Rozdział 7

10K 541 377
                                    

No to czas na rozdział, który może trochę namieszać. Mam nadzieję, że się wam spodoba, mimo że jest, jaki jest. Jednak jest potrzebny przy rozwoju akcji. Dziękuję za wszystkie motywujące gwiazdki i komentarze.

Rozdział 7

Dyrektor uznał, że dla Harry'ego będzie bezpieczniej, jeśli Wielkanoc spędzi na Grimmauld Place z Syriuszem i Remusem. Sam chłopiec nie był specjalnie przekonany do tego pomysłu. Obawiał się, że po jego ostatniej rozmowie, czy raczej kłótni ze swoim chrzestnym, atmosfera między nimi będzie, delikatnie mówiąc, bardzo niezręczna. Rozumiał jednak decyzję Dumbledore'a.

W ostatnim czasie Umbridge przeforsowała w szkole kolejne swoje pomysły. Żeby utworzyć jakąś drużynę czy klub, należało mieć pozwolenie od niej i Harry zastanawiał się, o co w tym chodziło. Dziwnie też patrzyła na niego, ale ponieważ nie odzywał się na jej lekcjach, nie miała do czego się przyczepić. Raz tylko zatrzymała go po lekcji i do dzisiejszego dnia zastanawiał się nad tym, co usłyszał.

– Panie Potter. Czy poza drużyną Quidditcha należy pan jeszcze do jakiegoś klubu? – spytała tym swoim ociekającym słodyczą głosem.

Harry popatrzył na nią zaskoczony.

– Nie, pani profesor – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Nigdy nie miałem czasu na jakieś inne zainteresowania.

– A Obrona Przed Czarną Magią? Pański ojciec był aurorem.

– To prawda, ale ja nie mam w planach takiej kariery. – Zaczął się zastanawiać, do czego ta różowa ropucha zmierza. Przyszła kariera to była tylko i wyłącznie jego osobista sprawa.

– Nie? – Wydawała się szczerze zaskoczona jego słowami. – Jak rozumiem, profesor McGonagall została o tym poinformowana?

– Tak, pani profesor. Powiedziałem jej o tym na rozmowie dotyczącej wyboru kariery.

Umbridge odchrząknęła, a potem powiedziała mu, że jest wolny i Harry szybko wyszedł z klasy, zastanawiając się nad tym, co właśnie usłyszał.

– Dziwne to było – mruknął do siebie, idąc do Wielkiej Sali na obiad. Potem musiał zejść do gabinetu Snape'a. Tego popołudnia miał wizytę u psychologa i mógł teraz powiedzieć, że profesor miał rację. Terapia naprawdę powoli przynosiła efekty. Czuł się lepiej i przestał myśleć o samobójstwie. Oczywiście bywały dni, kiedy czuł się naprawdę źle, ale wtedy starał się wyciszyć albo zając się czymś. Ćwiczył oklumencję, chodził na treningi, uczył się do egzaminów. Starał się zawsze coś robić, żeby nie myśleć o tym, co złe.

Po wizycie u terapeuty Snape oznajmił mu decyzję dyrektora w sprawie Wielkanocy. Harry przyjął to do wiadomości i nie komentował. Spodziewał się dziwnej atmosfery na Grimmauld Place, ale miał nadzieję na spokojną rozmowę z Syriuszem. Tym razem bez krzyków i nieporozumień. Podzielił się swoimi myślami z profesorem, zanim poszedł się pakować.

– Black to idiota – powiedział tylko Snape. – Ale wiem, że to twój ojciec chrzestny i ci na nim zależy. To całkiem normalne.

Harry skinął głową. Snape zapewnił go, że w któryś dzień zajrzy do kwatery zakonu, żeby poćwiczyć z nim oklumencję.

– Nie krzyw się – upomniał chłopca, widząc, że ten już miał na twarzy wyraz niezadowolenia. – Obaj wiemy, jakie to jest ważne. Idzie ci coraz lepiej i nie możemy tego zaprzepaścić.

– Wow. Pan mnie pochwalił – zauważył Harry i uśmiechnął się lekko.

Snape poczuł dziwny ucisk w piersi, widząc to. To był pierwszy raz, kiedy chłopak uśmiechnął się od bardzo dawna. I to był znak, że naprawdę jest trochę lepiej. Wiedział, że Harry powiedział o kilku sprawach Ronaldowi Weasleyowi. Rudowłosy chłopak przyjął wszystko do wiadomości, czym zaskoczył Snape'a. Zawsze myślał, że to panna Granger zaakceptuje wszystko szybciej. Tymczasem prawda okazała się zupełnie inna.

KłamcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz