Rozdział 8

217 22 12
                                    

– Czyżby ktoś się obraził? – parsknął Jeremiah. W odpowiedzi Spice przestąpił z łapki na łapkę, jakby pragnąc zasygnalizować, że po wcześniejszej ciętej uwadze, nagle przestały mu przeszkadzać tak niewygodne skarpetki, jak i jęki samego najemnika. Zwierzęca duma okazała się przy tym na tyle zakorzeniona w jego łebku, że zlekceważył również kolejną serię cierpiętniczych sapnięć tamtego. Jedynie jego uszka poruszały się niespokojnie, gdy rejestrowały kolejne zbolałe dźwięki.– Americo – poprosił niebieskowłosy, przymykając powieki. – Jakbyś mogła... Zacisnęłam wargę, głowiąc się nad tym, co zrobić, aby zapanować nad nerwami. Jęki maga nie sprzyjały tłumieniu emocji, zgnębiony wyraz twarzy, czy ciemna skóra, która z minuty na minuty robiła się coraz bardziej blada, tym bardziej! Mój Sylf atakował go od środka, a ja miałam się temu tak po prostu przyglądać?! „Uspokoić się" – prychnęłam w duchu. – „Dobre sobie."– Pokaż jej, że nie robię ci krzywdy – poinstruował mnie chłopak. Na jego czole perlił się pot, którego z braku ręki, nie miał nawet jak otrzeć. – Nie wiem, zrób kilka wdechów, albo pomyśl o puchatych kotkach. Kozy albo kurczaki też mogą być. Co tam preferujesz. Miał szczęście, że cierpiał, bo tylko z tego powodu powstrzymałam się od ciętego komentarza. Zamiast tego pochyliłam posłusznie głowę. Zaczęłam powtarzać sobie w duchu, że jestem bezpieczna. Próbowałam przekonać samą siebie, że Jeremiah Shaw nie stał po stronie wroga, a więc i nie zamierzał nikogo skrzywdzić. Przybył do Rady jako sojusznik Najwyższego Radcy, aby odpowiedzieć na gromadzące się w mojej głowie pytania. Mogłam... powinnam mu zaufać. Przymknęłam powieki. Gorsza od strachu przed zaufaniem, była myśl, że nie będę potrafiła zaufać już nikomu. Musiałam zacząć na kimś polegać, uwierzyć, że stanie po mojej stronie i nie odwróci się ode mnie w najgorszym momencie.– Ufam ci – wyszeptałam, rozluźniając mięśnie. – Nie zrobisz mi krzywdy. Wtedy jakby coś puściło. Kotłująca się w moim wnętrzu moc, wycofała się gdzieś w głąb. Przestała napierać, szamotać się na wszystkie strony, czekając, aż spuszczę ją z niewidzialnej smyczy. Poczułam względny spokój. – Dziękuję. – Jeremiah westchnął z ulgi. Podjął próbę wrócenia do pionu i tym razem zrobił to bez najmniejszego trudu. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że w dużej mierze to właśnie Sylf odpowiadał za moje zdenerwowanie. Potęgował uczucie niepewności, nie pozwalając, abym zbyt szybko otworzyła się przed najemnikiem. Usiłował obronić mnie w ten sposób przed ewentualnym niebezpieczeństwem.– Czy... teraz jest lepiej? – zapytałam, spoglądając na nasze złączone dłonie. Były mokre od potu i bledsze o co najmniej dwa odcienie, ale przynajmniej żadne z nas nie drżało. Jeremiah skinął głową.– Tak, wciąż traktuje mnie jak potencjalnego wroga, ale ufa twojemu osądowi na tyle, aby pozwolić mi się do siebie nieco zbliżyć. Spróbuję dowiedzieć się, dlaczego wciąż...? Urwał, marszcząc brwi.– Co? – zapytałam od razu. – Znowu coś nie tak z Sylfem?– Nie. Z Sylfem wszystko okej. Ale z tobą... Z twoim umysłem... – zamrugał. Nie kryjąc zdumienia, ciaśniej oplótł palcami moją rękę. Milczał przez dobrą minutę, po czym odparł: – To dość niezwykłe. Zamiast dać mi dostęp do swojego wnętrza, wilczyca pokazała mi twoje. Zupełnie jakby chciała, żebym je zwiedził. Przełknęłam ślinę. Moc znów zaczęła wzbierać.– Co dokładnie widzisz?– Dobre pytanie. – Wydawał się przejęty, ale nie w sposób, który sugerowałby, że zobaczył coś, czego sama wolałabym mu nie pokazywać. Jego mina wciąż nie zwiastowała jednak nic dobrego. – Prawdę mówiąc, jestem nieco zagubiony. To zupełnie tak, jakbym oglądał obraz, ale taki, który ktoś rozciągnął na wszystkie możliwe strony. Ponadto taki, który ktoś poszarpał i ukrył za grubą, mleczną szybą.– To źle?– Chodzi o to, że... Nie, nie wiem nawet, jak ci to wytłumaczyć. To rodzaj magii, którego nie rozumiem. Zamrugałam.– Magii? Chwila, jakiej magii. Chodzi o magię Leanice? Jeremiah pokręcił głową.– Nie. – Ostrożnie zabrał rękę. Połączenie zostało przerwane, więc gdy mag znów skupił na mnie wzrok, jego oczy już zaczęły wracać do normalności. Stopniowo odzyskiwały błękitny, przejrzysty odcień. – To moc, z jaką nigdy nie przyszło mi się spotkać, więc owszem, zakładam, że jest równie stara, co potężna. To jednak nie kwestia twojej przeszłości, a teraźniejszości. Działa dopiero od niedawna, ale już zdołała wyrządzić wiele szkód.– Nie rozumiem. Wyjaśnij mi to. Jego nabiegłe krwią białka i nieprzerwanie spływający po czole pot wskazywały, że wciąż walczył ze skutkami użycia magii. Mimo to nabrał powietrza i odpowiedział:– Twój umysł jest pełen dziur, Americo. – Zmarszczył brwi i przejechał palcem po nosie. Gdy odsunął rękę od twarzy, zauważyłam, że jego górną wargę pokryła rozmazana strużka krwi. – Sylf... on naprawdę stara się ciebie chronić. Wypełnić luki twojej nadszarpniętej pamięci.

Ostatnia Królowa: Dziewięć SióstrWhere stories live. Discover now