Rozdział 29

7.6K 374 102
                                    

Rozdział 29

Lądując na kamiennej podłodze korytarza, Harry był pewien, że jego dolna część ciała będzie kolorowa przez dobry tydzień. Zastanawiał się, czy najpierw powinien zrobić Ślizgonowi awanturę, czy od razu wysłać w jego kierunku jakąś klątwę.

– Malfoy! – syknął, podnosząc się powoli z podłogi. – Oszalałeś? – spytał, prostując się w końcu.

– Ja oszalałem? – spytał blondyn. – To ty masz na nogach jakieś dziwne buty z kółkami.

Gryfon przewrócił oczami.

– To są rolki, Malfoy. I zanim zadasz kolejne pytanie, uprzedzę cię. To mugolski wynalazek, modny wśród nastolatków. Nie oczekuję, że to zrozumiesz – zapewnił go, odwracając się i zaczynając ponownie robić ósemki na korytarzu, jakby nigdy nic.

– Mugole – prychnął głośno Ślizgon, ale nie odszedł. Obserwował bruneta, który coraz pewniej układał ciało do skrętów. Wbrew sobie przyznał, że wyglądało to całkiem interesująco. – Skąd je masz?

– Dostałem – padła krótka odpowiedź. Harry zahamował i znowu na niego spojrzał. – A co? Zainteresowany?

– Chyba śnisz! Malfoyowie nie interesują się mugolskimi wynalazkami! – powiedział z wyższością w głosie.

– Tylko służeniem Voldemortowi? – spytał Harry, zanim zdążył się powstrzymać. W ostatniej chwili uniknął pędzącego w jego stronę zaklęcia. – Malfoy! – warknął.

Blondyn stał ze wściekłym wyrazem twarzy i różdżką w dłoni.

– Co ty możesz wiedzieć, Potter? – syknął. – Cholerny Chłopiec, Który Przeżył! Ulubieniec wszystkich. Nie masz pojęcia, jak to jest być mną.

– A ty wiesz, jak to jest być na moim miejscu? – spytał Harry nagle dziwnie spokojny. To musiało zaskoczyć Ślizgona, bo powoli opuścił różdżkę.

– Chyba każdy chciałby być na twoim miejscu.

– Naprawdę? Być na miejscu chłopca, który nie ma rodziców, którego nikt nie kocha i, na którego poluje szaleniec? – spytał Harry. – Jeśli tego właśnie zazdroszczą mi inni, to chętnie się z nimi zamienię.

– Co ty pieprzysz, Potter? – Blondyn patrzył na niego z uniesionymi w górę brwiami i Złoty Chłopiec zrozumiał, że Malfoy także widzi w nim tylko Wybrańca. Podjechał powoli do niego.

– Nie mam ochoty na kłótnie, Malfoy – powiedział wprost, patrząc mu w oczy. – Ale jak chcesz pogadać, to wystarczy, że powiesz.

– Miałbym gadać z tobą? Gryfonem? – spytał z niedowierzaniem blondyn.

Harry wzruszył ramionami. Nie, żeby się cieszył na potencjalną rozmowę, ale przypomniał sobie, co mówił mu Snape. Chciał jakoś pomóc młodemu Ślizgonowi i martwił się o niego. Złoty Chłopiec ufał swojemu profesorowi i wiedział, że ten ma rację. Draco Malfoy został postawiony pod murem i albo wykona zadanie, albo czeka go kara.

– Wydaje mi się, że ten cały spór między Gryffindorem a Slytherinem jest bez sensu – powiedział, nie spuszczając wzroku z wyższego chłopaka. – Czasem dobrze jest wygadać się komuś spoza swojego kręgu znajomych. Coś o tym wiem z własnego doświadczenia. To jak?

Draco już miał coś odpowiedzieć, kiedy zza rogu wypadł pierwszoroczny Gryfon, który na widok Harry'ego objął go mocno w pasie.

– Tu jesteś, Harry! – pisnął radośnie. – Szukałem cię. Mogę poprosić panią Hedwigę, żeby zaniosła mój list do dziadków? – spytał.

KłamcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz