Rozdział 41

7K 371 227
                                    

Rozdział 41

Przekonanie Dumbledore'a, żeby to Snape ponownie miał oko na Harry'ego, okazało się łatwiejsze, niż się z początku wydawało. Złoty Chłopiec zaczął się zastanawiać, czy Dumbledore tak ślepo ufa Mistrzowi Eliksirów, czy jest mu z tym po prostu wygodnie. Osobiście obstawiał coś pomiędzy. Dyrektor już dawno pokazał mu, że nie interesuje go nic poza pokonaniem Voldemorta.

Plan był dość prosty. Harry miał udawać, że nękają go okropne wizje, dając tym samym pretekst, żeby Snape poszedł do Dumbledore'a. Mężczyzna wyjaśnił, że jeśli dyrektor nie chce, aby jego Złoty Chłopiec został ponownie uwięziony w koszmarach, to pozostaje dodatkowa nauka oklumencji.

– Istnieje możliwość stworzenia jeszcze silniejszych barier – powiedział Mistrz Eliksirów. – To stara wiedza i nie wiem, czy ten bachor zdoła ją sobie przyswoić.

– Musimy spróbować wszystkiego, Severusie – przekonywał go dyrektor. – Harry jest jedyną osobą, która może pokonać Voldemorta. Bez niego przepowiednia się nie wypełni.

– Hodujesz tego chłopaka, jak świnię na rzeź. – Mistrz Eliksirów nawet nie próbował ukryć swojej wściekłości i rozczarowania osobą swojego zwierzchnika.

– Wygranie wojny wymaga ofiar, Severusie i sam doskonale o tym wiesz.

– Śmierć Lily też była wymogiem do wygranej? – warknął, patrząc na Albusa. Gdyby nie ta cholerna przepowiednia, jego przyjaciółka i jej mąż mogliby mieć szansę na przeżycie, a Harry nie musiałby cierpieć przez swoje własne demony.

Severus popełnił w swoim życiu wiele błędów i musiał żyć z konsekwencjami swoich wyborów. Jednak Harry nie zrobił nic, aby zasłużyć na to, co go spotkało. Nadal był nastolatkiem, który nigdy nie dostał możliwości bycia beztroskim dzieckiem. Dursleyowie zajęli się nim, ale zadbali o to, żeby był przydatny. Wypełniał obowiązki domowe od małego i był do nich tak przyzwyczajony, że nie wiedział, co to znaczy siedzieć bezczynnie. Nic dziwnego, że mieszkając ze starszym czarodziejem, przejął większość obowiązków.

Osobiście Mistrz Eliksirów uważał, że nastolatki powinny mieć obowiązki w domu, ale nie zajmować się wszystkim do granic swoich możliwości. Harry dopiero uczył się, jak to jest być beztroskim nastolatkiem. Obaj zdawali sobie jednak sprawę z tego, że nic nie przywróci mu minionych lat. Kiedyś zapytał chłopca, czy chciałby mieć takie życie jak jego koledzy. Harry popatrzył wtedy na niego dziwnie.

– Nie wiem – odpowiedział. – Chyba nie. Czułbym się wtedy dziwnie. Myślę, że to byłoby miłe dorastać wśród ludzi, dla których jesteś ważny, ale wtedy nie byłbym taki jak teraz. Może byłbym rozpuszczony jak mój ojciec albo Malfoy?

– Czyli wybaczyłeś Petunii to, jak cię traktowała?

– Tak myślę, ale nie zrobiłem tego dla niej. Zrobiłem to dla siebie, żeby odciąć się od przeszłości. Co jakiś czas piszę do ciotki i sam uważam to za bardzo dziwne, ale to nadal siostra mojej mamy. Traktuję to, jak część swojej terapii. Ciotce Petunii też przydałoby się skorzystać z pomocy psychologa, ale wolę tego nie sugerować. Jest bardzo wrażliwa na takie tematy.

– Petunia i wrażliwość – prychnął Snape. – Dobre sobie.

Harry uśmiechnął się tylko wtedy lekko i wzruszył ramionami. Terapia dała mu więcej, niż się spodziewał. Zaczynał dostrzegać, że na jego stan wpłynęło wiele czynników, ale co do jednego miał pewność. To dyrektor przez swoją nieprzemyślaną kompletnie decyzję, zniszczył życie jego i jego krewnych. Gdyby oddał go na wychowanie do czarodziejskiej rodziny, Dursleyowie nie musieliby żyć w ciągłej obawie przez jego wybuchami magii. Co z tego, że ciotka i wuj byli świadomi istnienia magicznego świata, skoro nie mieli pojęcia, jak zajmować się takim dzieckiem? Nikt też nie zaproponował im pomocy.

KłamcaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora