, proszę... Po to tutaj jesteś?
- Czułam. I właśnie wtedy oddałam Ci swą moc
- Nie mogłaś się wydostać.. Ani przemienić... Bo oddałaś ją mi. O mój Boże..
- Nie płacz. Skarbie, i tak nie dałabym rady. Wszczepiono mi komórkę, która blokowała moje zdolności. Zresztą.. To była moja decyzja. A teraz posłuchaj...
*Do Invicty powoli zaczęło docierać to, co przed chwilą usłyszała*
- Poczekaj... MOC? Przecież... Jak to w ogóle możliwe?! Ledwo ją kontrolowałaś
- Skarbie, musisz już wracać. Masz mało czasu
- Wracać? Dokąd? I jakiego czasu? Czasu na co? O czym Ty w ogóle mówisz?! 
- On Ci pomoże, ale teraz musisz już iść. Pośpiesz się!
- Kto?!
- WRACAJ!
Wtem po raz kolejny usłyszałam tajemnicze słowa:

Wspomnienia nigdy nie umierają
Czasem jednak swoją datę przywracają
Coś co dawniej tak raniło
Dzisiaj pamięć odnowiło

Nagle zobaczyłam przed sobą rozmazany obraz. Widziałam tylko ostre światło i zarysy białych fartuchów. To był sen. A może wizja? Kończył mi się czas. O to chodziło Nienazwanej - umierałam. A może to był tylko wymysł mojej wyobraźni i nic takiego nie miało miejsca? Przecież jestem w fatalnym stanie, to byłoby możliwe. Ale w takim razie skąd rozmowa o mężczyźnie, który mi pomoże? Czy to tylko moja podświadomość? Nie miałam czasu na przemyślenia, byłam na to wszystko za słaba. Chciałam umrzeć, ale to jeszcze nie był ten czas. Nie teraz, gdy czułam, że muszę tu jeszcze coś zrobić. Nie teraz, gdy wiedziałam, że Nienazwana jest szczęśliwa, że... Nie każe mnie za mój błąd. Co jeśli to nie był zwykły sen czy przewidzenie? Co jeśli Nienazwana przekazała mi swą moc, a ja poddając się, ją zatracę i nie spełnię jej ostatniej woli? Musiałam spróbować. Nagle stało się coś dziwnego. Poczułam jak się unoszę i staję niesamowicie lekka. Nie dotykałam stopami podłogi, a przed sobą zauważyłam siebie na łożu śmierci i lekarzy bezsilnie próbujących mi pomóc. Nie wiedziałam jak kontrolować moc, ani jak jej używać. A może nie dokonałam tego ja? Nagle gwałtownie posunęłam w przód, jakby ktoś mnie popchnął. Gdy otworzyłam oczy, ocknęłam się, wraz z głębokim zaczerpnięciem powietrza. Znów byłam w swoim ciele. Lekarze opuścili salę, a ja zostałam sama ze swoimi myślami. Zastanawiałam się - jak zdołałam opuścić ciało... Stać się duchem jak Nienazwana. Czy naprawdę umierałam? Dlaczego poczułam popchnięcie, skoro nikt nie miał prawa mnie widzieć, a dłoń każdego, kto spróbowałby to zrobić, przeniknęłaby przeze mnie w tej postaci? Jedno było pewne - to nie był sen, a w sali znów pojawił się tajemniczy mężczyzna. Nie widziałam nawet jak wszedł - pojawił się znikąd:
- Witam. Nazywam się Angel

                                                                                                                       ~Lumena23



12 minutWhere stories live. Discover now