Rozdział 60

11.1K 532 716
                                    

Przed wami ostatni rozdział^^ Bawcie się dobrze

Rozdział 60

10 lat później

Severus Snape rozglądał się zirytowanym wzrokiem po swoim laboratorium i zastanawiał się, jaką karę wymierzyć winowajcy całego zamieszania. Dwa tygodnie warzenia poszło na marne, a zawartość fiolek i buteleczek leżała roztrzaskana na kamiennej podłodze.

– No dobrze – odezwał się w końcu. – Powtórzmy sobie kilka rzeczy, bo chyba to nadal do ciebie nie dotarło – mówił, łypiąc na czteroletniego chłopca, który przynajmniej wyglądał na skruszonego. – Ile razy ci powtarzałem, że masz tutaj sam nie wchodzić?!

– Dużo? – spytał chłopiec, nie mając odwagi podnieść wzroku.

– Właśnie. Dużo, ale to i tak chyba za mało, skoro uznałeś, że możesz tu sobie sam wejść.

– Nie byłem sam. Zoe był ze mną – zauważył.

Severus policzył w myślach do dziesięciu. Oczywiście! Czyli było dwóch winowajców. Dziecko i wąż! Duet idealny.

– Solaris! Ile razy powtarzamy ci, że nie możesz wchodzić tutaj sam?! Mogłeś wysadzić dom w powietrze. Wiesz, co to znaczy?

Chłopczyk popatrzył na niego i pokiwał głową. Severus wiedział, że nie do końca zrozumiał skalę zagrożenia, ale przynajmniej dotarło do niego, że mogło stać się coś złego. Jednym ruchem różdżki usunął cały bałagan, a potem podniósł dziecko i wyniósł na zewnątrz.

– Co się stało? – Harry, który wyjrzał przez okno w kuchni, popatrzył na nich. – Nie mów, że znowu nie posłuchał?

– Nie posłuchał – przyznał starszy czarodziej, wchodząc do domu.

– Solaris? – Drobny mężczyzna o zielonych oczach i czarnych włosach, splecionych w warkocz, popatrzył na dziecko.

– Przepraszam...

– Za złamanie zakazu, czy za to, że dałeś się złapać? – spytał. – Kara cię nie ominie – dodał stanowczo. – A teraz siadaj na stołku w kącie i porozmawiamy sobie, kiedy minie piętnaście minut. No już. Zoe też. Jestem pewien, że był z tobą. Tak myślałem – mruknął, kiedy zobaczył małego węża, który wysunął się z rękawa chłopca.

Solaris nie miał wyjścia, jak iść do kąta i przemyśleć sobie swoje zachowanie. Kiedy usiadł, Harry popatrzył na Severusa.

– Dużo zniszczeń? – spytał.

– Dwutygodniowa praca – odparł, niemal zgrzytając zębami. Cudem zachowywał spokój. – Specjalnie zabrałem się za to wcześniej, a tu oczywiście jestem do tyłu z robotą, bo naszemu dziecku zachciało się samowolki.

Harry westchnął tylko. Długo namawiał Severusa na dziecko. Starszy czarodziej w końcu uległ i znaleźli surogatkę, która urodziła ich synka. Wiedział, że jego małżonek kochał chłopca, ale nie znosił nieposłuszeństwa. Zapominał czasem, że Solaris był tylko dzieckiem i nie wszystko jeszcze rozumiał. Na szczęście Harry potrafił załagodzić większość konfliktów.

– Młody znowu narozrabiał? – odezwał się ze swoich ram Hardwin. – Może powinieneś go wdrażać w warzenie eliksirów? – podsunął, patrząc na Severusa.

– Na razie jego specjalizacją jest ich niszczenie – mruknął, robiąc sobie kawy.

Od kiedy Harry skończył szkołę, mieszkali na magicznej farmie i ich życie w końcu się uspokoiło. Przynajmniej na tyle, że żaden maniakalny czarodziej nie polował na nich. Oczywiście pamiętał, jakie kazanie dostał od opiekunki Gryfonów po tym, jak zginął Voldemort.

KłamcaWhere stories live. Discover now