Rozdział 47

6.9K 353 366
                                    

Rozdział 47

– Masz być grzeczny, nie szaleć i nie pokazywać się uczniom. Jeszcze ktoś cię weźmie za Znicza i będzie chciał złapać. – Harry upominał Furkotka, żeby na siebie uważał. Ptaszek patrzył na niego ciekawie, a potem jakby nigdy nic usadowił mu się w kapturze szaty szkolnej. – No chyba żartujesz. Nie możesz iść ze mną na lekcje.

– Może Furkotek czuje potrzebę edukacji? – zaśmiał się Ron, próbując wyjąć Znikacza z fałd materiału. Ptaszek nie był chętny na zmianę swojego miejsca pobytu i lekko dziobnął palce chłopaka. – Ała! Nic z tego. Nie pozwoli się ruszyć.

Harry westchnął. Ptaszek zachowywał się, jak mu się podobało. Czasem wydawało mu się, że rozumie, co się do niego mówi, a czasem jakby był głuchy.

– Furkotek – zaczął. – To chociaż przenieś się do mojej kieszeni, żeby nikt cię nie widział. Zgoda?

Ta opcja zdecydowanie bardzo odpowiadała pierzastemu stworzonku, które przeniosło się do kieszeni.

– Teraz tylko żebyś nie zapomniał, że tam siedzi – powiedział Ron.

– Postaram się.

Kiedy wychodzili z wieży, dołączyły do nich Lavender i Parvati. Obie dziewczyny jeszcze raz podziękowały Harry'emu za prezenty. Miały zamiar je przetestować w najbliższy weekend.

– W czarodziejskich kosmetykach nie ma takiego wyboru – powiedziała Lavender szczerze. – Bardzo nad tym ubolewam. Szkoda, że nie mogę wybrać się do jakiegoś mugolskiego sklepu i poszaleć.

– Jeśli chceciem to mogę załatwić jakiś katalog albo ulotki – zaproponował jej Harry. – Zaznaczycie sobie, co was interesuje i poproszę kogoś, żeby wszystko kupił.

– Mógłbyś? – spytała Parvati. – Byłoby świetnie! Szczerze mówiąc, to myślimy z Lavender o otworzeniu jakiegoś salonu kosmetycznego dla czarodziejów. Nie zauważyłam, żeby coś takiego istniało.

– Mugole mają chyba takie specjalne szkolenia – przypomniał sobie Harry. Abby wspominała mu o tym, kiedy pomagała mu wybrać prezenty dla koleżanek. Mugolska drogeria byłaby czymś, co na pewno przypadłoby obu Gryfonkom do gustu i to tak bardzo, że byłby problem, żeby stamtąd wyszły.

– Mugole to chyba mają wszystko – zauważyła Parvati.

– Muszą sobie radzić bez magii – zauważył Ron. – Samochód to na przykład przydatne urządzenie. Albo samolot. Przeleciałbym się takim z ciekawości.

– Samolotem? – spytał Harry, patrząc na przyjaciela.

– Może i zajęłoby to trochę czasu, ale to mogłoby być ciekawe. Porównałbym mugolskie i czarodziejskie sposoby podróżowania.

– Skoro tak mówisz – mruknął rozbawionym głosem.

Kiedy usiedli w Wielkiej Sali, siedzący naprzeciwko nich Seamus, dał im znak, żeby dyskretnie zerknęli w prawo. Zaskoczony Harry popatrzył w tamtą stronę i wzdrygnął się. Ginny wpatrywała się w niego z jakimś dziwnym wyrazem twarzy. Nie potrafiłby powiedzieć, czy była to złość, upór, czy jeszcze coś innego. Siedząca obok niej Hermiona, udawała chłodną obojętność.

– Dwie zołzy – mruknął Dean. – O! Coś się dzieje.

Harry i Ron zerknęli ponownie akurat w momencie, w którym Hermiona wstała ze swojego miejsca i zaczęła iść w ich kierunku.

KłamcaWhere stories live. Discover now