Rozdział 6

23 4 0
                                    

Las był jednym z niewielu ładnych miejsc na wyspie. Zawodnicy byli tu czasem wypuszczani. Zwykle raz na dwa-trzy tygodnie. Zimą jeszcze rzadziej, raz na pięć-sześć tygodni.

Podczas wypadów do lasu, lisy mogły polować, ścigać się i wylegiwać się w promieniach słońca. Tego dnia nie odbywały się również walki. Dlatego większość nie mogła doczekać się tego dnia. Jedynego spokojnego bez bólu i krwi. Bez śmierci. Jakby to miejsce było tylko koszmarnym snem, z którego w końcu się obudzili.

Jednak po tylu latach Iskrze Ognia było już wszystko jedno. Równie dobrze mogli ich nie wypuszczać. Następnego dnia i tak wracali do krwawej rutyny. Ba czasem już w nocy do niej wracali.

Zwykle cały dzień po prostu szwendała się bez celu po lesie lub polowała na zwierzynę. Może i nie było tu saren czy dzików, ale królików było pod dostatkiem. Potem zwykle dostawali do jedzenia to co upolowali.

Tego dnia Iskra Ognia zdecydowała się jednak śledzić swoją przyjaciółkę Zimną Rosę, która ostatnio zachowywała się podejrzanie. Tak samo jak Światło Księżyca.

Znikali oni na całe dnie i często rozmawiali o czymś szeptem jakby bali się, że ktoś ich usłyszy.

Właśnie dlatego postanowiła ich śledzić. Niechciała by Zimna Rosa zrobiła coś czego potem będzie żałować. Była jej pierwszą przyjaciółką jaką kiedykolwiek miała. Wcześniej Iskra Ognia wszystkich odganiała od siebie by nie cierpieć ponownie z powodu straty.

Zimna Rosa jednak nie przejmowała się szorstkością rudej lisicy i po prostu z nią rozmawiała. Choć bardziej przypominało to monolog białej samicy. Potem Iskra Ognia coraz bardziej lubiła towarzystwo rozgadanej, trochę lekko myślnej lisicy.

Dlatego ruda lisica nie mogła pozwolić by coś stało się jej przyjaciółce z powodu tego nowego lisa, który, jej zdaniem, nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.

Iskra Ognia wiedziała, że Zimna Rosa pomimo prawie roku spędzonego w tym miejscu wciąż marzyła o uciecze. Jej zdaniem było to głupie. Ucieczka z tego miejsca była nie możliwa, bez żadnej pomocy z zewnątrz lub pomocy bogów a wątpiła, że Światło Księżyca taką pomoc posiadał. Gdyby ją miał nigdy by tu nie trafił.

Dlatego teraz kiedy przemykała przez krzewy kilka metrów za dwójką lisów nie miała wyrzutów sumienia. Była kilka metrów za nimi, ale w wystarczającej odległości by słyszeć ich rozmowę.

- Musi być to gdzieś na południu wyspy, skoro czułaś wiatr z Nix – powiedział Światło Księżyca po czym przeskoczył zwalone drzewo. Jego dawniej lśniące futro teraz zmatowiało i było, gdzie nie gdzie brudne z krwi. Na grzbiecie wciąż miał strupy – pozostałość po ostatniej walce. Zimna Rosa pokonała przeszkodę zaraz po nim. Idąc kilka metrów za nimi Iskra Ognia musiała ją obejść. Nie chciała ryzykować, że dostrzegą jej rude futro.

- Zgadzam się z tobą - za kilka metrów z tego co kojarzę dojdziemy na klif, a stamtąd łatwiej będzie nam znaleźć drugą stronę szczeliny. Może jeśli uda nam się ją wystarczająco powiększyć będziemy mogli jej użyć do ucieczki?
Światło Księżyca przytaknął, a Iskra Ognia prychnęła. Nie można było wychodzić poza las i podchodzić do krawędzi. Iskra Ognia podejrzewała, że było to spowodowane tym, że jakby ktoś ich zobaczył mógł się zainteresować tym co wychudzony lis robi na wyspie.

A to byłoby prostą drogą do odkrycia Areny, brutalnych walk i jej sponsorów, którzy czerpali przyjemność z patrzenia na ból innych.

Zimna Rosa zatrzymała się na skraju lasu.
- Musimy iść skrajem lasu – powiedziała patrząc na Światło Księżyca. – Nie można wychodzić z lasu, polany liczą się do niego.

Srebrny lis skinął głową i ostrożnie ruszył brzegiem. Trzymał się zaraz za pierwszą linią brzeg co chwilę patrząc na horyzont.

Błękit nieba był niewiele jaśniejszy od oceanu. Chmury powoli płynęły po nieboskłonie. Słońce jeszcze nie zajęło swojego najwyższego miejsca wędrówki.

Las był bardzo gęsty, bujny i pełen zieleni. Nic nie wskazywało na to co działo się na wyspie. Na pierwszy rzut oka były zupełnie zwyczajna, zwykła wyspa o stromych brzegach z jednym portem, gdzie stało kilka łodzi.

Światło Księżyca oddałby wszystko, aby te pozory okazały się prawdą. By to wszystko okazało się tylko zwykłym koszmarem. Zwykłym snem, z którego zaraz się obudzi.

- Masz coś? – z rozmyślań wyrwał go głos Zimnej Rosy. Zawęszył szukając chłodnego wiatru Nix. Jednak nic takiego nie wyczuł. Westchnął ciężko i pokręcił głową.

- Ja też nie – powiedziała wzdychając i rozejrzała się. – Pójdźmy jeszcze trochę, może coś znajdziemy.

Iskra Ognia prychnęła cicho i wyszła z krzewów.
- Zimna Rossa, mówiłam ci już, że stąd nie ma ucieczki. Żyję już tu od dziesięciu lat.

Zimna Rosa westchnęła ciężko i spojrzała na Światło Księżyca.
-A nie mówiłam? Jej zdaniem się nie da.

Iskra Ognia warknęła i wysunęła pazury.
- Ja po prostu myślę realistycznie. Gdyby dało się stąd uciec ktoś już dawno by to zrobił i tego miejsca by już nie było.

Serce Lisa Tom 1 Lisia Arena [Stara Wersja]Where stories live. Discover now