Rozdział 6

226 25 15
                                    

Nie dane mi było zamienić zbyt wielu słów z Misurie. Rozmowa przestała się kleić, więc gdy Charlie przyniósł w końcu nasze posiłki, zamilkłyśmy i skupiłyśmy się na jedzeniu. Misurie skończyła swojego kurczaka jako pierwsza, więc nie czekając, aż uporam się z moim gulaszem, zaczęła się szykować do odejścia od stołu. Nim jednak wstała i faktycznie wyszła, wybąknęła jeszcze pod nosem, iż cieszy się, że wracam do formy. Nie ukrywam, zaskoczyła mnie, bo nie widywałyśmy się na tyle często, aby zauważyła, że wcześniej było ze mną kiepsko.

Kiedy wyszła z jadalni, zrobiło się dwa razy ciszej niż wcześniej. Jako że i tak nie miałam co robić, a nie ciągnęło mnie do dalszej nauki o delegatach, nieśpiesznie dokończyłam swój posiłek. Po kolejnych dziesięciu minutach wstałam od stołu, pozostawiając po sobie pusty talerz, szklankę i pełną filiżankę. Misurie nie tknęła herbaty, więc postanowiłam pójść w jej ślady i tak jak ona darować sobie dodatkowy napój. Możliwe, że w ten sposób liczyłam na odzyskanie kolejnego skrawka jej przychylności.

Charlie nie pojawił się, aby zabrać talerze, więc wyszłam z sali i skierowałam prosto do pokoju. Czekały tam już na mnie sterty papierów związanych z nadchodzącym przyjazdem delegatów siedmiu kontynentów. Nie uśmiechało mi się jeszcze do nich siadać, więc zamiast skierować się do stołu, opadłam ciężko na łóżko. Znów przywitał się mnie świeży, ale kompletnie obcy zapach pościeli. Nie podejrzewałam, abym kiedykolwiek mogła się do niego przyzwyczaić lub uznać za znajomy.

Sięgnęłam ręką do szafki nocnej i ściągnęłam z niej rozpieczętowaną kopertę z listem od Doriana. Ostatnimi czasy częściej zdarzało mi się o nich myśleć. O Dorianie i wysłanej przez niego wiadomości. Napisał, że wie, gdzie znaleźć moje Lutyanki, przestrzegał przed Księgą Augustusa Blaise'a, zapewniał, że wie, jak poradzić sobie z klanami... Od kilku tygodni próbowałam podjąć decyzję, jak postąpić i wciąż nie zdecydowałam się na żadne rozwiązanie. Mogłam powiedzieć o liście Najwyższemu Radcy lub przystać na prośbę Doriana i się z nim spotkać. Zdradzić położenie tego, który usiłował mnie zabić, bądź zaryzykować życie, ale zyskać dodatkową okazję na wyciągnięcie od niego istotnych informacji.

Jeśli o mnie chodzi, będę na ciebie czekał tyle, ile trzeba, myślę, że dojdziemy do momentu, kiedy to tobie bardziej będzie zależało na tym spotkaniu, aniżeli mnie." – pisał w liście mag. Przewidział, że się zawaham, nie będę umiała zdecydować. Chyba właśnie to denerwowało mnie najbardziej. Ta jego przewidywalność. Pewność siebie, której nie tracił nawet wtedy gdy planował wysłanie mi wiadomości pod nosem samego Najwyższego Radcy.

Wysunęłam list z koperty i przyjrzałam mu się dokładnie. Słowa i widoczne pod nimi inicjały D.G.M. niemal paliły mnie w opuszki palców, gdy dotykałam nimi eleganckiego papieru. „Poddałaś się. Zrezygnowałaś. Nie powiesz mi chyba, że to Leanice zdołała cię złamać?" Te trzy zdania prześladowały mnie od momentu, w którym po raz pierwszy je przeczytałam. Dorian, choć niełatwo było mi to przyznać, miał rację przynajmniej w tej jednej kwestii. Pozwoliłam się złamać. Już dawno zrezygnowałam z dalszej walki.

Łowcy wyruszyli na polowanie. Jeśli chcesz uniknąć rozlewu krwi, nie wolno ci się im pokazywać od strony ofiary. Sądziłem, że to będzie dla ciebie oczywiste, ale ty robisz to jak dotąd bezustannie. Odsłaniasz się. Z każdej możliwej strony".

Wzdrygnęłam się i przewróciłam kartkę. Znałam list Doriana niemal na pamięć, mogłabym recytować jego akapity z większą łatwością, niż imiona poszczególnych delegatów (a było ich przecież tylko siedmiu). To jednak tylna strona była tą, która najbardziej powinna mieć interesować, na niej bowiem znajdowała się instrukcja, co zrobić, aby skontaktować się z Magellim. Nie należała do szczególnie skomplikowanych. Wystarczyło nakłuć palec i przenieść na papier odrobinę swojej krwi. Według tego, co zostało napisane na odwrocie listu, miało to zapobiec ingerencji kogoś niepożądanego. Później, należało jedynie wsunąć papier pod płomień świecy i poczekać aż ten spłonie. W ten sposób miałam dać Dorianowi znać, że jestem gotowa, aby się nim porozumieć. Dalsze kroki miały należeć do niego.

Ostatnia Królowa: Dziewięć SióstrWhere stories live. Discover now