Rozdział 11

361 25 16
                                    

Jeremiah nie mógł uwierzyć, że dostał przyzwoitkę.

Okej, wprawdzie tą przyzwoitką był jego prywatny strażnik, ale mag nie widział zbyt dużej różnicy. Na to samo by wyszło, gdyby Casimir Regarte oznajmił, że przydziela mu opiekunkę. W dodatku taką, co ma pilnować, sprawdzać i kontrolować. Pilnować, aby nie chodził tam, gdzie nie powinien (zwykle się starał), sprawdzać, czy Spice nie robi nic niedozwolonego (zwykle robił) i kontrolować, czy obaj nie wściubiają nosa w nie swoje sprawy (zwykle obaj wściubiali). Tak że, summa summarum, sprawa była jasna. Jeremiah, pod pozorem przydzielenia strażnika, dostał pieprzoną przyzwoitkę. Nieważne, że ta nazywała się Bryam, miała jakieś dwa metry wzrostu i dłonie, które prędzej byłyby zdolne skręcić komuś kark, niż utulić do snu.

Był wściekły. Jakby tego było mało, że śledzono każdy jego krok, to jeszcze nie pozwolono mu opuszczać siedziby Rady dopóty, dopóki nie zostanie rozwiązana sprawa ostatniego ataku. Jak na złość pytań bez odpowiedzi wciąż przybywało. Zawiniły któreś z zabezpieczeń? W szeregach strażników lub personelu znaleźli się zdrajcy? Jeśli tak, jakim cudem Najwyższy Radca zdołał to przeoczyć?

Nastroje były co najmniej średnie. Z tego, czego dowiedział się J, wynikało, że nie była to pierwsza próba przedarcia się na teren Rady wrogiego klanu. Z tym, że poprzednia została uskuteczniona przez samego Regarte, a ta, która miała miejsce dwa dni temu skończyła się stratami w nadnaturalnych. Czymś, czego nie dało się cofnąć.

Śmierć poniosło aż trzech wyszkolonych strażników. Wszystkie sprzątaczki jak mantrę powtarzały między sobą imiona i nazwiska zmarłych. Arthur Ferrathore, Zariah Lenash i Shane Ross... Wypowiadane wszystkie razem brzmiały jak zaklęcie, po którym każdemu psuł się humor i spuszczał nos na kwintę. Cichły rozmowy, z twarzy znikał uśmiech. Poległych upamiętniano milczeniem. Ciszą, która w uszach Jeremiaha brzmiała jak bezustanny krzyk.

Nawet pracownicy Rady zaczęli odczuwać niepokój. Coś zaczęło się zmieniać.

W ciągu kolejnych dwóch dni miał z Americą Dusney jeszcze dwie sesje, po jednej na dzień. Dziewczyna niezbyt współpracowała, ale ostatecznie nie miał jej tego za złe. Mając w pamięci ich pierwsze spotkanie i to, że przestraszył swoją „pacjentkę" nie na żarty, był w stanie zrozumieć bijącą od niej ostrożność. Sam również wolał dmuchać na zimne. Tak jak w przeszłości zdarzyło mu się nie raz kontaktować z potężnymi Gemini, tak spotkanie z Żywiołakiem nieco przerosło jego oczekiwania (i umiejętności). Gdyby miał przyrównać do czegoś łączenie się z Sylfem, powiedziałby, że to jak ze wspinaczką po wysokiej drabinie. W pewnym momencie dłonie zaczynały mu się trząść, a kolana uginać ze zmęczenia. Docierał do kresu sił, kiedy jednak zadzierał głowę, okazywało się, że pokonał dopiero połowę drogi. Wciąż dostrzegał zaledwie zarys swojego celu. Żywiołaka, który szczerzył zęby i ani myślał ułatwiać mu dostęp do własnej świadomości.

Jeremiah nigdy wcześniej nie czuł czegoś podobnego. Przyjemnego ciepła i przeszywającego chłodu. Dudniącej odwagi i upiornej niepewności. Dusza wilka stanowiła dla niego fascynującą zagadkę. Czuł tak wiele, a mimo to nie zdołał dotrzeć do interesujących go odpowiedzi. Żaden klucz nie pasował do zamka, ani jedno zaklęcie nie było dość silne, aby przyprzeć zwierzę do muru i zmusić je do otworzenie się na umysł Jeremiaha. Mag nie zamierzał jednak dać za wygraną. Ponawiał próby, na przemian to używając siły własnego umysłu, to sięgając po wszelakiego rodzaju magię i wiedzę, jakie dane mu było przyswoić przez ostatnie kilkanaście lat. Porażki działały na niego równie mobilizująco co sukcesy. Kto jak kto, ale Jeremiah Shaw był przyzwyczajony do porażek. Właśnie dlatego nauczył się je z czasem przekuwać w energię do dalszego próbowania.

Oboje nie potrafili ustąpić. J, bo był niczym dziecko, które wygrało na magicznej loterii i ekscytował się na samą myśl o kontakcie z duchowym zwierzęciem, ona – wilczyca – bo z jakiegoś powodu czuła nieodpartą potrzebę chronienia Americi Dusney. J zamierzał odkryć, czym się kierowała, na tym etapie zrobiłby to nawet, gdyby Casimir zrezygnował z jego usług. Ciekawiło go, jakie pierwotne instynkty zmuszały Sylfa do ciągłego trwania przy czarownicy. Z jak potężną siłą się zetknął.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 23, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Ostatnia Królowa: Dziewięć SióstrWhere stories live. Discover now