Rozdział dziesiąty

4.2K 483 39
                                    

Obudził mnie hałas za drzwiami. Spojrzałam nieprzytomnie dookoła. Zasnęłam na kanapie, przed telewizorem, gapiąc się w to czarne pudło, żeby zobaczyć chociaż przez chwilę twarz Thomasa. "Ooo słodko " "Nie. To po prostu żałosne."

Wygrzebałam się spod koca i postanowiłam sprawdzić co się dzieje na korytarzu.

"A co jeżeli to złodziej? Widział mnie z kubkiem na mieście,  śledził mnie do mieszkania, a teraz chce się włamać, żeby mi go ukraść?! Nie oddam!"

Usłyszałam chichot. Drzwi przed moim nosem zatrzęsły się. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam je.

-Oh, Rosie! Dzięki Bogu! Pomóż... -usłyszałam Thomasa wcześniej, niż go zobaczyłam.

Miał zarzuconego Andrew na ramię i trzymał Amelię pod rękę. Moja siostra uśmiechnęła się do mnie głupkowato.

-Rose...ciuś, ciuś! Ty moja mała zakochana w Thomasku siostrzyczko!-wskazała na mnie palcem, mówiąc jak małe dziecko.

"Zamknij się, Amelia! To nie prawda!" oburzyłam się.

Chłopak spojrzał na nią spokojnie.

-Ami, połóż się spać, kochanie- powiedział i uśmiechnął się.

Stanęła na palcach, pocałowała go w policzek i rzuciła:

-Pa, pa Thomasku!

Po czym zniknęła za rogiem mieszkania, oddalając się w podskokach.

"O ja! Moja siostra to idiotka!  Hahaha!" uśmiechnęłam się w myślach.

Thomas stęknął.

-Mogę go położyć na kanapie? Ciężki jest, cholera.

Uginał się pod ciężarem przyjaciela. Kiwnęłam gwałtownie głową i wypuściłam go do środka. Podbiegłam do wypoczynku i zgarnęłam swoje rzeczy, rzucając je na fotel obok. Thomas podszedł i rzucił go na kanapę. "Niezbyt delikatnie" pomyślałam. Chłopak przeciągnął się, wyciągając ręce do góry. Spojrzałam jak jego ciało wydłuża się i wydłuża. Zadarłam głowę wysoko. "Matko boska!  On zaraz sięgnie sufitu!" Spojrzałam niżej. Na jego twarz, szyję, tors, brzuch...

Brzuch...

Brzuch...

"Rosie! Halo! Ziemia do Rosie" "Ahhh... Jaki on ma piękny brzuch! Taki płaski...  o zobacz! Koszulka mu się zadarła do góry i widać pasek jego ciała... Wow..." "Wow" "Dobra zignoruj to co mówiłam o ziemi... Pogapmy się na jego brzuch!" "Nie dobra, zaraz będziemy wyglądać jak pies z wywalonym jęzorem"

"Jezus! JEZUS! Opada! Nieeee!"

"Dobra, dobra teraz głowa do góry i udajemy, że się na niego nie gapiłyśmy"

"Akcja! "

Spojrzałam mu w oczy.

Patrzył się na mnie już od jakiegoś czasu. Zapiekły mnie policzki. "Wtopa. "

Thomas uśmiechnął się i spojrzał na telewizor.

-O, co oglądasz?- wziął pilota i usiał na jedynym wolnym fotelu.

Wytrzeszczyłam oczy i wyrwałam mu urządzenie, przełączając na inny program.

Spojrzał na mnie zdziwiony i rozklapił się na wypoczynku.

Usiadłam naprzeciwko niego, na stoliku do kawy także że moje kolana były między jego.

"Ojej patrz!" "Zamknij się, muszę być poważna" "Jak to słodko wygląda!" "Nie słucham cię! Lalala! Paryż,  róże, Luwr!  Czekaj moment... Przecież oni poszli do Luwru... Jak mogli się upić w muzeum?"

Spojrzałam na chłopaka wielkimi oczami.

Miał na ustach uśmiech podrywacza i patrzył na mnie spod przymrużonych powiek. "Chyba też musiał trochę wypić..."

-No ja nie wiedziałam, że można się upić w muzeum- powiedziałam.

Roześmiał się.

-Oj Rosie, jakaś ty zabawna!- podniósł się tak, że teraz opierał się łokciami o swoje kolana.

Jego twarz zbliżyła się do mojej tak szybko, że odsunęłam się z przerażenia... Po czym wróciłam oczywiście do poprzedniej odległości...

Patrzył się w moje oczy z uśmiechem na ustach. Nie wyglądał na odurzonego alkoholem.

Uśmiechnęłam się do niego niepewnie.

-"Najsłodsze róże za wcześnie są zrywane"- powiedział spokojnie.

-Co? - powiedziałam zszokowana.

-Dlatego była jeszcze nierozwinięta. Róża. Którą ci dałem. Pamiętasz? -wytłumaczył.

Uśmiechnęłam się.

-Oczywiście, że tak.

Podniósł brwi i zrobił zmartwioną minę.

-Podobała ci się?- zapytał.

"Nie! Wkurzyłeś mnie, bo to tylko były przeprosiny!"

-Oczywiście, że tak.

Uśmiechnął się szeroko.

-Jesteś słodka -powiedział, po czym wytrzeszczył oczy- Nie wierzę, że to powiedziałem. Zwykle tyle nie gadam... Przepraszam.

Poczułam miły uścisk w sercu. Uśmiechnęłam się.

-Nie szkodzi... To miłe.

Spojrzał na mnie z błyskiem w oczach. Pochylił się nade mną. Swoją dłonią objął mój kark i przybliżył do siebie. Moje serce zaczęło szamotać się w klatce piersiowej. Czułam na twarzy jego oddech,  czułam ciepło bijące od jego ciała. Objęłam jego szyję. Jego usta ledwo musnęły moich. Czułam jak odchyla się ode mnie. Wstał i poszedł w stronę kuchni. Obserwowałam jego ruchy. Odwrócił się,  potarł wnętrzem dłoni usta w zdenerwowaniu i spojrzał na mnie ze strachem.

-Przepraszam...-powiedział cicho.

-Nie szkodzi. To miłe- powtórzyłam i roześmiałam się.

Chłopak uśmiechnął się słabo.

-Ja już może pójdę. Dasz sobie z nimi radę? "Nie, nie idź, proszę!" "Powiedz, że nie,  to zostanie!"

Pokręciłam głową. Rozejrzał się po mieszkaniu i powiedział.

-Okej, zostanę.

----------------------------------------------------------------------

Dziękuję bardzo wszystkim, którzy zostali ze mną do tej pory. Jesteście kochani ❤❤❤ dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki, obserwowania i dodania do list czytania! Dzięki wam rozdziały powstają tak szybko :3 jesteście najlepszą motywacją, jaką kiedykolwiek miałam :3 to przyjemność pisać dla was ❤

All the faded roses | Thomas Brodie-SangsterWhere stories live. Discover now