Rozdział trzydziesty trzeci

3.6K 369 35
                                    

Wciąż patrzył się na mnie z powątpiewaniem. Jego smutne spojrzenie sprawiło, że sama zaczęłam wątpić w to, co powiedziałam.
"Naprawdę chcesz się nim dzielić z inną kobietą?"
"Chcesz wciąż czuć presję, że będziesz gorsza? Że tylko cię wykorzysta?"
"Oczywiście, że nie! Ale on ją kocha... Nie zrezygnowałby z tego dla jakieś szesnastolatki!"
"To czemu sama to zaproponowałaś?!"
"No nie wiem?! Może dlatego, że chcę z nim być?"
-Chodźmy się przejść- zaproponowałam, przerywając kłótnię w mojej głowie.
Sangster kiwnął głową z lekkim uśmiechem. Nim zdążyłam się zorientować, prowadził nas przez tylko jemu znane drogi Francji.
Mimo to nie chodziliśmy szybko. Raczej spacerowaliśmy ramię w ramię, uśmiechając się do siebie. Miał splecione dłonie za plecami.
"Weź go za rękę!"
"Sam niech to zrobi!"
"Tommy to wstydzioch! Taka trochę tępa dzida"
"Nie mów tak o nim! Jak możesz!"
"No co? Taka prawda!"
Dotknęłam palcem jego dłoni. Spojrzał się na mnie ze zdziwieniem, ale zaraz później się uśmiechnął. Stuknął swoim palcem moją dłoń i roześmiał się delikatnie.
Wsunęłam palce w jego dłoń, a on ją ścisnął z wahaniem i posłał mi ciepły uśmiech. Moje serce zatrzepotało.
"Ten uśmiech... Cudowny..." rozpływała się każda komórka mojego ciała.
-Gdzie właściwie mnie prowadzisz?- zapytałam z uśmiechem.
Thomas mrugnął do mnie.
-Do kościoła- opowiedział.
Zmarszczyłam brwi.
-Chcesz się ze mną teraz żenić? Tak od razu do ślubu?- uśmiechnęłam się szeroko.
Thomas wybuchnął śmiechem, po czym przybrał poważny ton.
-Oczywiście! Muszę mieć jeszcze pewność, że jesteś dziewicą!- podniósł brew, jakby oczekiwał odpowiedzi.
Policzki zaczęły mnie piec.
"Niby taka tępa dzida, ale o takich rzeczach się nie wstydzi rozmawiać"
-Thomas!- jęknęłam.
I spojrzałam na niego. Rozejrzał się dookoła i spytał:
-Wiesz co to jest gilotyna?
Prychnęłam.
-Oczywiście, że tak. To takie ostrze do papieru, ale czemu pytasz?
Thomas zmarszczył czoło.
-Jest takie coś do papieru?
Wytrzeszczyłam oczy.
"Czyżbym była mądrzejsza od Thomasa I Wszystkowiedzącego?"
"No szok w trampkach normalnie!"
Potrząsnął głową.
-W każdym razie, chodziło mi o to narzędzie tortur. Stało dokładnie tam.- wskazał drugą ręką na środek wielkiego placu z małą fontanną. Na początku używano ją bo była bardziej wydajna. Kat miał specjalną szablę z obciążeniem na końcu, aby uderzenie nabrało większego rozpędu, śmierć była krótsza, mniej bolesna i dla winnego i dla ramion kata- zamachnął się niczym kijem baseballowym, puszczając moja dłoń.
Po chwili kontynuował, zbliżając się do centrum placu.
-Dopiero potem odkryto, że głowa żyła jeszcze przez kilka sekund... Ale wracając do tematu... Zaczęto gilotyną ścinać coraz więcej ludzi, w czasie rewolucji, nawet tych przypadkowych. Trzysta osób dziennie było pozbawionych życia przez jedną gilotynę! Trzysta! A z jednego ciała wylewały się koło trzech litrów krwi! Przechodnie brodzili w brunatnych kałużach, bezdomne psy spijały ją z bruku. Było tyle ciał, że ludzie na nich chodzili. Wiesz, że podczas rewolucji francuskiej ścięto króla i królową, co nie? A wiesz, że ludzie przynosili chustki tylko po to, aby umoczyć je w krwi króla? Nieźle musieli go kochać, prawda? Ponadto pochwali go w grupowych grobach, jak zwykłego przestępcę...-spojrzał na mnie na chwilę i zmarszczył czoło- Nudzę cię, prawda?
Pokręciłam ze śmiechem głową.
-Właściwie to nie, nigdy nie patrzyłam na Paryż z takiej strony.
Uśmiechnął się i wziął mnie za rękę.
Moje serce zabiło szybciej.
-Dobra, to gdzie ten kościół?- spytałam, a Thomas się roześmiał.
-Wiesz, że chodzimy po wielkim cmentarzu, pod Paryżem? Ściany są odbudowane kośćmi na parę metrów grubości z każdej strony. Byłem tam kiedyś, ale nie wiem, czy moglibyśmy tam wejść...
-Thomas, zamknij się!- zachichotałam- Chcesz na pierwszej randce zabrać mnie na cmentarz!
Thomas spojrzał na mnie czekoladowym wzrokiem i uśmiechnął się.
-Czyli to jest randka?

All the faded roses | Thomas Brodie-SangsterWhere stories live. Discover now